dziwi mnie że wierzący traktują ewangelię jak protokół z działalności Jezusa, a zanotowane tam jego wypowiedzi jak stenogramy.
bajkowy opis kuszenia na pustyni jasno wskazuje że faktycznie nigdy nie było takiego zdarzenia.
bo gdyby takie zdarzenie faktycznie zdarzyło się to trudno byłoby Jezusa nazwać sługą Bożym
kuszenie propozycją przemiany kamienia w chleb rozpoczyna się słowami że "przystąpił do niego" kusiciel i coś tam wybełkotał, ale Jezus nie chciał z kusicielem gadać, więc kazał mu spadać na drzewo. Okey, nie mam zastrzeżeń...
ale już następna propozycja poprzedzona jest wstępem tak dziwnym że aż kompromitującym dla ewangelisty ("Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni")
jak wyobrażacie sobie takie zdarzenie? Jak diabeł mógł "wziąć Go" i postawić w jakimś miejscu?
nigdy nikt nie miał wątpliwości że nie nazywam się Kamil, nie jadam grzybków, nie paraduję w pidżamie po mieście i nie ma opcji abym ku swemu zdziwieniu znalazł się w dziwnym miejscu o 3:00 nad ranem
więc mieszkańcy Karpacza wiedzą kim jest Sebastian i dlatego nikt Sebastianowi nie proponuje np. wypicie bełta w bramie, bo "rozsądny wydaje się wniosek" że Sebastian nie byłby zainteresowany wspólnym spędzaniem czasu z menelami. Nie ma takiej opcji żeby jakiś menel "wziął sobie" Sebastiana i zaprowadził go na melinę, bo wiadomo że Sebastian tam nie pójdzie.
Sebastiana nie można "wziąć" na melinę, a Jezusa można "wziąć" i jeszcze "postawić go" sobie akurat na narożniku świątyni i jeszcze można wydawać mu polecenia?! Przecież to nonsens!
Gdyby zapytać chrześcijan "czy Jezus był menelem albo alkoholikiem ewentualnie narkomanem" to każdy chrześcijanin oburzy się co to za bluźniercze pytania. Oczywiście że nie był! No to w jaki sposób szatan mógł trzeźwego i nienaćpanego Jezusa "wziąć" i jeszcze "postawić"?!