Bzdury piszecie.Świadkowie grają w warcaby,szachy,karty.Tańczą,śpiewają,imprezują-co nie znaczy że chleją.Obchodzą rocznice,wyprawiają wesela,dają sobie prezenty,odwiedzają się towarzysko.
Do tego uprawiają sport,choć nie zawodowo,pracują w szpitalach,szkołach itp.
Może gdzieś na wsi były takie fanatyczne postawy. Przez ponad 30 lat miałam okazję być świadkiem.
Do tego w kwestii krwi nigdy nie byłam naciskana,a kilka operacji w bliskiej rodzinie mieliśmy,z zagrożeniem życia. Żadni starsi przy łóżku nie pilnowali,komitet łączności ze szpitalami też nie ingerował.
Organizacja ma wiele głupot na sumieniu,ale ja czytam,te komentarze o świadkach i dziwię się,skąd je bierzecie.
Polecam film "Knocking"- reportaż o świadkach Jehowy .
Co do wyższego wykształcenia-we Wrocławiu mieliśmy mnóstwo braci na uczelni, niektórzy potem byli w Betel , obwodzie ,inni pozakładali dobrze prosperujące firmy. Studia wyższe godziliśmy z pionierowaniem i nikt się o to nie czepiał. Teraz coś się porobiło,ale tylko wobec starszych i ich rodzin.
Nadal rodzice wysyłają dzieci na wyższe uczelnie i za to nie wykluczają. Chyba,że ktoś zaczyna samodzielnie myśleć,to już gorzej.
Ale młodzi świadkowie dziś mają naprawdę sporą wolność. Ja i dzieci nie chcemy obchodzić świąt,urodzin,
nadrabiać stracony czas.Bo prowadziliśmy mądre,ciekawe życie.Syn mówi,że lubił głosić,bo rozmowy z ludźmi są kształcące,a spotkania ze współwyznawcami fajne. Może dobrze trafialiśmy. Mieliśmy też wpływ na atmosferę w zborze.Ja to wszystko naprawdę miło wspominam.