1. Werbowanie do zboru osób słabych, chorych psychicznie, niewykształconych, skrzywdzonych Upraszczanie publikacji tak, by trafiać do "serc prostych ludzi".
2. Problemy osobowościowe po wyjściu z organizacji, zaburzenia, brak umiejętności podejmowania decyzji i tworzenia relacji.
1. Werbowanie do zborów to obrazowo mówiąc używanie sieci, siatki, durszlaka, albo sita. Jakie masz 'oczka', takie masz frakcje.
Widziałem wykształconych, którzy zostali ŚJ. Niektórzy pracują (lub pracowali) na wysokich stanowiskach. Oprócz skrótów przed nazwiskiem, mają szereg uprawnień, patentów i innych pozwoleń.
Znam też takich 'pokręconych', przez życie czy też z problemami psychicznymi.
Jedna osoba po 3 roku studiów (będąc na czwartym) na gwałt chciała zostać ŚJ. Rodzice normalni, wykształceni, ze środowiska KRK. Mimo mówienia tej osobie o racjonalizacji, używaniu rozumku, logice, itp - nic nie pomogło. Na 4 roku studia rzucone - bo trzeba pionierować. Nic też nie dało ostrzeganie przed koloryzowaniem tzw 'miłości zborowej'. Dziś jest to osoba radykalnie fanatycznym ŚJ. Donosi na wszystkich jak leci. Natomiast ci, którzy chcieli jakoś ostudzić fanatyzm religijnym, a zachęcali do używania umysłu, są postrzegani jako odstępcy. To druga dekada XXI wieku.
Znam też takich ŚJ co ganiają na golasa po ulicy, ponieważ zdawało im się, że nie muszą już przyjmować leków. Niestety, bez tabletek schizofrenia wymykała się spod kontroli. Rozumieli to nawet katoliccy sąsiedzi, którzy służyli pomocą. Oczywiście wszystko wróciło do normy. I nikt nikogo nie porwał.
2. ŚJ mają wszystko poukładane. Znają odpowiedzi na pytanie: skąd tu się wzięliśmy, dlaczego umieramy, co się dzieje po śmierci. To jest proste, bezmyślne życie.
Po wyjściu z tej religii trzeba sobie układać na nowo wszystko. Czyli pytania są te same, ale nie ma gotowych odpowiedzi. I tu niektórzy zaczynają się gubić. Niektórzy szukają praojców w amebie lub pantofelku. Inni przyjęli Jezusa do serca z taką radością, że rozszerzyła się im aorta i zastawki mają do wymiany.
Jak ktoś nie umiał decydować o sobie wcześniej, to teraz też nie będzie umiał. W myśl przysłowia 'kto się urodził ć......, kanarkiem nie zdechnie'.
Ludzie nieśmiali są wszędzie nieśmiali. Jeśli taki został ŚJ i nie nauczył się pokonywania swojej wmówionej wcześniej nieśmiałości, to znaczy, że tkwienie w strukturach ŚJ było bezsensowne, bo niczego go nie nauczyło. Strata czasu.
Zdarzają się takie nieliczne przypadki, co po wyjściu z WTSu, maja przemyślenia pt.: "a może to jednak prawda?". *
* wszystko co powyżej, nie wyczerpuje tematu