Powiedz to Chrystusowi
Jana8:44
"Ojcem waszym jest diabeł i chcecie postępować według pożądliwości ojca waszego. On był mężobójcą od początku i w prawdzie nie wytrwał, bo w nim nie ma prawdy. Gdy mówi kłamstwo, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa."
Dlatego napisałem, że nie jest kłamcą w takim znaczeniu, w jakim zdawał się sugerować cytowany przeze mnie post, co zresztą wyjaśniłem dalej, a teraz zrobię to jeszcze prościej.
Nie powiedział Ewie, że jak zje ten owoc, to stanie się Bogiem, będzie wszechmocna, dostanie w pakiecie Cyfrę+ i najwyższy pakiet Netflixa. Przedstawił wizję, która była najwyraźniej realna. W tym kontekście nie chodziło o to, że bronię Szatana, tylko wskazuję na to, że nie jest kłamcą w rodzaju chłopca, który robi sobie żarty z innych krzycząc, że się pali, a kiedy faktycznie się pali, to nikt mu nie wierzy. Jego kłamstwo nie było oczywiste, a być może nawet nie było kłamstwem, a raczej wprowadzeniem w błąd, próbą obejścia istniejących praw, skomplikowanym wybiegiem, który w określonych warunkach mógł mieć rację bytu.
Zacytowany przez ciebie fragment wskazuje, że "gdy mówi kłamstwo", czyli nie zawsze mówi kłamstwo. Objawienie mówi natomiast, że wprowadza w błąd, co na pewno zawiera w sobie elementy kłamstwa, ale nawet ludzie oderwani od religii często rozróżniają kłamstwo, od zatajenia prawdy, choć jedno i drugie jest złe. Skoro Szatan zaciemnia umysły ludzi, żeby nie przeniknęła dobra nowina, jak to gdzieś (nie pamiętam gdzie) pisze Paweł, to także nie jest to czysta forma kłamstwa, a raczej odwracania uwagi, zatajania czegoś, subtelnego wprowadzania w błąd. Oczywiście, wszystko to jest złe i wiąże się z kłamstwem. Ale z punktu widzenia jego wiarygodności która twórca tematu rozważał, jakoby Szatan jej nie miał, bo jest "notorycznym oszustem", najwyraźniej robi to różnicę, bo wydaje się, że jego oferta została wzięta na poważnie.
Co do nagrania to oczywiście uznałbym, że to idiotki, ale taki komentarz faktycznie zapala w głowie czerwoną lampkę, że może jednak nie warto tak szybko oceniać ludzi.
Co do twojego pytania - może wystarczy spojrzeć na to z innej strony? Nie można zadowolić wszystkich. Pewnej liczbie osób taka relacja wystarcza do tego, żeby uznać historię za sensowną. Ja tak to widzę, ty natomiast możesz widzieć to inaczej. Wydaje mi się, że przypomina to trochę sytuację, w której ktoś oczekuje od Biblii, by w tej znalazła się stała Plancka, ja natomiast nie mam takiej potrzeby. Być może to, co znalazło się w tej relacji o kuszeniu jest wystarczające. Owszem, można by spojrzeć na to w taki sposób, że nie powinno być co do tego żadnych wątpliwości - do tego stopnia, że każdy człowiek na ziemi by uwierzył (bo dlaczego mamy dodać do opowieści kilka szczegółów, które przekonają ciebie, a nie przekonają już kogoś innego? Dodajmy tyle, żeby wyczerpać temat i przekonać, a w domyśle wybawić, wszystkich!). Gdybyśmy to zrobili, na jakiej podstawie miałaby być oceniona czyjaś wiara? Gdyby wszyscy wierzyli, jaką wartość miała by wiara poszczególnych jednostek? Wydaje się, że skoro nie wszyscy wierzą, z jakiegoś powodu takie rozwiązanie jest niemożliwe. Więc zostaje pozostawienie tej historii w takiej formie, w jakiej istnieje. Tak przynajmniej to widzę. Przy czym dojście do takich wniosków wydaje mi się możliwe wtedy i tylko wtedy, kiedy przyjmie się pewien paradygmat, a może raczej "aksjomat", to jest istnienie Boga, który czuwa nad treścią Pisma Świętego. A ponieważ "aksjomat" jest pojęciem matematycznym, lepiej pasuje tu jednak słowo "wiara".
Dokładnie. Jeśli nie znamy wszystkich zmiennych, to nie powinniśmy oceniać za fałszywe zapewnień Rutherforda "Miljony ludzi z obecnie żyjących nigdy nie umrą!"
Można spojrzeć na to dwojako! Możemy uznać, że na zasadzie doświadczenia zweryfikowaliśmy tą odważną tezę wysuniętą przez Sędziego i okazała się nie być zgodną z rzeczywistością. Ale możemy też uznać, że tak naprawdę nie mamy pewności, czy od czasu wypowiedzenia tego "proroctwa" nie żyją jeszcze przynajmniej dwa miliony ludzi, więc teza nadal podlega weryfikacji! (Tego drugiego nie piszę na poważnie jakby co).
Innymi słowy twój post, chociaż kąśliwy [
] i fajnie się go czyta, pomija fakt, że tą tezę możemy zweryfikować i obalić. Natomiast historii biblijnej o której rozmawiamy, nie możemy zweryfikować i potwierdzić, czy też obalić. Można wskazać przesłanki mówiące, że jest wysoce nieprawdopodobne, by ta historia była faktem, ale nadal nie można stwierdzić tego ponad wszelką wątpliwość.
A wracając do Sędziego, to on zwyczajnie przecierał szlaki! Na jego eksperymentach organizacja nauczyła się (tylko trochę) czego nie robić. I tak najważniejsze tezy stanowiące podstawę ich wierzeń, np. naukę o niewolniku wiernym i roztropnym, sformułowali w sposób, który nie pozwala na jej zweryfikowanie. Bo jak dowieść że Chrystus nie przyszedł, albo przyszedł w 1919 roku i ustanowił, lub nie ustanowił niewolnika? Wysoce nieprawdopodobne. Czy niemożliwe?