Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 346186 razy)

Offline Villa Ella

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #780 dnia: 24 Sierpień, 2017, 08:09 »
Tazła, za te gęsie wątróbki, to ja cię jeszcze bardziej kocham. Zbieram żuchwę z dywanu. Szacunek i 1000 lubików.
Obojętnie czy postąpisz według czyjejś rady, czy według własnego uznania, konsekwencje zawsze poniesiesz  ty sam.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #781 dnia: 24 Sierpień, 2017, 16:54 »
Tazła, za te gęsie wątróbki, to ja cię jeszcze bardziej kocham. Zbieram żuchwę z dywanu. Szacunek i 1000 lubików.

  A więc.. tylko mnie kochaj. :D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline dziewiatka

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #782 dnia: 24 Sierpień, 2017, 21:07 »
Tak jak pisał w liście Paweł
"Słaby w wierze niech je trawę".  ;D
Jaki Paweł i w którym liście?


Offline Światus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #783 dnia: 24 Sierpień, 2017, 22:02 »
Jaki Paweł i w którym liście?

Apostoł Paweł w Liscie do Rzymian. Oczywiście to wielkie uproszczenie, ale coś w tym jest  ;)

Rzym 14:1 A tego, który jest słaby w wierze, przygarniajcie życzliwie, bez spierania się o poglądy.
2 Jeden jest zdania, że można jeść wszystko, drugi, słaby, jada tylko jarzyny.
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #784 dnia: 25 Sierpień, 2017, 22:04 »
Iwona

   Po miesiącu, od rozmowy z synem, miała starszych z wizytą. Niewiele ją pytali, nic nie chcieli wyjaśnić, rozwiać jej wątpliwości. Zarzucili wersetami co ją spotka, gdy będzie czytać odstępcze strony i rozpowszechniać wśród braci ich treści.
Nie pytali co dalej, dali nakaz, że ma się ustatkować.
Oni jej będę mówić, co ma robić, co czytać? Pytała oburzona. Starszy syn nie odbierał nawet od niej telefonów, młodszy dzwonił, ale zawsze prosił, żeby nie chwaliła się ich relacjami.

Siedziała na ławce pod blokiem i płakała, nagle została sama. Kochała swoje dzieci, ale nie na takich ludzi ich wychowała, nie rozumiała ich postawy, przecież nie zrobiła nic złego. Co innego starsi, obcy ludzie, ale dzieci, one powinny się wykazać jakąś przyzwoitością względem matki, a nie organizacji.
Z tych rozmyśleń wyrwała ją sąsiadka, zapytała, czy coś się stało. Opowiedziała jej pokrótce co ją spotkało, kobieta nic nie odpowiedziała, wysłuchała i tylko poklepała po ramieniu.

Wieczorem usłyszała dzwonek do drzwi, ta sama sąsiadka ze swoją synową, która była psychologiem.
Te rozmowy jej bardzo pomagały, to ona ją namówiła na kontakt z ludźmi podobnymi do niej.
Że rozmowy z takimi ludźmi to jak mitingi AA. Tam też są ludzie z tym samym problemem, dlatego im łatwiej się uporać. I tak Iwona wybrała sobie na pogaduchy mnie.

Gdy mi opowiadała jak bardzo boli, gdy ogląda rodzinne fotografie dzwoni do bliskich i nikt nie odbiera od niej telefonu, jak chce się jej wyć, przeżywałam razem z nią. . Czy jest na to rada? Jednej nie ma, bo każdy z nas jest inny, inaczej przechodzi.
Doradziłam jej jedno, nie skamleć o szczyptę miłości, jeśli kochają tak jak twierdzą, wcześniej czy później się odezwą. Jeśli zaś mają pełne gacie przed braćmi org, tzn. ta miłość jest nic niewarta.
Są egoistami, którzy chcą się wdrapać do raju, nie patrząc na konsekwencje i na to, jak bardzo mogą ranić bliskich. Czy tacy ludzie są warci naszych łez?
Moich na pewno nie, już nie. ​

Młodszy syn już odwiedza Iwonę legalnie,  starszy jeszcze nie, ale czasem przyśle sms, które ją bardzo cieszą. Zaraz do mnie dzwoni i czyta co jej napisał, cieszę się razem z nią. To dobra oznaka, a może i jej synowie kiedyś pożegnają się z tym co ich tak bardzo ogranicza.
« Ostatnia zmiana: 25 Sierpień, 2017, 22:07 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #785 dnia: 27 Sierpień, 2017, 19:23 »
Przeto, póki czas mamy, dobrze czyńmy WSZYSTKIM..


