http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/732921,nasi-nauczyciele-zaczeli-tesknic-za-rozga-i-linijka-a-bicie-dzieci-jest-przestepstwem,id,t.htmlArtykuł nosi tytuł:
Nasi nauczyciele zaczęli tęsknić za rózgą i linijką. A bicie dzieci jest przestępstwem
Straszenie, wyśmiewanie na forum klasy, wyzywanie, obrażanie, wulgaryzmy, wyrzucanie za drzwi klasy, krzyczenie, popychanie, a nawet bicie. To przykłady "metod wychowawczych" stosowanych przez nauczycieli lub dyrektorów szkół, na które w zeszłym roku rzecznikowi praw dziecka, Markowi Michalakowi, poskarżyli się rodzice uczniów. Ten zaniepokojony agresją w stosunku do podopiecznych szkół, w specjalnym wystąpieniu, w ostatnich dniach ubiegłego roku poprosił Ministerstwo Edukacji o reakcję. A problem jest poważny. Bowiem jeśli przyjrzymy się badaniom, jakie na potwierdzenie swoich obaw, przytoczył RPD, okazuje się, że wielu nauczycieli uważa, że część ze wspomnianych wcześniej metod, powinno się w szkole stosować.
Zdaniem 30 proc. z ponad 1200 pedagogów - przepytanych przez Jacka Pyżalskiego, jednego z autorów książki "Psychospołeczne warunki pracy polskich nauczycieli", którą przytacza RPD - są uczniowie w stosunku do których kary cielesne wydają się być jedyną metodą. 15 proc. badanych chciałoby, aby taka kara była dozwolona, by można było postraszyć nią uczniów. Zaś 66 proc. uznało, że są uczniowie w stosunku, do których działają jedynie ostre słowa lub krzyk.
- Agresja nie jest żadnym argumentem, który skłoniłby uczniów do zmiany swojego zachowania - podkreśla Mirosława Jurek, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 37 w Chorzowie, która z dziećmi pracuje od 1985 roku. I jak dodaje: wiele dzieci, które uczyła, pochodziło z dysfunkcyjnych rodzin. - Krzyk, zastraszanie, bicie, w ich przypadku jest powielaniem wzorców, które na co dzień stosują ich opiekunowie w domach - podkreśla.
- Pamiętajmy, że każdy kij ma dwa końce. Bestialstwo niektórych uczniów nie zna granic. Nie możemy zapomnieć sprawy z Torunia, gdzie uczniowie założyli kosz ze śmieciami pedagogowi na głowę. W takich chwilach ręce opadają, a nic nie możemy zrobić - mówi nauczycielka jednej z katowickich szkół, która w zawodzie pracuje od ponad 15 lat. Ewę Mann, nauczycielkę z Zespołu Szkół Techniczno-Ekonomicznych w Radzionkowie, zwyciężczynię ostatniej edycji organizowanego przez naszą gazetę konkursu na "Wychowawcę Roku 2012", liczba pedagogów, którzy uważają, że dla niektórych uczniów stosowanie kar cielesnych wydaje się być jedyną skuteczną metodą, zaskoczyła.
- Nigdy bym nie pomyślała, że aż trzydzieści procent moich kolegów po fachu uważa bicie za dobrą metodę wychowawczą - przyznaje pani Ewa. - Nie tędy droga. Mam wrażenie, że osoby, które przyznały się do tego, źle wybrały swój zawód - dodaje. Problem, który opisujemy, poruszył w swoim wystąpieniu Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. Zwrócił się on do Ministerstwa Edukacji Narodowej z prośbą o reakcję na ogromną liczbę "niewłaściwych zachowań" nauczycieli i dyrektorów szkół w stosunku do uczniów. Chodzi m.in. o bicie, popychanie, wyśmiewanie, wyrzuca- nie za drzwi klasy. W zeszłym roku wpłynęło do niego 160 skarg z całej Polski w związku z agresją w szkołach, z czego aż 100 przypadków dotyczyło agresywnych zachowań ze strony pedagogów w stosunku do uczniów.
Kuratorium Oświaty w Katowicach w 2012 roku otrzymało 19 skarg na agresywne zachowanie nauczycieli. 7 z nich okazało się zasadnych. - Nie było wśród nich przypadków fizycznego znęcania się nad uczniami, ale szykanowanie, wyśmiewanie oraz pozostawianie dziecka bez opieki za drzwiami klasy - mówi Anna Wietrzyk, rzeczniczka śląskiego kuratorium. - Jednak takie zdarzenia nie powinny mieć miejsca.
Poza tym, że blisko co trzeci nauczyciel uważa, że w niektórych przypadkach bicie wydaje się być jedyną metodą wychowawczą, to 66 proc. z przebadanych przez Jacka Pyżalskiego, współautora książki, na którą powołuje się RPD, jest zdania, iż do niektórych uczniów można dotrzeć wyłącznie poprzez krzyk i ostre słowa. - W każdej szkole są agresywni uczniowie, którzy sprawiają problemy, także u nas, mimo to nie wyobrażam sobie, by bić ich czy rozmawiać podniesionym tonem - mówi Barbara Janas, dyrektorka SP 37 w Chorzowie, której placówka w minionym roku została wyróżniona przez MEN. I jak dodaje, wtedy skutek może przynieść spokojna rozmowa, która pozwoli uczniom otworzyć się i pokazać, gdzie znajduje się źródło problemu.
Nauczycielka, którą poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie, anonimowo przyznała, że rozumie osoby, które są zwolennikami "twardszych" metod wychowawczych. - Dziś uczniowie nie mają za grosz szacunku do nas, uważają, że wolno im wszystko. A jeszcze niedawno złe zachowanie karano biciem linijką po dłoni i nikt się nie oburzał. - Ja też obrywałem - przyznaje Florian Brom, dyrektor ZSO nr 11 w Gliwicach. - Świat się zmienił, dziś bicie nie jest sposobem na wychowywanie. O wiele ważniejsze jest, by konsekwentnie egzekwować od uczniów ich obowiązki.
Przestępstwo
Ustawowy zakaz bicia dzieci w Polsce obowiązuje od 1 sierpnia 2010 roku. Głównym inicjatorem traktowania przemocy wobec dzieci jako przestępstwa był Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. Nie ukrywa, że jest to jeden z największych sukcesów, jakie udało mu się dotychczas osiągnąć. Tym bardziej że parlament podejmował tę ustawę przy ponad 70-proc. przyzwoleniu społecznym na bicie dzieci. Po roku jej obowiązywania odsetek osób, które nie widzą w tym nic złego spadł o 9 proc. Czytaj więcej:
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/732921,nasi-nauczyciele-zaczeli-tesknic-za-rozga-i-linijka-a-bicie-dzieci-jest-przestepstwem,id,t.htmlTylko niech nikt mi znowu nie pisze, że uwzięłam się na nauczycielach a temat dotyczy świadków Jehowy.
NIE! Temat dotyczy wszystkich bez względu na wyznanie , pozycję i może warto też zainteresować się "innym podwórkiem" !