Bity nie byłem . Parę razy lanie załapałem ale nigdy za zachowanie na zebraniach .
Ostatnie baty pasem oberwałem w piątej klasie , bo z uporem maniaka twierdziłem , że cały dzień byłem w szkole a tymczasem spędziłem go z kolegami z klasy na Arkonce , słynnym kąpielisku. Wpadłem jak zwykle przez przypadek . Uwielbiałem WueF

i gdy tylko sie dało graliśmy w piłkę . Na drugą zmianę do sklepu szła mama i wyjątkowo mnie nie zobaczyła na boisku co wydawało się dziwne a dziewczyny z klasy powiedziały , że Harnaś i jeszcze kilku poszło się kąpać

Wcześniejsze pamiętane przeze mnie lanie sprowokowałem sam już nie pamiętam za co ale chciałem się przekonać ile prawdy jest w słowach koleżanek . Dwie siostry , które mieszkały na parterze kamienicy , w której mieszkałem też były dziećmi świadków. Podpuściły mnie , żebym powiedział tacie , że chcę dostać 10 pasów gdy spyta ile chcę oberwać , wtedy się tato zlituje i nic mi nie wymierzy .
Więc gdy nabroiłem tato pyta ile chcę pasów , powiedziałem naiwnie 10 licząc na litość. Zadziałało

.
-10 to nie ale te 5 pasów oberwiesz , kładź się na stołek - powiedział tato.
W szkole klasycznie , łapa linijką , doprowadzenie przez woźnego do dyrektora trzymając mnie za baczki przy uchu aż człowiek unosił się w powietrzu żeby mniej bolało za strącanie orzechów , za granie w piłkę w toaletach , za włożenie szpilki w zamek przed matematyką

Ale bity to nie ,nigdy nie byłem

Do tego ścierką przez łeb to się można powiedzieć nie liczy . Kiedyś mama była w szpitalu i opiekował się nami tata . Przyniósł z pracy butapren , klej w słoiku po musztardzie . Postawił na stole nakrętką do dołu żeby się wymieszał . Zmywał w tym czasie naczynia a ja wpadłem jak zwykle głodny z boiska. Ponoć mi mówił żebym nie ruszał , bo to klej ale kto by słuchał w takich chwilach

gdy chłapaczysko wybiegane i wiecznie głodne . Więc robię sobie kanapkę i myślę :
O musztarda ale super

tylko co za głupek postawił do góry nogami?

Odkręciłem nakrętkę i klej wylał się na obrus . Próbowałem po cichu rakiem wyjść z kuchni udając jak zwykle , że to nie ja

zanim zrobiłem trzy kroki w tył dopadła mnie mokra szmata i ryczący z wściekłością nade mną tato , który prał mnie tą szmatą zamaszyście . Aby się ratować krzyknąłem :
- Wytrzyj klej,!!!! wytrzyj klej ze stołu!!!!! , bo nie dopierzemy. Zadziałało , odpuścił.