Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => ŻYCIE ZBOROWE, GŁOSZENIE, SALE KRÓLESTWA => Wątek zaczęty przez: rychtar w 19 Lipiec, 2017, 21:32

Tytuł: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 19 Lipiec, 2017, 21:32
Witajcie

Z racji, że wakacje są w pełni a w ciągu wakacji organizowane były i są nadal ośrodki pionierskie. Generalnie przedsięwzięcie fajne bo można poznać bliżej członków zboru. Jednak będąc na kilku ośrodkach (w sumie chyba na pięciu byłem) zauważyłem, że wielu ludzi traktuje ośrodek jako łatwy sposób na podryw, inni jako tani sposób na wakacje.

A jakie Wy macie doświadczenia osobiste / zasłyszane z ośrodków? Czy słyszeliście jakieś dziwne, ciekawe, niewiarygodne historie?
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 19 Lipiec, 2017, 21:44
 Byłam raz, same kobiety, jechałyśmy z jednym starszym małą grupką do miejscowości Ropa koło Gorlic. Żeby było zabawniej nasi gospodarze, przesympatyczni ludzie nazywali się Smoła, co w tamtym regionie było bardzo popularnym nazwiskiem.
Miała do nas dołączyć druga grupa z innego regionu Polski, miałyśmy nadzieję, że tam będą mężczyźni choć dla okrasy, niestety tamta grupa miała takie same nadzieje w stosunku do nas. ;D
Był wielki babski ośrodek i choć żadna strona początkowo nie była zachwycona, to był naprawdę bardzo udany wyjazd.  ;D
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: czarnaowca w 19 Lipiec, 2017, 21:52
Ja tez byłam raz kiedyś, na Kaszubach. Jako nastolatka. Faktycznie, były to bardziej wakacje- ośrodek trwał 3 tygodnie, 30 km od morza, nad którym bylismy co tydzień. Poza tym namioty, codzienne ogniska, blisko jeziora (albo dużego stawu). Moj zbór był młody, wiec było sporo młodzieży akurat był wysyp "nowoochrzczonych" - jechaliśmy po kongresie, na którym chrzest brało 13 osób z naszego zboru. To był fajny czas, sklep mieliśmy jakieś 4 km od obozowiska (spaliśmy na terenie należącym do naszego brata, na którym stał opuszczony dom; mili ludzie, głosiliśmy po wioskach, wszędzie nas dobrze przyjmowano a lato było wyjątkowo ciepłe tego roku. Miło to wspominam i z sentymentem. Nie było żadnych afer a czas mijał wspaniałe.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 19 Lipiec, 2017, 22:03
Miło to wspominam i z sentymentem. Nie było żadnych afer a czas mijał wspaniałe.

No właśnie byłem na ośrodkach gdy jeszcze nie było żadnych afer. Teraz nie chodzę na zebrania już prawie dwa lata, ale gdybym był aktywnym członkiem zboru z tą wiedzą co teraz mam to ni zdecydowałbym się na wyjazd na ośrodek z obawy przed trudnymi pytaniami o afery różne w organizacji.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Julita w 19 Lipiec, 2017, 23:58
Połowa lat 80, piękna zamojszczyzna. Ośrodek zebrany z 3 zborów, idealnie podzielony pod względem wieku i płci. Kwaterunek u starszego małżeństwa - tam spali dziadki w domku, a młodzi w stodole. Siostry spały u młodszych gospodarzy za płotem, starsze wiekiem plotkary w domku, młode ciała na sianie.
1. W trakcie upałów niezabezpieczone jedzenie stało się przyczyną nadmiernego zużycia papieru toaletowego, towaru wówczas luksusowego. Gdy w oczy realnie zajrzała nam groźba używania liści łopianu lub gazet codziennych, przeznaczyłyśmy jedną z sióstr generującą największe straty w papierze na odstrzał i wezwałyśmy do niej pogotowie. Niestety razem z nim przyjechał Sanepid, podejrzewający salmonellę. Czując na plecach ich oddech, uciekałyśmy przed pobraniem próbek do badania do sąsiedniej wsi przez pola.
2. Na odstrzał poszło uczucie jednego brata do siostry. No niby ludzka rzecz, ale ona w zborze zostawiła narzeczonego, a on w domu żonę-anioła. Oni chodzili na  romantyczne spacery po 22.00, a nam kazali spać o tej porze. Po powrocie sprawa oparła się o starszych i ręka sprawiedliwości zadziałała już bez naszego udziału.
3. Na odstrzał poszedł samochód jednego z braci ,wyjątkowo obleśnego typa. Do baku trafiła zawartość cukierniczki. Sprawców do dziś nie ustalono.
4. Mój poważny kandydat na pretendenta do dłoni również trafił na linie do odstrzału. Śmiał poddać w wątpliwość moje umiejętności jako przyszłej połowicy, choć z poświeceniem wyprałam mu ręcznie koszulę na zebranko niedzielne. Koszula się suszyła, przyszedł, przewiesił ją odwrotnie i rzekł : mama tak to robi. Sami rozumiecie, nie dał mi wyboru. Z pewniaka stał się ewentualna opcją, na wypadek, gdy inni mężczyźni wyginęli.
 ;)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 20 Lipiec, 2017, 00:57
4. Mój poważny kandydat na pretendenta do dłoni również trafił na linie do odstrzału. Śmiał poddać w wątpliwość moje umiejętności jako przyszłej połowicy, choć z poświeceniem wyprałam mu ręcznie koszulę na zebranko niedzielne. Koszula się suszyła, przyszedł, przewiesił ją odwrotnie i rzekł : mama tak to robi. Sami rozumiecie, nie dał mi wyboru. Z pewniaka stał się ewentualna opcją, na wypadek, gdy inni mężczyźni wyginęli.
:)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 20 Lipiec, 2017, 08:44

