„Jedną z najtrudniejszych prób posłuszeństwa dla niektórych rodziców są kontakty z wykluczonym dzieckiem. Pewna matka, której córka została wykluczona i wyprowadziła się z domu, przyznaje: »Szukałam w naszych publikacjach różnych furtek, żeby móc spędzać czas z córką i wnuczką«. Ale mąż życzliwie pomógł jej dostrzec, że nie są już odpowiedzialni za córkę i powinni być lojalni wobec Jehowy” (Strażnica marzec 2018 s. 31).
„Esther, której ojciec został wykluczony, mówi: »Często płakałam, bo zrozumiałam, że tata nie odpłynął od prawdy. Podjął świadomą decyzję, że nie będzie służył Jehowie. Kocham go, więc kiedy został wykluczony, ciągle się martwiłam, co z nim będzie. Miałam nawet ataki paniki«” (Strażnica wrzesień 2021 s. 27).
„Jehowa rozumie, jak druzgocące jest odejście kogoś bliskiego od prawdy (...) Kiedy brat zostawia Jehowę i swoją rodzinę, jego żona i dzieci bardzo cierpią” (Strażnica wrzesień 2021 s. 27).
Nie ma to jak mąż, który tak ŻYCZLIWIE pomaga żonie w odgrodzeniu się od własnej córki...!
Mnie zasmuciły daty tych artykułów: 2018, 2021 rok!
To znaczy, że przez cały czas to jest ich aktualne stanowisko!
Nie ma żadnej "poprawy", rodziny cały czas są niszczone! TU I TERAZ!
Niszczeni są ludzie! Oni nawet potrafią napisać, że dziewczyna miała ataki paniki... sami przyznają się zatem jak destrukcyjny dla ludzi jest panujący w organizacji ostracyzm!
W sekundach miedzy ogloszeniami a modlitwa koncowa mialbym napisanego i wyslanego maila, ze odchodze.
Ewentualnie wyszedl bym z sali w trakcie ogloszenia.
Ale w sumie jako PIMO wiedzialbym o takim ogloszeniu kilka / kilkanascie dni przed jego odczytaniem, to list o odlaczeniu przyniosl bym na to samo zebranie.
Byla by to jedna z tych 3 opcji, kazda ograniczala by chwile miedzy oficjalnym ogloszeniem a moim odejsciem do sekund.
W połowie czytania "Kryzysu sumienia" byłam już pewna, że nie chcę być Świadkiem. Byłam pewna, że chcę natychmiast "rzucić papierami". JEDYNE co mnie przed tym powstrzymywało, to ostracyzm, wizja utraty kontaktów ze znajomymi ze zboru.
Ta obawa sprawiła, że zamiast rzucić papierami w tamtym momencie, czekałam jeszcze 1,5 roku zanim oficjalnie odeszłam!
Dlaczego czekałam te 1,5 roku? Bo wtedy byłam jeszcze na etapie naiwności, że ci ludzie się mną jakoś interesują. Ale tak naprawdę to było żebranie o miłość.
I zrozumienie tego (połączone z utratą nadziei) zajęło mi właśnie dodatkowe 1,5 roku.
Można śmiało powiedzieć, że byłam jak pies, który stracił już nadzieję, że dostanie karmę do miski... ja już czekałam tylko na jakiekolwiek resztki, nawet przeterminowane.
Dzień mojego odejścia z organizacji to moment, w którym zdałam sobie sprawę, że na takiej diecie resztkowej można zwyczajnie zdechnąć. Nie dostałam tego dnia nawet okrucha zainteresowania.
W organizacji żebrałam o miłość, a w zwyczajnym świecie nie muszę żebrać.
Nie nastawiam się na to, że ktoś musi się mną bardziej interesować tylko dlatego, że nazywa mnie "siostrą".
W końcu uwolniłam się od tego fałszywego "bratowania" i "siostrowania". Teraz moje relacje z innymi są autentyczne, bez udawania.
Z jednej strony szkoda mi kilku znajomości ze zboru. Z drugiej strony muszę patrzeć na własne szczęście, a nie na cudze. Nie mogę całe życie się męczyć tylko dlatego żeby zadowolić innych! Nie mogę całe życie być żebrakiem.
To było bardzo uwalniające doświadczenie. Wieloletnie przygnębienie, które miałam w sobie będąc w organizacji, po prostu mi zniknęło!
-----------
Kiedyś rozmawiałam z jednym (aktualnym) Świadkiem, który szacował, że po zniesieniu ostracyzmu z organizacji odeszłaby 1/3 ludzi. A ja się poważnie zastanawiam czy nie byłoby to zdecydowanie więcej!
I jeszcze jedno pytanie - ile osób nadal chodziłoby głosić / stać przy wózkach z literaturą, gdyby nie było nakazu głoszenia? Obstawiam, że 3 % tych najbardziej gorliwych co im się nudzi w domu (bo np. są na emeryturze).
Ludzie są trzymani w szachu, bo Strażnica im wmawia, że Jehowa patrzy na nich z nieba i będzie ich karał za kontakty z wykluczoną córką, albo zabije ich w Armagedonie, bo nie stali przy wózku z literaturą.
Gdyby tylko udało im się otworzyć oczy i dostrzec, że to nie są nakazy Boga, tylko LUDZI! Tych z Ameryki!