mam inny styl dyskutowania niż Gremczak, ale chcę zauważyć, że w dziedzinie religii dość często nowe czy nawet "stare ale inne" wierzenia wyglądają jak żart, mimo że ktoś inny traktuje je zupełnie poważnie
wszyscy albo do dzisiaj wierzymy albo przynajmniej kiedyś wierzyliśmy jako ŚJ w dosłownie rozumianą biblijną opowieść o tym że Adam z Ewą zerwali jakiś (nie symboliczny ale dosłownie rozumiany) owoc z fizycznie istniejącego drzewa i z tego powodu Bóg wyrzucił ich z raju - ale dla osoby nie uznającej Biblii za słowo Boże brzmi to jak kiepski dowcip
dla nas, ludzi XXI wieku, "religia" pastafarian (czcicieli Latającego Potwora Spagetti z makaronu) jest żartem a dla niektórych nawet "bluźnierstwem", a dla starożytnych Żydów pierwsi chrześcijanie byli takimi właśnie "bluźniercami", bo mówili coś o spożywaniu krwi, a "każdy Żyd dobrze wie", że krwi nie wolno spożywać i już!
nie chcę wszczynać sporu czy pierwsi chrześcijanie rozumieli picie krwi Jezusa dosłownie czy symbolicznie - chodzi mi o sam fakt bardzo nerwowej reakcji ze strony Żydów z I wieku n.e.
wszyscy albo do dzisiaj uczestniczymy albo kiedyś uczestniczyliśmy w Pamiątce Świadków Jehowy podczas której nikt lub prawie nikt nie spożywa chleba i wina, ale talerzyk i kielich są podawane z rąk do rąk - i wszyscy dobrze wiemy że _istnieją_ tysiące albo i miliony wyznawców chrześcijaństwa którzy taki sposób obchodzenia wieczerzy pańskiej uznaliby za kiepski dowcip (co więcej: nawet na tym forum padały żartobliwe stwierdzenia o "latających talerzach" lub nawet "czcicielach UFO" i raczej nikogo nie raziły)
nie trzeba robić doktoratu z etnografii aby dowiedzieć się że współcześnie w 2022 roku istnieją miliony normalnych inteligentnych wykształconych ludzi którzy (np. w Indiach) oddają boską cześć zwierzętom, m.in. wężom, które dla wielu wyznawców hinduizmu są święte...
zauważcie paradoks, że dla takiego hinduisty "kult mega węża" wcale nie musi być absurdalny...