Ja byłam na dwóch ośrodkach. Nie jako nastolatka, ale już dorosła osoba. I stwierdziłam, że ja się jednak na ośrodki nie nadaję. A główną przyczyną tego była konieczność podporządkowania się narzuconemu przez prowadzącego programowi i niekiedy bezsensownym zasadom. Niby byłam dorosła, a czułam się jak mały dzieciak pod pantoflem (co naturalnie wzbudzało mój opór).
Na jednym z ośrodków byliśmy ze starszym w wieku emerytalnym, który z domysłu dopatrywał się w młodzieży wszystkiego co najgorsze i postanowił trzymać nas silną ręką. Wprowadził nakaz spania od godz. 22.00 lub 21.00 (już nie pamiętam dokładnie).
Zabronił nam siedzenia w nocy (mimo, że było to w innym pomieszczeniu i w ogóle nie było nas tam słychać), tłumacząc to nieudolnie tym, że:
1. zużywamy prąd świecąc żarówkę w tym pomieszczeniu
2. musimy się wyspać... i nie ważne, że komuś nie chce się spać o godz. 22.00. Ma się położyć spać i koniec!
Wprowadzał jeszcze inne absurdalne nakazy i zakazy, przez co naprawdę czułam się jak małe dziecko. Miałam dość tego ośrodka. Zresztą nie tylko ja. Jedna z uczestniczek deklarowała, że będzie na nim przez 2 tygodnie, ale "uciekła" już po tygodniu. Inni natomiast w humorystyczny sposób próbowali się uporać z dyktatorem robiąc jego kukłę z miotły ubranej w jego ciuchy
Na innym ośrodku było znacznie lepiej, ale zawsze znalazła się jakaś maruda, która pojechała na ośrodek po to żeby się wyspać i donosiła na młodzież do prowadzącego ośrodek z prośbą żeby kazał im spać, bo ona zasnąć nie może. Normalnie masakra.
Dlatego stwierdzam... ja się na ośrodki nie nadaję! Nadawałabym się jako nastolatka, ale nie jako "stara baba", ktora nie lubi gdy ktoś mną rządzi i coś mi narzuca.
P.S. Oczywiście mam też miłe wspomnienia z ośrodka. Ale miałam wtedy też przemyślenia - zaczęłam dostrzegać, że głoszenie na ośrodku to po prostu mechaniczne "nabijanie godzin" - z uduchowieniem zbyt wiele to nie miało wspólnego.