    ​Gdy mnie wykluczono, często spotykałam pana (wielki przyjaciel w wierze mojej matki), a więc znał mnie od dziecka. Początkowo udawał, że mnie nie widzi, nie odpowiadał na moje dzień dobry.​ A więc, po którymś razie dałam sobie spokój i ja udawałam, że go nie znam.
Minęło znów trochę czasu i mężczyźnie dosłownie odwaliło, na mój widok dostawał jakiejś korby. Gdy z kimś szedł, pozwalał sobie na niewybredne komentarze pod moim adresem, kilka razy, gdy szedł sam nawet splunął przechodząc obok mnie.

Jestem cierpliwym człowiekiem, ale i moja cierpliwość ma swoje granice. Kiedyś w czasie takiego spotkania nie wytrzymałam i zagrodziłam mu drogę i powiedziałam.. Jehowa na pewno jest z pana dumny, jak widzi swojego świadka, który zachowuje się jak ostatnie bydlę, to serce mu na pewno pęka z bólu.
Chciał coś powiedzieć, ale nie dopuściłam go do głosu, kontynuowałam..jeszcze raz jakiś tekst w moją stronę lub gest, a idę zgłosić na policję prześladowanie. I użyję wszelkich wpływów, aby cię chłopie udupić.

Powiedziałam i sobie poszłam. Od tamtej pory, gdy widział mnie z daleka zmieniał tor swojej drogi albo zwyczajnie się zatrzymywał, abym przeszła i aby się nasze drogi nie spotkały. Gdy np. wpadliśmy już na siebie, demonstracyjnie odwracał głowę w drugą stronę.
Ta rozmowa z nim kosztowała mnie sporo nerwów, aż się we mnie gotowało, ale jak zawsze postawiłam na spokój, to raz, a dwa gość mógł być moim ojcem i to też mnie hamowało.

Minęło sporo czasu, idąc do sklepu, widzę, że on schodzi po schodach, a więc ja postanowiłam wejść podjazdem.
Złapałam już za klamkę, gdy usłyszałam za plecami..przepraszam, czy możemy porozmawiać?
Stał za mną z nieciekawą miną, nie wiem, czy na jego twarzy rysowała się obawa, czy bardziej zawstydzenie.
Zgodziłam się, a cóż mi szkodzi? Stanęliśmy pod ścianą i mężczyzna zaczął.
- chciałbym panię przeprosić za moje zachowanie, wiem, że byłem podły i ma pani prawo się na mnie gniewać. Jednak jeśli to możliwe, proszę o wybaczenie. Nie patrzyłam na niego, stałam bokiem i wpatrywałam się w dal.
Już miałam powiedzieć, że to nie jest takie łatwe, spojrzałam na niego, po jego twarzy spływały łzy.
I wtedy zrobiło mi się go żal, zobaczyłam starszego człowieka, któremu kiedyś głupota, zawiść i nadgorliwość odebrały rozum. A który teraz żałuje i przeprasza.
Uśmiechnęłam się poklepałam po ramieniu i powiedziałam..jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia odpuści i wam Ojciec . Było minęło dodałam na koniec i poszłam.

Nie ciągnęłam tej rozmowy, ponieważ nie chciałam się nakręcać, a i nie chciałam też, aby i on się zbytecznie produkował.
Później spotkaliśmy się przypadkiem, z daleka krzyczał dzień dobry, jak zdrówko? Odpłacałam się tym samym.
Nie zapomniałam tych wszystkich jego akcji, jakiś niesmak pozostał, nie ukrywam. Jednak nie miałam żalu, stać mnie było na to, aby z nim zamienić kilka słów i nie czuć do niego niechęci.
Później się dowiedziałam od znajomej, że nie był już świadkiem, rozstał się z żoną, nawet go widywałam z pewną panią.

Po jakiś dwóch latach od tego spotkania, zobaczyłam nekrolog..następnego dnia miał być jego pogrzeb.
Nijak mi nie pasowało, na niego iść, ale znam siebie i gdybym nie poszła nigdy bym sobie tego nie darowała.
Poprzekładałam spotkania, kupiłam kwiaty i pół godziny przed czasem przekroczyłam bramę cmentarza.
Na uroczystości było może dwadzieścia, góra trzydzieści osób. Pogrzeb miał charakter świecki, uroczystość, choć w tak małym gronie była przepiękna. Mistrz ceremonii powiedział piękne słowa..to nic, że jest nas tak niewielu, ale ci, co są, są tu ze szczerego serca, a nie dlatego, że wypadało iść. Ponieważ tu są prawdziwi przyjaciele.

