Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Cześć, jestem tu zupełnie nowa  (Przeczytany 8015 razy)

Offline siostra2007

Odp: Cześć, jestem tu zupełnie nowa
« Odpowiedź #30 dnia: 27 Maj, 2015, 13:53 »
Witaj, jeśli TU dotarłaś, to TAM już długo nie wytrzymasz ;D.

no nie


Offline M

Odp: Cześć, jestem tu zupełnie nowa
« Odpowiedź #31 dnia: 27 Maj, 2015, 17:41 »
Witaj siostro, ja jestem w podobnej pozycji, choć może o krok dalej, bo już nie mam zadnych watpliwosci co do organizacji i jej Boskiego poparcia (a raczej jego braku). W tej chwili trzyma mnie "tu" jeszcze tylko troche niepozalatwianych spraw. Rozumiem, ze pewnie nie jest ci łatwo, ale nie przejmuj się. Z czasem jest coraz lepiej, tym bardziej, jak upewnisz się osobiscie co do tego, w co wierzysz. Najgorzej jest mieć wątpliwosci, bo wtedy masz poczucie winy i nie wiesz czy dobrze robisz...
« Ostatnia zmiana: 27 Maj, 2015, 17:43 wysłana przez M »


Offline siostra2007

Odp: Cześć, jestem tu zupełnie nowa
« Odpowiedź #32 dnia: 28 Maj, 2015, 12:50 »
Witaj siostro, ja jestem w podobnej pozycji, choć może o krok dalej, bo już nie mam zadnych watpliwosci co do organizacji i jej Boskiego poparcia (a raczej jego braku). W tej chwili trzyma mnie "tu" jeszcze tylko troche niepozalatwianych spraw. Rozumiem, ze pewnie nie jest ci łatwo, ale nie przejmuj się. Z czasem jest coraz lepiej, tym bardziej, jak upewnisz się osobiscie co do tego, w co wierzysz. Najgorzej jest mieć wątpliwosci, bo wtedy masz poczucie winy i nie wiesz czy dobrze robisz...

Wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Niestety, tak jak mówisz, pozostają kwestie rodzinne. Mężowi i mi zależy na kontakcie z rodzicami, kochamy ich i nie wyobrażamy sobie oziębłości w naszej relacji albo całkowitej separacji z nimi. Jedyne, nad czym się zastanawiamy, to w jaki sposób przestać być świadkami, nie raniąc ich aż tak mocno. Wewnętrznie czujemy, że szczery list połączony z rozmową z rodzicami załatwiłby sprawę, ale nie jesteśmy pewni, jak rodzice to przyjmą, w końcu ich umysły są zaślepione. Myśleliśmy, że najłatwiej byłoby, gdybyśmy zostali za coś wykluczeni przez organizację, a rodzice odebraliby to, jako "wyrok" niesprawiedliwy, zbyt surowy, może nawet w ten sposób zmieniliby nieco swój stosunek do ŚJ.


Offline Kitty

Odp: Cześć, jestem tu zupełnie nowa
« Odpowiedź #33 dnia: 28 Maj, 2015, 22:46 »
Uważam,że to dość dobry tok myślenia.
Jeżeli do tego byście zagrali osoby skrzywdzone,które bardzo kochają Jehowę i organizację i które myślą o powrocie,to siłą rzeczy rodzice (i inne bliskie osoby) nie śmieliby Was odrzucić,lecz zrobiliby wszystko,by utrzymać z Wami jako taki kontakt.Może nawet mieliby żal do braci za to wykluczenie i zaczęliby się krytyczniej przyglądać temu co się dzieje wewnątrz.
Oczywiście Wasz powrót przeciągałby się w nieskończoność,a z czasem-jak już emocje by ostygły-moglibyście ostrożnie przemycać swoje spostrzeżenia i wnioski.

To jest co prawda hardcorowy scenariusz i wymagałby sporej dawki stalowych nerwów,ale efekt byłby zadowalający dla wszystkich.No,może tylko na początku musielibyście się kryć ze swoimi prawdziwymi poglądami na temat organizacji,ale to byłaby cena za zachowanie rodziny w całości.
Napisanie szczerego listu nic nie da.Żadna szczerość i głębokie uczucie nie wygrały z fanatyzmem i zaślepieniem.Nawet jeśli rodzice chcieliby pójść za głosem serca,to i tak wytyczne organizacji są w tym temacie jednoznaczne.W najlepszym wypadku usłyszycie standardowe wytłumaczenie:"Tak,dzieci kochane,rozumiemy was.Jednakże wiecie co niewolnik mówi o takiej sytuacji i jakie są zalecenia organizacji-żadnych kontaktów z odstępcami! Nawet,jeśli to są własne dzieci.Jehowa jest najważniejszy".

Jeśli poinformujecie rodziców uczciwie o wszystkim,to oni staną między młotem a kowadłem i na nich spadnie obowiązek kombinowania,jak utrzymać z Wami kontakt i nie narażać się na przykre uwagi w zborze.Z tego powodu lepszym wyjściem byłoby chyba zagranie z Waszej strony.


Offline siostra2007

Odp: Cześć, jestem tu zupełnie nowa
« Odpowiedź #34 dnia: 29 Maj, 2015, 08:19 »
Może nawet mieliby żal do braci za to wykluczenie i zaczęliby się krytyczniej przyglądać temu co się dzieje wewnątrz.
Oczywiście Wasz powrót przeciągałby się w nieskończoność,a z czasem-jak już emocje by ostygły-moglibyście ostrożnie przemycać swoje spostrzeżenia i wnioski.

To jest co prawda hardcorowy scenariusz i wymagałby sporej dawki stalowych nerwów.

Trafione w samo sedno. Dokładnie o to nam chodzi. Później, jak słusznie zauważasz, trzeba by niby zacząć szukać i zastanawiać się co i jak. Kiedy minie trochę czasu, a rodzice będą chcieli naciskać na nasz powrót, można podzielić się "nowymi odkryciami".
Nerwów będzie to kosztowało sporo, ale świadkowie są przyzwyczajeni do odstawiania różnych cyrków, więc myślę że by się nie zorientowali, jakby się dobrze postarać i tak jak mówisz udawać obrażonych i źle potraktowanych.