Ja mam prawie tak samo, tyle ze trochę inaczej. Też wymiotuje na widok wirusa. Teraz nie wiem, czy ŚJ bardziej nie lubią mnie za brak zóma, czy bardziej za niski stan podniety wirusem. To, że akurat niektórzy nie lubią mnie za słabą podnietę ŚJ, jest dla mnie oczywiste. Ciekawe, że wirus zweryfikował wiele znajomości. Pomijając te na plus, które skutkują połączeniem fejzbókowym, to jeszcze są te na anty, które poskutkowały utratą łączności.
Jak się też okazało, potrafimy się pozbierać - bo zasadniczo jesteśmy odporni na wirusy. Co ciekawe, nie ma na to wpływu przynależność religijna. Cieszymy się, że jeszcze żyjemy.
A propo (komu teraz chce się sprawdzać pisownie) wirusa. Pewnie jak o tym pisałem, to niech będzie, że nie pamiętam. Tak sobie siedzimy i mędrkujemy. Jedna osoba przypomina nam jak to w szpitalu walczyła za dziecka o życie. Lekarze orzekali okolice zapalenia płuc. Być może jeden się skapował, że podobnie, ale inaczej to wygląda - na zasadzie pies przed budą, a pies w budzie. Leczenie było tym samym, co udawanie walki z grypą - czyli wszystko, co likwiduje następstwa, a nie przyczyny. Zaczęliśmy tworzyć teorie spiskowe, że ona na świrusa nie zdechnie z racji wytworzenia przeciwciał już dawno temu, zanim niektóre wirusy opatentowano. Jest w tym jakiś sens. O zgrozo, może nosić wirusa, ale nie podda się mu. Ja to rozumiem, ponieważ nigdy na nic nie zostałem zaszczepiony, pomimo braku rejestrowania się do funklubów antyszczepionkowych.
Jeśli jakimś cudem przeżyjemy, to będziemy stanowili dowód ewolucyjny o przewadze organizmów najbardziej przystosowanych do życia.
Kiedyś ktoś dawno temu ostrzegał przed drugą falą powodziową. Z miejsca padło pytanie, czy odkręcał w nocy zawory na zbiornikach retencyjnych.
Warto jeść banany i unikać glutenu. Nie wiem czy warto do domu przyjmować żydów. Podobno roznosili epidemie, to przywędrowali do PL i jakoś mało Polaków wtedy umarło. Przesądni ich wyganiali i do dziś maja epidemie. Gdyby zakup żyda gwarantował przeżycie epidemii to chyba zainwestuje.
Ostatnio chciałem sprawdzić, czy mogę się zapisać do ŚJ. Wyskoczył komunikat, że nie mogę. Myślałem, że kogoś powaliło (by nie pisać jebło). Kolega chciał sprawdzić pochówek rodziców, to mu wyskoczyło, że tacy nie figurują. Przecież pamiętam jak byłem na pogrzebie, więc niech te Internety nie zmyślają. Teraz nie wiem, czy mogę do niego mówić: 'ty sieroto'?
Jest jeszcze lepiej. Dostałem żółtą maseczkę - w sam raz dla ofiary. Mam jeszcze jedną, więc mogę komuś potrzebującemu wysłać. Z miejsca ostrzegam - te maseczki nie chronią przed niczym. W nie się tylko dmucha. Teorie dmuchania postaram się omówić w wątku muzycznym, pod warunkiem, że znajdę jakiś odpowiedni materiał.
Dopisując bez czytania ze zrozumieniem, bo ono przychodzi później. Nie raz słyszałem u ŚJ, że jak nie chodzisz na zebry, to jesteś martwy. Chodzi o znaczenie duchowe obecnie, a w przyszłości może nawet literalne. Jeśli są zómowe zebry, to nieobecni na nich też są martwi. Tak czy inaczej, nie ma czym się martwić. Wiadomo - jeśli mamy mówić o życiu, to trzeba pokazać śmierć. Znów się kłania pradawne stwierdzenie - nie masz fejsa, to nie istniejesz. Nie mam zóma, to nawet nie wiem, że są jakieś świadki. Chyba mam jeszcze wodę w kranie.
Dobrym powodem do istnienia jest pisanie na forum. jak nie piszesz, to świadki orzekną, że nie żyjesz. Kogo to będzie interesowało, że właśnie wtedy żyjesz swoim życiem i nie interesuje cię wirus wczorajszy, dzisiejszy, jutrzejszy. Dlatego trzeba pisać. Dużo pisać. Nie ma co się zastanawiać o czym był ten wątek. Jeśli się zastanawiasz, to nie piszesz. Tym samym nie istniejesz.