Stałam patrzyłam na trumnę i dziwne, bo nie miałam przed oczami tego zgryźliwego, przykrego człowieka, ale wujka, który przynosił mi krówki i mówił...zgaduj zgadula, w której ręce siedzi krowula.
I mimo miejsca i okoliczności, czułam się świetnie, czułam ulgę, byłam z siebie zadowolona, że było mnie stać na to, aby mu wybaczyć.
Przy wyjściu z cmentarza dogonił mnie jego syn ( znaliśmy się, on nigdy nie został świadkiem) i zaprosił na obiad, nie chciałam iść, ale bardzo nalegał. Chciał ze mną porozmawiać. Opowiedział mi, jak bardzo ojcu zależało na tym, abym go wysłuchała, chciał, a jednocześnie się bał tej rozmowy. Mówił, że jak mu napluję w twarz, nie będzie miał do mnie żalu, bo mu się należało. Wtedy napisze list i zostawi, a syn ma go mi doręczyć po jego śmierci.
Po odejściu z organizacji bardzo się zmienił, miał dużo czasu dla wnuków, był bardziej ludzki i otwarty na świat.

Dziś też byłam na cmentarzu i specjalnie nadłożyłam drogi, aby na chwilę stanąć nad jego grobem.
Stałam i znów wróciły do mnie te dobre wspomnienia, a ze zdjęcia uśmiechał się do mnie młody mężczyzna, którego uwielbiałam jako dziecko, a jako dorosła kobieta mimo wszystko darzyłam szacunkiem.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Julita

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #786 dnia: 27 Sierpień, 2017, 21:50 »
Nie taki odstępca straszny, jak go malują  ;)
A tak poważnie, piękne świadectwo tego, co zwykłą ludzką życzliwością się zowie.

Jakieś 2 godziny temu dotarła do mnie informacja, że pewien brat z mojego byłego zboru jest bardzo ciężko chory na serce, tak bardzo, że wciąż doznaje omdleń i zasłabnięć, ale uwaga : nie chce się leczyć farmakologicznie, tylko je kapustę kiszoną i ogórki małosolne ( tu powinniście usłyszeć moje je....cie z krzesła). Jadąc samochodem już dwa razy wjechał na krawężnik, a na wizycie u kuzynki przycharatał samochodem w dom. No i za nic nie chce się leczyć jak należy. Być może część z Was kojarzy jego historię - w innym wątku opowiadałam o nim jako o młodym wilczku tudzież leniu patentowanym, który korzystając z parasola swego wuja, regularnie zaglądał w oczy i biusty kobietom innym niż żona i nigdy nie splamił się pracą, by zapewnić byt swej rodziny. To właśnie on. Ponieważ co nieco wiem o chorobach serca, więc uważam, że jeśli tak dalej pójdzie, prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości zawiśnie informacja o dacie jego pogrzebu. I wiecie co ?
Mam zamiar tam iść. Oczywiście moja obecność będzie sensacją. Nie dbam o to. Zrobię to dla jego żony, pokornej, niesamowicie umęczonej przez życie z leniem patentowanym. Pójdę , by okazać jej wsparcie i przytulić i być może powiedzieć kilka ciepłych słów. Wiem, że dla niej będzie to wiele znaczyło. I to jest ważne.
Są 3 rzeczy, które przemijają i nie wracają nigdy więcej : słowa, czas, szanse. Nie rzucaj, nie trwoń, nie marnuj.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #787 dnia: 27 Sierpień, 2017, 21:59 »

Mam zamiar tam iść. Oczywiście moja obecność będzie sensacją. Nie dbam o to. Zrobię to dla jego żony, pokornej, niesamowicie umęczonej przez życie z leniem patentowanym. Pójdę , by okazać jej wsparcie i przytulić i być może powiedzieć kilka ciepłych słów. Wiem, że dla niej będzie to wiele znaczyło. I to jest ważne.

