Mój drogi, przyszło nam żyć w kraju skrajnie nieprzychylnym dla mężczyzn. Z rozmów z innymi mężczyznami widzę, że problem jest bardzo poważny.
I dlatego według mojej niepopularnej zapewne na tym forum opinii, to czy ktoś był świadkiem jehowy, katolikiem czy ateistą ma może nie marginalny, ale przeciętny wpływ na dalsze życie. Kraj ( świat) generalnie jest dla mężczyzn ciężki i wielu sobie nie radzi. Zobacz ścianę wschodnią. Rolnictwo upada, kobiety wyjechały do miast, a stereotypowo nieatrakcyjni faceci zostali na ojcowiznach bez perspektyw. Na terenie byłego NRD ta sama sytuacja.
Śmiechy śmiechami, ale nic nie poradzę na to, że Jehowa stworzył mnie z pociągiem seksualnym, który całą młodość dławiłem w sobie i od czasu do czasu rozładowywałem oglądaniem filmów erotycznych
A co do seksu. Moim zdaniem i bazując na moich doświadczeniach, nie jest "aż tak super" jak przedstawia go popkultura. Uściślijmy: jest super, ale nie do tego stopnia by nadawać wyższy i głębszy sens życia. Ale jak ktoś jest prawiczkiem to tego wiedzieć ani rozumieć nie może, więc tutaj wpierw inicjacja faktycznie byłaby wskazana, bo moim zdaniem głównym problemem prawiczka jest problem symboliczny. Nie przekroczył pewnego etapu w życiu. Jak go przekroczy to uzmysłowi sobie, że seks jest czynnością bardzo powtarzalną, kontakt z damskimi narządami płciowymi powszednieje, a nierzadko masturbacja jest bardziej efektywną metodą rozładowywania napięcia.
Co do tej wyzwalającej roli rodziny też bym był sceptyczny. Wiele osób nie lubi rodzin, które założyły. Przeciętna para licząca sobie kilka lat stażu uprawia seks raz w tygodniu, o ile pamiętam statystyki. Stres jest tym mocniejszy, że jak odtąd nie będzie się zapieprzać w robocie jako głowa rodziny, to idzie się na dno nie samemu, ale z domownikami, a problemy ekonomiczne to najczęstsza przyczyna rozwodów. Ja bym rodziny nie chciał, bo nie mam kwalifikacji do tego, by ją w odpowiedni sposób poprowadzić i przekazać odpowiednie wzorce. I czuję się ze świadomością, że to sobie rozstrzygnąłem i uporządkowałem w głowie - bardzo dobrze.