I teraz uświadomiłem sobie, że ja dokonałem swojego "coming outu" na całe lata przed Robertem! Przegapiłem zajebistą okazję, bo i książkę mogłem wydać (nawet kiedyś córka mi powiedziała "tato, jak byś napisał coś w stylu 'wszystkie kobiety mojego życia' to byłby bestseller", nie wiedziała nic o facetach), i kasy przy tym zarobić, a jakbym jeszcze podał do sądu Strażnicę (jak teraz kombinuje Robert), to mógłbym się do końca życia bujać w Tajlandii czy innym Bangkoku z fantastycznymi ladyboyami...
W tym momencie moich przemyśleń, muszę się zgodzić z Uncją - "kisnę z zazdrości"... Life is brutal.