 Warto być ponad. To nie światopogląd, stanowisko, status społeczny świadczą o tym jakimi jesteśmy ludźmi. My sami, swoim zachowaniem, gestami, mówieniem lub milczeniem dajemy sobie świadectwo.
Takie prawdziwe, a nie takie wytresowane.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #788 dnia: 05 Wrzesień, 2017, 20:58 »
,,Tam, tam Niemcy wybudują kominy i spalą wszystkie dzieci Abrahama.''
( przepowiedział niepełnosprawny przyjaciel głównego bohatera)

      Mamy wrzesień, u nas w Częstochowie to wspominanie tzw. czarnego poniedziałku. To był pogrom ludności cywilnej, a zwłaszcza Żydów. ​O tej porze wracam do przeróżnych źródeł historycznych, aby wiedzieć więcej, co w tamtym czasie działo się w moim regionie. Takie informacje, fakty należy poznawać, żyjemy w czasach pokoju i to zainteresowanie, wiedzę jesteśmy winni tym, co zginęli. A zginęło ich bardzo, bardzo wielu.

Dlaczego wspominam o Żydach? Już wyjaśniam, złożyły się na to dwa fakty. Jeden to kłótnia mojej matki i pewnej Pani (Żydówki), a drugi to przepiękny, wzruszający film, który każdy powinien zobaczyć.
Jakiś miesiąc temu będąc z mamą u lekarza, przysłuchiwałam się jej rozmowie, a później spięciu z ww. Panią.

Nie wiem, od czego się zaczęło, o co poszło, w pewnym momencie doszło do mnie jak mama mówi:
- Żydzi, Żydzi to oni zamordowali Jezusa Chrystusa, podły naród.
​- A wy, a wy (śJ) jesteście folksdojcze, lizaliście Hitlerowi dupę byle was oszczędził.
Kobieta miała na ten temat ogromną wiedzę, sypała tekstami z listu do Adolfa jak z rękawa, co moją matkę bardzo rozwścieczyło. Zaczęła się rzucać, że to oszczerstwa, pomówienia itp.
Kobieta była bardzo spokojna, mówiła rzeczowo i bardzo dobitnie. Na koniec nazwała świadków sprzedawczykami, którzy chcieli zawrzeć pakt z diabłem. I tu się z nią zgadzałam.
Gdy wracałyśmy do domu, mama trzęsła się ze złości o mało mi pasa nie zerwała tak nią rzucało.
I znów się oberwało całej żydowskiej narodowości, chwilami miałam wrażenie, że chce powiedzieć, iż Hitler zrobił dobrą robotę.

Byłam przerażona jej postawą, starsza pani zmieniła się w ogromnego pieniacza. Wzięłam od brata laptopa i odszukałam ów list, chciałam aby przeczytała. Nie chciała nawet spojrzeć, dla niej bracia umierali w obozie za wiarę. Ja tego nie kwestionuję, ale nim ginęli chcieli jednak się przypodobać Hitlerowi. Swoją drogą, ciekawa jestem coby z tego wyszło, gdyby Adolf ich przytulił?

Będąc w temacie, chcę Wam polecić bardzo ciekawy film, jaki ostatnio oglądałam ,, Dotknięcie anioła". Historię polskiego Żyda ocalonego z holocaustu. Wrażliwsze osoby uprzedzam, że to trudny  obraz. Mnie oglądało się bardzo ciężko, kilka razy pojawiały się łzy, a poruszający głos głównego bohatera, brzmi w moich uszach do dziś.
Mimo to, na pewno obejrzę go jeszcze raz, a może i więcej. Nie dlatego, że lubię się nad sobą znęcać, lubię przyglądać się detalom, które często umykają. Oglądanie takiego materiału tylko raz, to profanacja.




Cały film można obejrzeć na cda.
« Ostatnia zmiana: 05 Wrzesień, 2017, 21:00 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #789 dnia: 07 Wrzesień, 2017, 14:12 »
   Dziś zadzwoniła moja szpitalna Znajoma. Najpierw poinformowała mnie, że już jest w domu, tzn w domu swojego bratanka, który zabrał ją do siebie nie zważając na jej protesty.
Ma piękny pokój z wyjściem na taras, a z tarasu wprost do ogrodu. Na razie są jeszcze schodki, ale już jutro ma przyjechać jakiś pan który zamontuje szyny do sprowadzania wózka.
Niedaleko mieszka jej brat i to on przejmie nad nią opiekę, póki nie stanie na nogi.
Zaplanowali sobie, że jak się trochę podleczy, pojadą w strony gdzie spędzili swoje dzieciństwo.

