Wszystko o czym napisałeś, zapewne się zgadza ale tu chodzi o zasadę uczciwości wobec wyznawców...
Po pierwsze dlaczego Morris nie nabył sam lokum będąc na emeryturze, przecież zapewne posiada odpowiednie środki?
Po drugie, dlaczego nie informuje się o tym chcąc być transparentnym członków organizacji?
I wreszcie po trzecie, skoro mówi się na kongresach że niedługo ma być Armagedon, to po co inwestować w nieruchomości-zasada wiarygodności!
Dla mnie wygląda to jak "kupczenie" rzeczami materialnymi, aby być może zamknąć usta osobie jaką był Anthony w zarządzie korporacji o znamionach sekty
Nie widzę w tym działaniu nieuczciwości wobec współwyznawców. Kupili nieruchomość, która do nich wróci za 10 czy 20 lat, zapewne w niezłym stanie i z wyższą wartością. Przeciętny świadek z dobrze spranym mózgiem powie ci, że to dobrze zarządzane mienie Pana i z tych środków można będzie w przyszłości wiele działać, a teraz trzeba się zająć bratem Morrisem - Jehowa nie zapomina o miłości okazanej jego imieniu, itd.
Skąd założenie, że Morris ma swoje własne środki? Być może w CK nadal jest tak, jak opisywał to Raymond Franz, to znaczy że oni dostają grosze na bieżące tematy i co do zasady, nie muszą się martwić o jutro, ale majątku też nie gromadzą. W zasadzie nie ma dowodu na to, że jest inaczej, a jak widać jak tylko pojawiają się jakieś dokumenty, które mogłyby tego dowodzić, to wychodzą na światło dzienne tak jak ten, o którym teraz dyskutujemy.
Kto mówi, że organizacja chce być transparentna wobec swoich członków? Zdaje mi się, że nawet ta organizacja nie twierdzi, że tak jest. Zapewnia co chwilę o tym, że mogą być pewni, że środki są wydawane mądrze i zgodnie z wolą Jehowy, ale to coś innego niż twierdzenie, że jest się transparentnym.
Do tego z armagedonem nie chce mi się odnosić... To taki argument spoza organizacji, ludzi takich jak ja czy ty, ale jak spojrzę na zbory w których byłem, to przekrój jest podobny do przekroju społeczeństwa. Są bezrobotni, są pracownicy, są przedsiębiorcy. Na Strażnicy czasem się powie, że materializm jest zły, ale 90% świadków mając okazję zarobić od razu wiedzą, że to przecież nie jest materializm. Zasadnicza różnica jest taka, że większość z nich nie szuka okazji samodzielnie do tego, żeby zarobić więcej, ale jak okazja pojawia się sama, to robią pieniądze. To wskazuje na to, że nawet dla świadków te naciski na armagedon, na niegromadzenie niczego zdają się nie być zbyt silne.
Jak to co napisałeś ma się do sytuacji chociażby zwalnianych betelczyków czy pionierów specjalnych w Polsce?
Którzy wykopani z wygodnej posadki dostają wilczy bilet tylko w jedną stronę?
I żadnego lokum chociażby za te tylko (Twoim zdaniem) 250 tys zł nawet tylko dożywotnio?
Ilu takich wyrzuconych na bruk może na takie łaskawe potraktowanie liczyć?
Pamiętasz chociażby ogrodnika Wirę jak go Nadarzyn potraktował?
Tak go potraktowali, że popełnił samobójstwo
A ilu takich podobnych może było, o których nic nie wiemy!
A jak się ma uczciwość CK wobec wielomilionowej rzeszy śj na świecie?
A gdyby odwrócić to wszystko co napisałeś i zadać pytanie takiemu wyrzuconemu na bruk betelczykowi?
Czy nie byłby zadowolony chociażby z takiego rozwiązania po wyrzuceniu na zieloną trawkę?
Jak taki by zareagował nawet w Polsce, otrzymując na start taki prezent w postaci domu choćby tylko za 250 tysięcy polskich złotych?
A Ty mówisz, że nic się nie wydarzyło?
Dzień jak co dzień?
Chyba trochę pojechałeś po bandzie.
Czy to jest uczciwe wobec takich betelczyków, można dyskutować. Oczekiwanie, że każdy po zwolnieniu z pracy dostanie to samo, jest co najmniej naiwne, jeśli wręcz nierealistyczne. Wyobraź sobie, że każdy pracownik dostaje odprawę w wysokości 250 tys. złotych - bez względu na to ile przepracował, co zrobił itd. Technicznie jest to niemożliwe. Prezesi zazwyczaj ponoszą większą odpowiedzialność, wobec czego mogą czerpać większe korzyści z tego, co robią. Zdaje się, że taka praktyka była stosowana przez biblijnego Pawła, chociaż oczywiście wtedy nie na taką skalę (swoją drogą ludzie też to krytykowali). Nikt nie obiecuje, że każdy będzie potraktowany tak samo, a że ludzie sobie wyobrażają nierealistyczne rzeczy, to inna kwestia.
Jak dla mnie to jest sekta, banda kłamców i manipulatorów. Nie zmienia to jednak tego, że zasady funkcjonowania różnych organizacji są do siebie bardzo podobne, chociażby ze względu na występowanie jakiegoś rodzaju hierarchi, podziału obowiązków, stanowisk itd.
Pytasz "Jak taki by zareagował nawet w Polsce, otrzymując na start taki prezent w postaci domu choćby tylko za 250 tysięcy polskich złotych?" znów zapominając o tym, że Morris nie dostał domu. Morris dostał prawo do użytkowania nieruchomości. Dom należy cały czas do organizacji, od której jest zależny, a z którą - jak ewidentnie widać - nie jest mu do końca po drodze.
I to jest końcówka życia, podsumowanie. Odebrano mu pozycję, odebrano o nim pamięć, zdegradowano go i nawet dom w którym zamieszkuje nie jest jego, choć całe życie pracował dla firmy budowlanej. Cokolwiek się działo w Betel, gość jest przegrany. Ani się nie dorobił, ani się nie upamiętnił.
Dokładnie tak jest. Ci, którzy tego nie rozumieją, przedstawiają to, jakby koleś wygrał życie, no ale nie wygrał. Spadł z tak wysokiego konia, że nie jeden po takim upadku byłby martwy. Rzeczywiście, "ustawiony do końca życia"... Spójrzcie na sytuację szerzej.
Ostatecznie, takie dyskusje o moralności oraz o tym, co zrobili, można prowadzić w gronie "sług Bożych", którzy ufają, że to organizacja Boża, ale zaczynają mieć wątpliwości... Dla nas tutaj obecnych wydaje mi się, że powinno być to pozytywnym zaskoczeniem, jak została rozwiązana ta sytuacja. Ja wiem, chcielibyście, żeby okazało się, że ma prywatną wyspę na Bahamach, do której stoi przycumowany 43 metrowy jacht, wartość majątku wyciekła na kwitach i wynosi 317 mln dolarów, a majątek w ogóle został przekazany przez 17 firm-córek Watchtower Tract Society... no ale nie, nie dziś
poczekajcie do następnego razu. Wiem też, że to burzy wasz światopogląd, ale może jednak warto wziąć pod uwagę, że Ciało Kierownicze naprawdę wierzy w to co robi?