4. Mój poważny kandydat na pretendenta do dłoni również trafił na linie do odstrzału. Śmiał poddać w wątpliwość moje umiejętności jako przyszłej połowicy, choć z poświeceniem wyprałam mu ręcznie koszulę na zebranko niedzielne. Koszula się suszyła, przyszedł, przewiesił ją odwrotnie i rzekł : mama tak to robi. Sami rozumiecie, nie dał mi wyboru. Z pewniaka stał się ewentualna opcją, na wypadek, gdy inni mężczyźni wyginęli.
 ;)

  Podziwiam za poświęcenie, ja nie byłam tak usłużna. :-\
A było to u nas, gdy gościliśmy ośrodek z Wisły.
Amant zaproponował mi podrzucenie swojego prania, bo on był zmęczony po głoszeniu, zaprotestowałam. Wtedy się dowiedziałam..jak chcesz być dobrą żoną, Biblia mówi...żony bądźcie posłuszne...
 Pomyślałam, że mu odpyskuję, ale nie, wpadłam na innym pomysł, odpowiedziałam mu też cytatem...wdzięk żony rozwesela jaj męża, a mądrość jej orzeźwia jego kości. :)
A więc do miski i pierz dorzuciłam od siebie . :D
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Trinity w 20 Lipiec, 2017, 09:41
pojechałam kiedyś na ośrodek rowerowy w bieszczady do takiego domku co ledwie stał taki niebieski coś jak w Konopielce.
tam miało być centrum dowodzenia a my mieliśmy spać pod namiotami
wszystko ok tylko mnie naszła myśl: cóż człowiek ma na codzień kran, łazienke 2 tyg wytrzyma bez - dosłownie
kibelek był jakby na sąsiednim podwórku przechodziło się do niego poprzes wykoszone pokrzywy, kąpaliśmy się nad rzeką ( a w.zasadzie w strumieniu) i było fajnie bo były straszne upały, gorzej miały siostrunie gdy przyszły na nie te dni
byliśmy wszyscy bardzo młodzi przewodził nam młody chłopak.
jeździło się rowerami po tych pagórach pamiętam że miałam rower bez przerzutek
do dziś niewiem jak dawałam rady
pojechałam na ten ośrodek ze złamanym sercem z postanowieniem no more
wyjechałam jako para z prze zabawnym chłopcem oczywiście nic z tych rzeczy nie miało miejsca! było przesympatycznie.
dojechał w trakcie tego ośrodka pewien brat straszne ciacho, siostry dosłownie zwariowały na jego punkcie coś jak Banderas było istne szaleństwo facet zrobił obłędną furore a w ostatnim dniu powiedział że ma narzeczoną w zborze. to dziewczynom tak zrzedła mina że przestały się do niego odzywać
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 20 Lipiec, 2017, 11:47
pojechałam kiedyś na ośrodek rowerowy w bieszczady do takiego domku co ledwie stał taki niebieski coś jak w Konopielce.
tam miało być centrum dowodzenia a my mieliśmy spać pod namiotami
wszystko ok tylko mnie naszła myśl: cóż człowiek ma na codzień kran, łazienke 2 tyg wytrzyma bez - dosłownie
kibelek był jakby na sąsiednim podwórku przechodziło się do niego poprzes wykoszone pokrzywy, kąpaliśmy się nad rzeką ( a w.zasadzie w strumieniu) i było fajnie bo były straszne upały, gorzej miały siostrunie gdy przyszły na nie te dni
byliśmy wszyscy bardzo młodzi przewodził nam młody chłopak.
jeździło się rowerami po tych pagórach pamiętam że miałam rower bez przerzutek
do dziś niewiem jak dawałam rady
pojechałam na ten ośrodek ze złamanym sercem z postanowieniem no more
wyjechałam jako para z prze zabawnym chłopcem oczywiście nic z tych rzeczy nie miało miejsca! było przesympatycznie.
dojechał w trakcie tego ośrodka pewien brat straszne ciacho, siostry dosłownie zwariowały na jego punkcie coś jak Banderas było istne szaleństwo facet zrobił obłędną furore a w ostatnim dniu powiedział że ma narzeczoną w zborze. to dziewczynom tak zrzedła mina że przestały się do niego odzywać