Na koniec rzuciła..wiesz moje dziecko, zadzwoniłam wczoraj do jednego starszego i powiedziałam, że więcej nie przyjdę na zebranie, nie będę głosić i niech na mnie nie liczą. Powiedział tylko..twoja sprawa. Nawet nie zapytał jak się czuję, co z moim zdrowiem. Jakbym mu była całkiem obojętna. A przecież przez lata się nim zajmowałam, odbierałam smarkacza ze szkoły, gdy matka pracowała.

Pogratulowałam odwagi i dobrej decyzji i już miałam powiedzieć...ano Marek nigdy nie był ani miły, ani taktowny o empatii nawet nie wspomnę.
Powstrzymałam się, wolę aby nie wiedziała, że to ja ta....mała z czerwonymi kokardami w grochy, które mi wiecznie poprawiała. Strasznie tego nie lubiłam, wyrywałam się, a ona mnie upominała, że Jehowa nie lubi takich niegrzecznych dziewczynek. Nie lubiłam jaj ,,troski'' i jej samej też, raz gdy wyszła na chwilę,  naplułam jej na strażnicę i obróciłam kartkę.  :-[  Po powrocie wróciła do właściwej strony, przecierając wszystko dokładnie dłonią. Jej reakcja mnie nie usatysfakcjonowała, obiecałam sobie, że jak znów mnie będzie szarpać za kucyki i po swojemu układać kokardy zrobię coś innego.
Nie musiałam długo czekać, już na następnym zebraniu było to samo. Musiałam się zemścić.

Kolejne zabranie, zbliżamy się do sali i pytam mamę czy mogę iść z gumą? Wiedziałam, że nie pozwoli, ale szykowałam sobie alibi. Kazała mi wyrzucić i ,, zrobiłam to'', jednak cały czas trzymałam ją w lewej ręce.
Później gdy nadarzyła się okazja, skleiłam nią kartki strażnicy. I tym razem miałam niezły ubaw, gdy chciała obrócić na drugą stronę, a się nie dało.
Oczywiście podejrzenie padło na mnie, ale tym razem jak mało kiedy mama powiedziała, że to nie ja.
Ja swoją wyrzuciłam przed wejściem, ona widziała. I tak mi się upiekło.  ::)

Rozmawiałam z kimś na ten temat i zapytano mnie..dlaczego się nie przyznałam, że się znamy?
Mogłabym, jasne tylko nie mam pewności, że gdy spotka moją matkę nie przewiezie się po niej lub jak się jej odwidzi i wróci na łono organizacji, nie zacznie opowiadać jaką moja ma niewdzięczną, podłą córkę.
Obiecałam, że będziemy w kontakcie i słowa dotrzymam.  :)

cd

 W ubiegłym tygodniu zadzwoniłam do mojej szpitalnej znajomej, bardzo się ucieszyła. Zaraz na początku powiedziała, że musimy się spotkać, bratanek zaproponował abym ją w domu odwiedziła.
Chwilę pogadałyśmy o tym i tamtym, pochwaliła się, że jedzie z bratem do sanatorium. Chłopaki ( bratankowie) im to załatwili, brat ma być jej opiekunem, ponieważ takowej póki co wymaga.
Ma świadomość tego, że to kosztowało, ale oni nie chcą powiedzieć ile. Dlatego przekaże im swoje oszczędności, a jak nie zechcą wziąć, da pieniądze ich dzieciom, wtedy nie odmówią.

Ogólnie kobieta kwitnie, gada jak najęta, w  niczym nie przypomina tej stłamszonej pani ze szpitalnego łóżka. Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała o braci, czy ją ktoś odwiedził, czy się interesuję itd itp?
Jak było do przewidzenia nikt, kompletnie nikt do niej już nawet nie przyszedł, ale nawet nie zadzwonił.
Widać, że ją to boli, gdy porusza ten temat wyraźnie smutnieje. Dlatego zaraz jej przypominałam o cudownej rodzinie, że jest ciocią, babcią ( tak dzieci do niej mówią) i najważniejsze siostrą swojego brata, a nie grupy ludzi, którzy w ciężkich chwilach o niej zapomnieli.

Na koniec postanowiłam ją troszkę zmanipulować, a może raczej naprowadzić na pewne wnioski.
Tak wałkowałam temat braci, rodziny, pomocy, pamięci, wsparcia aż w końcu sama powiedziała..wiesz moje dziecko, to co naprawdę mnie dobrego spotkało to albo od odstępców albo od ludzi ze świata.
Bracia w wierze jakoś się nie spisali.
I o to mi chodziło, abym nie ja jej to powiedziała, aby sama wyciągnęła wnioski.

