Miałam zakładać osobny wątek,ale napiszę tu.Terry mi zaimponował,bo mnie jeszcze emocjonalnie nie stqć na otwartą rozmowę z moimi rodzicami,ale to nastąpi.Źle to znoszę,jestem na antydepresantach i flaki mi sie przewracaja kiedy czytam wiadomosci od "zmarwionych"siostrzyczek.Naszym dzieciom nie odpowiada sie juz na "dzin dobry" i to zborowa pionierka zainicjowała taka hmm krucjatę 🤣Nasze konto na Fb zostalo przetrzepane ,poniewaz poki co nie maja sie do czego przywalic to zaczrli szperac w profilach "odstępców"z naszego miata i Bingo!Rozeszlo sie lotem błyskawicy,ze figurujemy wśród znajomych znanego odstepczucha 🤣Teraz tylko czekac na telefony i wizyty.Wychowalam sie w tzw prawdzie od dziecka,w rodzinie ortodoksyjnych ŚJ i pranie mózgu mialam od biemowlęctwa,bo mama z dumą opoeiada jak skladala mi rączki do modlitwy zanim butlę z mlekiem dostalam...Probowalam rozmawiac z rodzonym bratem(koordynator w zborze)uciął rozmowe slowami,ze sieję herezje.Od tej pory juz nie rozmawialismy.Skonczyly sie wszystkie zborowe przyjaznie,o ktorych sadziłam,ze znacza wiele i przetrwają(o ja naiwna🤦♀️).Jest mi źle,bo ja chyba nie potrafię zyc i moja wiara i zaufanie w ludzi sa bliskie zeru.Wyladowalam w koncu u psychiatry ,dostalam leki i radę by zadbac tylko o swoją rodzinę i siebie...