Już myślałem, że byliśmy na tym samym ośrodku w Bieszczadach, ale nie zgadza mi się opis osobnego kibelka za pokrzywami :)

Ja kiedyś byłem na takim ośrodku, gdzie na spotkaniu przed ośrodkiem było ostro powiedziane, że żadnego alkoholu. Oczywiście wszyscy przytaknęli na spotkaniu, po czym w połowie ośrodka w niedzielę, po służbie nie wróciło kilku delikwentów. Okazało się, że po zebraniu zgadali się z miejscowymi braćmi i "światusami" na piwo. Coś im się wymknęło spod kontroli i okazało się, że musieli po nich jechać autami. Widok wychodzących czterech sprutych w trupa gości był przezabawny, a jeszcze lepsze było to, że jeden z nich zasnął na trawie i podczas wieczornego czytania Biblii gość zaczął strasznie chrapać i mamrotać coś przez sen :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: HARNAŚ w 20 Lipiec, 2017, 16:06
Byłem kiedyś na ośrodku koło Gryfina, miejsce cudne , nad jeziorem , spanie w namiotach u braci na podwórku. Sporo młodzieży i zabawnych ludzi. Prowadzacy ośrodek ,starszy zboru w służbie był tylko dwa razy bo złapał bakcyla wędkarstwa :D , ze mną siedział bo ja wędki miałem. Jak raz poszedł do służby to wynalazł w szopie jakiś stary motocykl Panonię z wózkiem bocznym , postanowił nabyć i przypchać na teren ośrodka. Nie było w tym nic aż takiego , gdyby nie fakt , że tylko on i jeszcze jeden brat byli samochodami dostawczymi . On miał  samochód Tarpana i przywiózł wszystkie namioty . Przed pakowaniem się powrotnym ogłosił ,że najpierw musi motor zapakować ,bo to unikat a namioty jak się zmieszczą to weźmie.Namioty owszem zmieścił ale nic ponadto i cała grupa grubo ponad trzydzieści osób dworzec oblegało z przeróżnymi koszami , pościelami itp.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 21 Lipiec, 2017, 20:41
Kilka lat temu słyszałem historię o ośrodku, który zakończył się tragicznym wypadkiem samochodowym. Niestety nie znam żadnych szczegółów, wiem tylko, że miało to miejsce gdzieś w Województwie Świętokrzyskim około 2009 roku.
Czy komuś z Was coś wiadomo w tym temacie?
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: gangas w 21 Lipiec, 2017, 23:52
Byłam raz, same kobiety, jechałyśmy z jednym starszym małą grupką do miejscowości Ropa koło Gorlic. Żeby było zabawniej nasi gospodarze, przesympatyczni ludzie nazywali się Smoła, co w tamtym regionie było bardzo popularnym nazwiskiem.
Miała do nas dołączyć druga grupa z innego regionu Polski, miałyśmy nadzieję, że tam będą mężczyźni choć dla okrasy, niestety tamta grupa miała takie same nadzieje w stosunku do nas. ;D
Był wielki babski ośrodek i choć żadna strona początkowo nie była zachwycona, to był naprawdę bardzo udany wyjazd.  ;D

 No to kto prowadził zebrania i zbiórki???? Baby z chustkami na głowie??? ??? ??? ??? ???
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: HARNAŚ w 22 Lipiec, 2017, 17:13
Jako dzieciak byłem na ośrodku w Kamiennej Górze. Był taki zwyczaj , że po zebraniu dzieciaki miały wyrecytować jakiś  dowolny fragment  Biblii . Wybrałem nie wiem dlaczego 1 Kor. 14 :8. Może jednak dlatego , że dużo osób z tego ośrodka na instrumentach grało. Co by nie mówić i tak pomyliłem ;D
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 22 Lipiec, 2017, 20:41
No to kto prowadził zebrania i zbiórki???? Baby z chustkami na głowie??? ??? ??? ??? ???