Jesteśmy umówione, że jak stanie na nogach spotkamy się, jestem na tak. Najlepiej w jakimś cichym miejscu przy   kawie i ciachu.
« Ostatnia zmiana: 07 Wrzesień, 2017, 14:25 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #790 dnia: 08 Wrzesień, 2017, 18:28 »
 
   W jednej z rozmów padł zarzut, że w większości przedstawiam historie kobiet, czyżby mężczyźni  byli lepsi w starciu  człowiek i organizacja, albo co gorsza bali się mnie?
Mnie się bać, czy to w ogóle możliwe?  :o Kto nie ma ku temu powodów, bać się nie ma czego. :D
Powód jest banalnie prosty, większość Panów nie chce się uzewnętrzniać publicznie, a ja to szanuję.
Jednak skoro jest takie zapotrzebowanie, teraz będzie o jednym z nich.
Jacek ( tak go umownie nazwijmy) zgodził się na opisanie jego historii, jednak jak w większości przypadków bez szczegółów mogących go zdemaskować.


  Jacek ma lekko ponad czterdzieści lat, od dwudziestu kilku lat jest śJ. On pierwszy przyjął symbol, później wypluskała się jego żona. Małżeństwem zostali jako świadkowie, dorobili się trójki dzieci i wydawało mu się, że jest szczęśliwy.
Od samego początku gdy tylko poznał śJ, chciał się tym wszystkim naukom oddać w pełni .
Być takim jak go nauczano, mówił że czuł to całym sobą, bardzo pragnął być takim jak powinien.

Gdy tak mi opowiadał o swoich odczuciach, wdrażaniu tych zasad w życie, stosowaniu ich zapytałam go wprost..czy był takim jak wymagała organizacja czy zasady zawarte w Biblii?
Wtedy się zamyślił, nigdy tak na to patrzył, wydawało mu się, że to jedno i to samo. Jednak czym dłużej się nad tym zastanawiał widział rozbieżność.
W końcu mi powiedział..tak, ja byłem ukształtowany przez organizację, a nie Biblię.

Gdy skończył czterdzieści lat, poczuł że mimo całej intensywności i przykładności życia, coś  mu ucieka, czegoś mu brak. To jego szczęście jest tylko takie powierzchowne, postanowił porozmawiać z żoną.
Rozmowa była dość burzliwa, jednak gdy doszli do spraw damsko - męskich, żona jakby się wściekła.
Zarzuciła mu, że przemawia przez niego szatan, a on tyko  pierwszy raz zaczął do niej mówić jako mąż - mężczyzna, a nie mąż - świadek. I to okazało się dla żony ogromnym szokiem.
Kochał ją i dla niej postanowił dalej w tym trwać, jednak na dłuższą metę zaczynało się to robić nie do zniesienia. Większość prób zbliżenia kończyło się na prze kierunkowaniu go na tematy biblijne lub  strażnicowe jak sobie z tym radzić.
Jak to sam Jacek ujął, potrzebował żony - kochanki - przyjaciela, a nie zakonnicy ze strażnicą jako tarczą obronną.  Wtedy też zrozumiał, że organizacja i bracia są dla niej najważniejsi, dużo ważniejsi niż on.
Wyprowadził się z domu gdy go nazwała zwyrodnialcem, poczuł się nie tyle urażony co odrzucony na całej linii.

Później była próba posklejania związku, prosił żonę aby odstawiła organizacją na bok, aby zaczęli żyć normalnie. Zrobiła to, jednak po kilku miesiącach braku zainteresowania ze strony braci zatęskniła i wróciła. Wtedy zrozumiał, że to koniec, że nic z tego układu już nie będzie.
Po kilku miesiącach zaczął się spotykać z koleżanką z pracy, ich pierwsze wspólne noce wbrew temu coby się mogło wydawać spędzili na dyskusjach o muzyce, polityce i kilku innych tematach.

Nie zdradził żony z koleżanką, dał jej rok czasu aby się określiła, jeśli  nie zdecyduje się na konkretny krok, wystąpi o rozwód.
Minął rok i wszystko zostało po staremu, rozstali się, to czego się dorobili zostawił dzieciom.
Starał się to rozegrać najłagodniej jak potrafił, choć i tak świadkowie okrzyknęli go cudzołożnikiem i niegodziwcem.
Uprzedził też żonę, że jeśli będzie mu jako odstępcy utrudniać kontakty z dziećmi, nie będzie miał litości ani skrupułów w walce o nie.

