skupmy się na tym, jak pandemia wpływa na ŚJ i ich życie.
Odnoszę wrażenie, że świadki zaczynają się wypalać jeśli idzie o zdalne zebrania, nie chce im się już gadać, zapanowała cisza. Jak do końca roku nie otworzą sal, to osłabnie wiara wielu. Ta religia to głównie kontakt osobisty w miejscu kultu plus wyrabianie godzinek, a epidemia zabrała obie te aktywności.
Katolicy do kościołów dalej śmigają, pielgrzymki chodzą, a ci co się zabunkrowali w domach całkowicie, to zawsze mają swoją telewizję trwam, radio maryja, mogą zadzwonić i pogadać z ojcami prowadzącymi. Na moje sytuacja duchowa Babilonu Wielkiego na ten moment jest dużo lepsza niż religii prawdziwej