Moim zdaniem jest wiele czynników w których każdego z nas emocje będą różne.
Nie wiem jak u innych, bo emocje i decyzje są różne, w zależności od osoby, sytuacji itd.
Tych uwarunkowań jest bardzo wiele, jak sami wiecie.
Napiszę jak było u mnie.
Po obejrzeniu procesu z Australii, od razu podjęłam decyzję, że śj takim, jakim byłam napewno już nigdy nie będę.
Dotarło do mnie z prędkością błyskawicy, że ta religia, to nie może być jedyna prawda o Bogu.
Oglądałam następne wieści internetowe, wszystko jak leciało.
Znikł zakaz zaglądania "na zakazane strony".
Miałam burzę w mózgu, natłok różnych wniosków i moje wnioski, składające się w jedną całość, jak obraz z tysiącami puzzli.
Współgrające z tymi, które wypowiadali ludzie w swoich nakręconych filmach.
Czułam, jak ta droga staje się coraz jaśniejsza, wychodziłam z mrocznego tunelu religijnego, do światła, na wolność.
Oczywiście przeżywałam po następnych obejrzanych materiałach, że to wielki szwindel na kółkach.
Bo spędziłam tam sporo lat, poświęciłam tej korporacji całą swoją młodość.
I oficjalnie jeszcze nie odeszłam.
Ale na wszystko patrzę ze zupełnie innego punktu widzenia.
Mentalnie, dawno mnie już tam nie ma.
Zebrania, zgromadzenia, pamiątki, służba, wszystko poszło w odstawkę.
CIESZĘ SIĘ WOLNOŚCIĄ OD TEJ KORPORACJI !!! I cieszę się, że tę prawdę odkryłam.
Moje życie wygląda zupełnie inaczej.
Odzyskałam swoją tożsamość, której tam mnie pozbawiono.
Wszystko się przemeblowało na pozytyw.
Mogę m.in., służyć pomocą innym, rozwijam się, poznaję nowych, przewspaniałych ludzi.
Zresztą, zawsze dla mnie człowiek, był najwyższą wartością i to się nie zmieniło i nie zmieni.
A jak czasami pomyślę, jaka byłam gorliwa w tym dziele, to dziękuję losowi ...
Że dziś jestem, gdzie jestem i jest mi z tym bardzo dobrze.
I wszystkim życzę tego wspaniałego uczucia.
Pozdrawiam.