Póki co jest sam, ma grono przyjaciół, ale jeśli chodzi o tę jedyną jest bardzo ostrożny. Boi się popełnienia kolejnego błędu, ale wie jeśli pojawi się na horyzoncie, na pewno ją zauważy.
Żona jako zborowa męczennica ma swoich braci i jako świeżo upieczona pionierka ambitnie pnie się ku bramom raju.
Na moje pytanie czego najbardziej żałuje z tych dwudziestu kilku lat, odpowiedziała że tego iż się tak późno obudził, że kisł i nie patrzył na siebie, ale na innych. A w życiu jest potrzebna odrobina egoizmu, bo żyje się raz, no chyba że zacznę wierzyć w reinkarnację, zaśmiał się głośno na to swoje  podsumowanie.

Nie da się ukryć, jak dla mnie facet z klasą. Wyszedł z tego z twarzą, choć przestał być świadkiem, nadal jest ojcem, a jego była żona nadal jest dla niego kimś ważnym, to matka jego dzieci.
« Ostatnia zmiana: 08 Wrzesień, 2017, 18:33 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline P

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #791 dnia: 12 Wrzesień, 2017, 15:54 »
W momencie wyjścia, jak czytam historie opisane w tym wątku, najlepszym co można zrobić to zacząć szukać przyjaciół i bliskich osób w świecie, w tedy przynajmniej nie zostaje się samemu. Ja właśnie jestem na takim etapie i to się niektórym nie podoba że mam zupełnie inne plany, a niżeli te jakie mi ktoś próbował ułożyć (np. do służby próbując mnie wyciągnąć 3 albo 4 tydzień z rzędu, a ja zły P mam zawsze coś ważniejszego do roboty)
Chcesz porozmawiać? napisz: pjakprawda@interia.pl


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #792 dnia: 12 Wrzesień, 2017, 19:31 »
W momencie wyjścia, jak czytam historie opisane w tym wątku, najlepszym co można zrobić to zacząć szukać przyjaciół i bliskich osób w świecie, w tedy przynajmniej nie zostaje się samemu. Ja właśnie jestem na takim etapie i to się niektórym nie podoba że mam zupełnie inne plany, a niżeli te jakie mi ktoś próbował ułożyć (np. do służby próbując mnie wyciągnąć 3 albo 4 tydzień z rzędu, a ja zły P mam zawsze coś ważniejszego do roboty)

 Zgadza się. I osoby teraz opuszczające organizacje, nawet nie wiedzą ile mają szczęścia. Jest internet, można poznać ludzi podobnych sobie, a kiedyś człowiek był zdany tylko na siebie i czuł się jak ten wyrzutek. Bo niby skąd miał wiedzieć, że są też jemu podobni?
A teraz odpalasz internet i widzisz ilu nas jest, można poszukać ludzi ze swoich stron i nawiązać bliższe znajomości, a może nawet przyjaźnie.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #793 dnia: 14 Wrzesień, 2017, 18:31 »
 
Spotkanie

    Wtajemniczeni wiedzieli, że  jakiś czas temu skontaktowała się ze mną Pani, która skończyła niedawno  swój romans z organizacją.  ​​Po kilku mailach, postanowiłyśmy się spotkać i porozmawiać twarzą w twarz. Kiedyś napisała..chętnie się z tobą spotkam, nigdy nie rozmawiałam z odstępcą.
​Rozbawiło mnie to bardzo, pomyślałam sobie ..może myśli, że noszę głowę pod pachą, albo mam rogi i kopytka? ​ :o :D
A  więc niech będzie, dzisiejszy pobyt w Częstochowie przedłużyłam  o nasze spotkanie.

