Kiedyś jak byłem zaproszony do publicznej telewizji (TV Gdańsk) na program o sektach, to zabrałem ze sobą torbę najróżniejszych książek o sektach.
Chciałem by prowadzący pozwolił wyłożyć je na stół, przed którym siedzieliśmy.
Jako takie dodatkowe ukazanie problemu.
Były różnych wydawnictw i różnych autorów. Miałem ich co najmniej 10 szt.
Redaktor powiedział, że wykluczone, bo byłaby to krypto reklama.

Załamałem się. Bój się Boga, różni autorzy, różne wydawnictwa, a to może być reklama.
A tak w ogóle to pan redaktor sam chciał błysnąć przed widzami, a ja miałem być kwiatkiem do kożucha. Tak bywa. Później odpuściłem sobie media, bo nie miałem do ich gwiazdorstwa zdrowia.
