Jeden gość ma w sprawozdaniu same jedynki. Z góry do dołu. Pytam się, czy zna definicję 'zera'. Zero to zwyczajnie nic. Więc mówię, żeby sobie dopisał zero po prawej stronie jedynki, bo po lewej będzie głupio. W ten sposób otrzyma pełne '10' godzin. Odpowiada, że to nieuczciwe. Więc się pytam, czy uczciwe jest pisanie co miesiąc tych 'jedynek' skoro ani razu gęby nie otworzył? Dzieciak przyłapany na jumaniu lizaka ze sklepu podobną ma minę.
Inny facecik z ta samą przypadłością. Abonament na sprawozdaniu 'jedynkowy'. Rozmowa duszpasterska w obecności sekretarza. Dostał do wglądu swój kartonik z własnymi osiągnięciami. Daje mu długopis i tłumacze, aby zapełnił rubryki do końca, w ten sposób nie będzie nękany przez sekretarza comiesięcznymi telefonami. Zborowy skryba mało nie płacze ze śmiechu, a ten bierze długopis i już chce wpisywać 'jedynki' do końca roku służbowego. Słowo daję, nie wiem jakim cudem niektórzy zostali ŚJ?
Dziewczyna ma abonament comiesięczny w postaci: '4h, 4 odw, 1 st'. Ma dziecko - to nawet zrozumiałe. Nie ma jej na zebraniach. Mąż się z nią męczy - zasługuje na bardziej rozgarniętą. Nawet mu zupy nie ugotowała - taka leniwa. Podpytuje go o to studium z dzieckiem. Przyznał wprost: studiuje z dzieckiem to On nie Ona! Niby leniwa a jednak cwana. Musiała gdzieś doczytać, albo jej ktoś podpowiedział. I tak jeździ od lat. Ciekawe z kim będzie studiować gdy dziecko dorośnie i się wyprowadzi?
Jeden pionier. Rozmowa przy wódce. Mówi otwarcie, że jeśli osiągnął 30h w miesiącu to był max. Zawsze pisał 72, 73, czasem 68. Nie do wytropienia. Do dziś się zastanawiam po co mu to całe pionierowanie? Może dla jakiegoś prestiżu?
Słyszałem (bo nie znam osobiście kobiety) od jednego nieżyjącego przewodnika stada zborowego. Dziewczyna się wyprowadziła i napisała do niego list. To jeszcze w czasach domowych zebrań, kiedy on był jej grupowym, a zarazem odbiorcą sprawozdań. W liście wyraziła ubolewanie, skruchę, czy inne wyrzuty sumienia, że sporą część tych godzinek brała z powietrza, za co przeprasza. Jednak roczniki już wydrukowano.
Też znałem takiego co ze stoperem sobie czas liczył. Był starszym. Taki pedant. Jakoś mu to ktoś wytłumaczył.
Obwodnicy uczą (szczególnie pionierów), że zanim wychodzisz z domu to zadzwoń do kogoś. Powiedz magiczne słowa typu: Biblia, Jehowa, Nowy Porządek Świata, Nadzieja, Bóg, Zmartwychwstanie, etc., i czas już działa na twoją korzyść.
Od lat, ci sami obwodnicy uczą, że czas to jest indywidualna sprawa. Dlatego pytanie końcowe w parze: 'to ile dziś byliśmy w służbie?' jest nie na miejscu.
Rzecz jasna, są też uczciwi ludzie. Jednak ich temat wątku nie dotyczy.