Od drugiego postu na tej stronie autorstwa Roszady, w/g temat lekko "zboczył" .
A to zboczuchy paskudne
OK już wracam na odpowiedni tor.
PoProstuJa nie odbieraj czasem moich słów jako ataku na Twoją osobę. Ja już tak mam, że ludzi na takim rozdrożu "zadręczam pytaniami".
Staram się nie oceniać, nie podpowiadać,nie podawać rozwiązań na tacy, ponieważ uważam że gotowce szkodzą. Człowiek ma sam decydować za siebie, sam podejmować decyzję i jaka ona nie będzie, dobra czy zła zawdzięcza ją tylko sobie.
Czasem nagle po latach podchodzi do mnie ktoś kto przez lata udawał, że mnie nie zna i chce porozmawiać.
Pierwsze co mówię to pytam czy wie iż mu nie wolno ze mną rozmawiać i co za to grozi?
Jak mówi, że się nie boi albo ma to gdzieś, wiem że się zaczęło. I teraz szuka potwierdzenia na swoje wątpliwości. Ale nie ma tak dobrze, żebym poklepała po plecach i powiedziała....ja ci pomogę.
Oczywiście że pomagam, słucham, jestem i zadaję pytania, masę pytań , a osobnik sam sobie na nie odpowiada i wyciąga wnioski.
Najpierw zaczyna razić jedna rzecz, później druga...i tak powstaje łańcuszek, a później to już samo leci.
Jeden koleś miał łzy w oczach jak sobie gadaliśmy o szkarłatnej bestii aż dotarliśmy do przynależności świadków do ONZ. Czuł się oszukany, okłamywany i nie wiem co go bardziej bolało to że jego okłamywano, czy to że on chodził i głosił kłamliwe nauki, a więc sam był kłamcą ?