Moim zdaniem w świetle mojego poznania:
Przypadek 1. Tylko wierzący prowadzi innych do poznania Słowa, Chrystusa ucząc i pouczając w świetle tej wiary.
Przypadek 2. Każdy człowiek może być narzędziem Boga (nawet ateista, czy antyteista) w tym sensie może On przyczynić się w jakimś stopniu, sam nawet nie będąc wierzącym czy nawet świadomym tego faktu.
Przypadek 3. Są różne drogi do Boga w sensie doświadczeń egzystencjalnych, poznawczych (czasem przez upadek i wołanie z dna świeckiego "piekła", śmierć bliskiej osoby, zawiedzenie, religię, etc.). Także bez udziału kogokolwiek, gdzie żywe słowo i pragnienie Boga oddziałuje z mocą.
Wszystkie te przypadki jednak łączy jedno jak napisałaś Nowa. Nikt nie może przyjść do Boga jeżeli Ojciec do siebie go nie pociągnie. W jakimś stopniu objawi, czy da się "ujrzeć".