Jeszcze jeden artykuł związany z tematem:
https://kobieta.onet.pl/dziecko/starsze-dziecko/9-powodow-za-ktore-w-polsce-mozna-odebrac-dziecko/dm21evn9 powodów, za które w Polsce można odebrać dziecko
AGNIESZKA MAZUR-PUCHAŁA
5-letnia Roksana została odebrana swojej babci i, zgodnie z wyrokiem olsztyńskiego sądu, ma trafić do domu dziecka. Pomimo tego że od urodzenia wychowywana była właśnie przez babcię, do której do tej pory nikt nie miał zastrzeżeń. Gdy kobieta złożyła wniosek o ustanowienie jej rodziną zastępczą dla Roksany, dowiedziała się, że nie ma odpowiednich kompetencji wychowawczych.
Roksana przebywała z babcią od urodzenia. Matka urodziła ją w wieku 16 lat i w zasadzie od początku przerzuciła odpowiedzialność za dziecko na babcię. Od kilku lat kobieta mieszka w Radomiu ze swoim chłopakiem i córkę odwiedza tylko od czasu do czasu. Babcia Roksany nigdy nie utrudniała matce kontaktów z dzieckiem. Za namową pracownic olsztyńskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej wystąpiła jednak o ograniczenie władzy rodzicielskiej i ustanowienie siebie rodziną zastępczą dla Roksany. To miała być tylko formalność, do tej pory nikt nie miał żadnych zastrzeżeń co do tego, w jaki sposób babcia wychowuje wnuczkę.
Tuż przed świętami pani Jadwiga dostała pismo z sądu, z którego dowiedziała się, że nie ma odpowiednich kompetencji do wychowywania wnuczki i że dziewczynka trafi do domu dziecka. Do decyzji przyczyniła się opinia pracownic olsztyńskiego MOPS-u: "W ocenie specjalistów kandydatka nie ma wpływu na postępowanie swojej córki, stąd też nie będzie potrafiła postawić radykalnych działań wobec Roksany. (...) brak odpowiednich kompetencji wychowawczych w zakresie stawianych wymagań dziecku i ich egzekwowania, konsekwencji w postępowaniu z dzieckiem". W opinii przeczytać można również, że kobieta nie jest odpowiednią kandydatką do sprawowania opieki nad dzieckiem. Innego zdania był jednak kurator, który odwiedził Roksanę i jej babcię. W swoim raporcie pisał: "Podczas wizyty zauważyłem właściwe podejście wychowawcze i pedagogiczne Jadwigi Barczak do wnuczki (…) wyraźnie widać, że Roksana czuje się zrozumiana, bezpieczna i kochana. Pomiędzy babcią i wnuczką panują bardzo dobre i pogłębione więzi".
A jednak Roksana została babci odebrana. Wbrew pozorom, w Polsce takie sytuacje wcale nie zdarzają się często. Ustawowo istnieje tylko kilka wyraźnych przesłanek do odebrania dziecka ustawowym opiekunom. Co prawda pani Jadwiga dopiero starała się o ten status, ale nie zawiniła żadnym z poniższych działań. Jak więc mogło dojść do takiej sytuacji? Kobieta na pewno będzie się odwoływać od wyroku, dlatego pozostaje tylko trzymać kciuki, by tym razem sąd wziął pod uwagę dobro dziecka.
A jakie są przesłanki do odebrania dziecka osobie, która sprawuje nad nim prawną opiekę?
I tutaj m.in.
1. Choroba psychicznaJeśli dziecko wychowywane jest przez rodzica, u którego zdiagnozowano trwałą chorobę psychiczną (na przykład schizofrenię, psychozę, głęboką depresję), zostanie ono odebrane. W takiej sytuacji mama lub tata nie jest w stanie należycie zaopiekować się swoim potomkiem, nie zaspokoi jego potrzeb, a nawet może stanowić dla niego zagrożenie.Wśród świadków Jehowy jest też wiele osób które cierpią na depresję , schizofrenię. Moja Mama również miała / leczyła się na depresję - świadkiem Jehowy nigdy nie była (z depresji wyleczył moją Mamę rozwód z moim ojcem - dyktatorem / despotą świadkiem Jehowy który nigdy nie został wykluczony bo większą wiarą darzy się swoich ) . Bardzo często zastanawiałam się nad tym , ile krzywdy może wyrządzić literalne odczytywanie Biblii i myślę, że lepiej było jak nie mieliśmy tej księgi wcześniej w domu. Nie oznacza to jednak , że na wszystkich świadków Jehowy patrzę negatywnie - absolutnie nie.
Dzisiaj wiem , że nie potrzeba żadnej religii , ksiąg , poradników aby być etycznym. Jeśli nie potrafimy rozstrzygnąć czym jest dobro a czym zło, brakuje nam empatii.
Moja Mama nigdy nie uderzyła mojej siostry i mnie i nie wyobrażałabym sobie wówczas rozłąki z moją Mamą.
Jeśli mnie pamięć nie myli , to chyba ktoś coś wspomniał, że ojciec z reportażu nie chciał poddać się zweryfikowaniu , badaniom przez specjalistów.......
P.S. Zgadzam się również z tym co napisała Estera - mianowicie:
"Ale za czasów komuny, kto tam w to wnikał, nawet sąsiedzi siedzieli cicho, nie wnikając, że jakieś dziecko wrzeszczy z bólu za ścianą".Ja również bardzo dobrze pamiętam te czasy , poza tym wówczas na nikim bądź prawie na nikim nie robiły wrażenia sceny sfrustrowanych , wrzeszczących na swoje dzieci na ulicy rodziców.