Siedziałam sobie przy kawie i czułam się jak na randce w ciemno, Ona wie jak będę ubrana i tak mnie pozna, ale ja nie wiedziałam nic, a nic. Sączyłam kawę i się uśmiechałam sama do siebie, byłam na widelcu, każda przechodząca kobieta wzbudzała moją ciekawość. A może to ona? Nic, cisza żadna nawet na chwilę nie zatrzymała na mnie swojego wzroku, zawsze było ryzyko, że zobaczyła mnie i uciekła.  :(
Patrzę, przechadza się jakaś, raz i znów, patrzę na nią, może przyciągnę wzrokiem jej spojrzenie, ale gdzie tam, poszła. Nawet wychyliłam się za nią, czy gdzie nie filuje zza roku. I nagle idzie inna, patrzę na nią, ona na mnie i z daleka nam się gęby śmieją. Widziałyśmy się pierwszy raz, a jak tylko ją zobaczyła, wiedziałam, że to TA.  :)

Małgosia jest przemiłą, przesympatyczną  młodą kobietą. Gdy podeszła  do mojego stolika, aż ją sobie uścisnęłam. A co mi tam, niech zobaczy ludzką twarz odstępcy.  ::)
To było takie spotkanie, gdzie po  kilku zdaniach bez względu na płeć, wie się, że z ta osoba. Rozmowa od początku nam płynęła jak z płatka, nie było żadnych przestojów, gdzie zapada niezręczna cisza i nikt nie wie co ma powiedzieć​, albo jedna osoba drugą ciągnie za uszy​. ​Dużo śmiechy, dużo wspomnień, krótko mówiąc tylko takich ludzi spotykać.
​ Opowiadała jak im  wszczepiano, że odstępcy to zło,daleko od nich, choć nie była ortodoksem to jednak jakaś obawa była.​ Okazało się nawet, że mamy wspólnych znajomych, oczywiście tych ze świata. Świat jest mały, a Częstochowa to nie miasto, tylko większa wieś. ​ ;D

Świadkiem była około dwudziestu lat, to typowy człowiek z werbunku, przyszli do niej świadkowie i zaczęła z nimi rozmawiać z ciekawości. A że byli to bardzo życzliwi ludzie, ujęli ją nie tylko swoimi naukami, ale i osobowością.
Małgosia sama była świadkiem, mąż ani na tak, ani na nie, jej pozwalał być, pomagał aby mogła wywiązywać się ze swoich świadkowych obowiązków, ale sam nigdy nim nie chciał zostać.
Przejrzała na oczy dzięki swojemu Synowi, swoją drogą  mądry młody człowiek, to on w niej zasiał pierwsze wątpliwości. Później sama trafiła przez przypadek na jakiś filmik w internecie i spadła jej z oczu niebieska zasłona. Gdy sobie uzmysłowiła, że to wszystko kłamstwo, farsa, naciąganie dobrych ludzi tylko po to aby ich wykorzystywać powiedziała..to wszystko przez tyle lat robiłam na darmo?
Jednak najlepsze było to uff, gdy dotarło do niej, że nic nie musi. Nie musi iść na zebranie, iść głosić i to wszystko bez oddechu armagedonu na plecach.  Poczuła się lepiej, lżej, poczuła się błogo.​

Napisała list do swojego zboru o odłączenie, krótko i na temat. Po miesiącu odwiedzili ją starsi, bez zapowiedzi, przyszli sobie  i już. Była przygotowana, miała wydrukowane materiały i w pogotowiu czekał syn, gdyby nie dała sobie rady, gdyby na nią naskoczyli, miał wkroczyć z odsieczą.
Dała  radę, tak jak na początku ją serdecznie przywitali, tak odeszli już bez podania jej ręki.

Małgosiu wiem że tu zaglądasz, a więc.. witaj wśród nas:) Jesteś zuch kobieta, życie jest piękne, a bez organizacji dużo bardziej kolorowe i przyjemne. Czas zacząć nadrabiać zaległości, cieszyć się światem, ludźmi, drobiazgami.
To żaden wstyd przyznać się do porażki, że się popełniło błąd, można do tego podejść z humorem. Wstydem nie jest wdepnąć w g.... ale w nim tkwić. I bliscy na pewno to zrozumieją i bardzo docenią. Oni na pewno czekali na Ciebie przez te wszystkie lata i przyjmą Cię z otwartymi ramionami, bez słowa wyrzutu.

Jeszcze teraz się śmieję, mam przed oczami obraz jak mnie macała  i mówiła...mam namacalnego odstępcę.  ;D A ja się odgrażałam, zobaczysz napiszę o tym.  ;D I napisałam  ;D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Światus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #794 dnia: 14 Wrzesień, 2017, 19:39 »
Tazła, znaczy ze wyglądasz jak "typowy strażnicowy odstępca", skoro ludziom wystarczy na Ciebie spojrzeć i już wiedzą z kim mają do czynienia  :D
« Ostatnia zmiana: 14 Wrzesień, 2017, 19:43 wysłana przez Światus »
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?