Spotkanie Wtajemniczeni wiedzieli, że jakiś czas temu skontaktowała się ze mną Pani, która skończyła niedawno swój romans z organizacją. Po kilku mailach, postanowiłyśmy się spotkać i porozmawiać twarzą w twarz. Kiedyś napisała..chętnie się z tobą spotkam, nigdy nie rozmawiałam z odstępcą.
Rozbawiło mnie to bardzo, pomyślałam sobie ..może myśli, że noszę głowę pod pachą, albo mam rogi i kopytka?
A więc niech będzie, dzisiejszy pobyt w Częstochowie przedłużyłam o nasze spotkanie.
Siedziałam sobie przy kawie i czułam się jak na randce w ciemno, Ona wie jak będę ubrana i tak mnie pozna, ale ja nie wiedziałam nic, a nic. Sączyłam kawę i się uśmiechałam sama do siebie, byłam na widelcu, każda przechodząca kobieta wzbudzała moją ciekawość. A może to ona? Nic, cisza żadna nawet na chwilę nie zatrzymała na mnie swojego wzroku, zawsze było ryzyko, że zobaczyła mnie i uciekła.
Patrzę, przechadza się jakaś, raz i znów, patrzę na nią, może przyciągnę wzrokiem jej spojrzenie, ale gdzie tam, poszła. Nawet wychyliłam się za nią, czy gdzie nie filuje zza roku. I nagle idzie inna, patrzę na nią, ona na mnie i z daleka nam się gęby śmieją. Widziałyśmy się pierwszy raz, a jak tylko ją zobaczyła, wiedziałam, że to TA.
Małgosia jest przemiłą, przesympatyczną młodą kobietą. Gdy podeszła do mojego stolika, aż ją sobie uścisnęłam. A co mi tam, niech zobaczy ludzką twarz odstępcy.
To było takie spotkanie, gdzie po kilku zdaniach bez względu na płeć, wie się, że z ta osoba. Rozmowa od początku nam płynęła jak z płatka, nie było żadnych przestojów, gdzie zapada niezręczna cisza i nikt nie wie co ma powiedzieć, albo jedna osoba drugą ciągnie za uszy. Dużo śmiechy, dużo wspomnień, krótko mówiąc tylko takich ludzi spotykać.
Opowiadała jak im wszczepiano, że odstępcy to zło,daleko od nich, choć nie była ortodoksem to jednak jakaś obawa była. Okazało się nawet, że mamy wspólnych znajomych, oczywiście tych ze świata. Świat jest mały, a Częstochowa to nie miasto, tylko większa wieś.
Świadkiem była około dwudziestu lat, to typowy człowiek z werbunku, przyszli do niej świadkowie i zaczęła z nimi rozmawiać z ciekawości. A że byli to bardzo życzliwi ludzie, ujęli ją nie tylko swoimi naukami, ale i osobowością.
Małgosia sama była świadkiem, mąż ani na tak, ani na nie, jej pozwalał być, pomagał aby mogła wywiązywać się ze swoich świadkowych obowiązków, ale sam nigdy nim nie chciał zostać.
Przejrzała na oczy dzięki swojemu Synowi, swoją drogą mądry młody człowiek, to on w niej zasiał pierwsze wątpliwości. Później sama trafiła przez przypadek na jakiś filmik w internecie i spadła jej z oczu niebieska zasłona. Gdy sobie uzmysłowiła, że to wszystko kłamstwo, farsa, naciąganie dobrych ludzi tylko po to aby ich wykorzystywać powiedziała..to wszystko przez tyle lat robiłam na darmo?
Jednak najlepsze było to uff, gdy dotarło do niej, że nic nie musi. Nie musi iść na zebranie, iść głosić i to wszystko bez oddechu armagedonu na plecach. Poczuła się lepiej, lżej, poczuła się błogo.
Napisała list do swojego zboru o odłączenie, krótko i na temat. Po miesiącu odwiedzili ją starsi, bez zapowiedzi, przyszli sobie i już. Była przygotowana, miała wydrukowane materiały i w pogotowiu czekał syn, gdyby nie dała sobie rady, gdyby na nią naskoczyli, miał wkroczyć z odsieczą.
Dała radę, tak jak na początku ją serdecznie przywitali, tak odeszli już bez podania jej ręki.
Małgosiu wiem że tu zaglądasz, a więc..
witaj wśród nas.
Jesteś zuch kobieta, życie jest piękne, a bez organizacji dużo bardziej kolorowe i przyjemne. Czas zacząć nadrabiać zaległości, cieszyć się światem, ludźmi, drobiazgami.
To żaden wstyd przyznać się do porażki, że się popełniło błąd, można do tego podejść z humorem. Wstydem nie jest wdepnąć w g.... ale w nim tkwić. I bliscy na pewno to zrozumieją i bardzo docenią. Oni na pewno czekali na Ciebie przez te wszystkie lata i przyjmą Cię z otwartymi ramionami, bez słowa wyrzutu.
Jeszcze teraz się śmieję, mam przed oczami obraz jak mnie macała i mówiła...mam namacalnego odstępcę.
A ja się odgrażałam, zobaczysz napiszę o tym.
I napisałam