Dziś wyjątkowo włączyłem zebranko. Jedna myśl dała mi do myślenia. Nie wiem czy to była myśl prowadzącego czy było to bezpośrednio napisane w strażnicy. Była mowa o tym, żeby pielęgnować pragnienie poszerzania zakresu służby. Co w tym takiego niezwykłego? Jest to bardzo delikatny, ale skuteczny sposób utrzymywania wszystkich sj w poczuciu winy. W myśl tych słów nawet jeśli jesteś starszym, pionierem, pionierem specjalnym powinieneś wciąż myśleć o tym, że powinieneś robić więcej. Sprowadza się to do tego, że na jakimkolwiek szczeblu jesteś w świadkowaniu to i tak jest nad tobą kolejny szczebel, na który powinieneś się wspiąć. Nie ważne, że być może jesteś już dużo wyżej niż inni, masz się wspinać, bez końca.
Na wykładzie była mowa o tym, by nie dawać upustu negatywnym emocjom, tylko wszystkie sprawy "zagłaskać", bo przecież Jezus był taki wspaniały i w ogóle (swoją drogą to argument totalnie z dupy, bo Jezus nie raz wkurzył się na faryzeuszy czy na kupców w świątyni). Łącząc te dwie myśli z wykładu i strażnicy mamy gotowy przepis na chorobę psychiczną. Nic dziwnego, że tyle świadków w końcu nie daje sobie rady i trafiają do psychiatry.
Także dzisiejsze zebranko pomogło mi zrozumieć skąd się bierze i jak postępuje proces degradacji psychicznej świadków. Cóż za błogosławieństwo!