 Baby to są wielkanocne. :P
 
 A nie wspomniałam, był z nami z Częstochowy jeden starszy, który ogarniał babiniec i gospodarz był do pomocy.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Exodus w 24 Lipiec, 2017, 18:21
Byłam raz, same kobiety, jechałyśmy z jednym starszym małą grupką do miejscowości Ropa koło Gorlic. Żeby było zabawniej nasi gospodarze, przesympatyczni ludzie nazywali się Smoła, co w tamtym regionie było bardzo popularnym nazwiskiem.
Miała do nas dołączyć druga grupa z innego regionu Polski, miałyśmy nadzieję, że tam będą mężczyźni choć dla okrasy, niestety tamta grupa miała takie same nadzieje w stosunku do nas. ;D
Był wielki babski ośrodek i choć żadna strona początkowo nie była zachwycona, to był naprawdę bardzo udany wyjazd.  ;D

    No proszę proszę ! Jakie nadzieje. A ja myślałem, że jechałyście tam aby wyrwać z sideł szatańskiego złego świata jakieś duszyczki, które zasługują na życie w Raju na Ziemi.
 Coraz bardziej dostrzegam i ubolewam, że myślenie nie jest moją mocną stroną.  :)  ;D
 No dobrze - TaZła.  Przybijam piątkę za szczerość.
   -  Ja tam na ośrodki żadne nie jeździłem.
 Za to z obozów harcerskich wracałem z jakimiś takimi maślanymi oczami i jakby szczuplejszy. Dobrze, że stan ten trwał krótko. Ożywienie następowało przed wyjazdem na kolejny obóz.
Bo wiesz , podobnie jak Wy, tak i my, mieliśmy '' nadzieję'' , że pojawią się harcerki z innego regionu Polski.  :)
 W lesie, jak wiecie, drzew dużo, kory jeszcze więcej. A, że miałem wprawę i ostry scyzoryk to niejedna tropicielka, pionierka ( stopnie w harcerstwie ) otrzymała serduszko i obietnicę

Bardzo fajny watek. Czemu ucichł ?
- Hej Harnaś ?!  Byłeś w Kamiennej Górze ? To rzut beretem ode mnie.
- Hej Esterka ?   A Ty nie byłaś na żadnym ośrodku ? Skrobnij coś.
 Pozdrawiam, bardzo wzruszony, ze nadzieje TejZłej i sióstr z '' tamtej grupy'' okazały się płonne  :)
 Idę po drugą chusteczkę  :)
 
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 24 Lipiec, 2017, 19:10
    No proszę proszę ! Jakie nadzieje. A ja myślałem, że jechałyście tam aby wyrwać z sideł szatańskiego złego świata jakieś duszyczki, które zasługują na życie w Raju na Ziemi.
 Coraz bardziej dostrzegam i ubolewam, że myślenie nie jest moją mocną stroną.  :)  ;D

   Fakt nie myśl tyle :D
Jeśli ktoś uważa, że młodzi ludzie jadą tylko głosić, głosić i jeszcze głosić, a nie liczą na żadne nowe znajomości, mile spędzone popołudnia, to sam siebie oszukuje, albo myśli że młodzież całkiem stetryczała.
Ja najlepiej wspominam mecze siatkówki, gdzie od rana już się myślało, o kolejnej rozgrywce.

Cytuj
W lesie, jak wiecie, drzew dużo, kory jeszcze więcej. A, że miałem wprawę i ostry scyzoryk to niejedna tropicielka, pionierka ( stopnie w harcerstwie ) otrzymała serduszko i obietnicę

 Sadysto, jak mogłeś tak ranić, tak bestialsko ranić te biedne  drzewa.  >:( Nie uczyła pani w szkole, że drzewo też czuje?   Nasza to mówiła...nie skub tych liści, bo ja cię za łeb poskubię i zobaczysz czy to przyjemne.  ;D

Cytuj
Pozdrawiam, bardzo wzruszony, ze nadzieje TejZłej i sióstr z '' tamtej grupy'' okazały się płonne  :)
 Idę po drugą chusteczkę  :)

  Lepiej idź po cały wagon chusteczek.  :P
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Exodus w 24 Lipiec, 2017, 19:49
   Fakt nie myśl tyle :D
Jeśli ktoś uważa, że młodzi ludzie jadą tylko głosić, głosić i jeszcze głosić, a nie liczą na żadne nowe znajomości, mile spędzone popołudnia, to sam siebie oszukuje, albo myśli że młodzież całkiem stetryczała.
Ja najlepiej wspominam mecze siatkówki, gdzie od rana już się myślało, o kolejnej rozgrywce.

 Sadysto, jak mogłeś tak ranić, tak bestialsko ranić te biedne  drzewa.  >:( Nie uczyła pani w szkole, że drzewo też czuje?   Nasza to mówiła...nie skub tych liści, bo ja cię za łeb poskubię i zobaczysz czy to przyjemne.  ;D

  Lepiej idź po cały wagon chusteczek.  :P

O jak miło, że taka szybka odpowiedź. Wiesz, ze chodziło mi o rozruszanie fajnego wątku - prawda ?
 A teraz śpieszę z odpowiedzią więc do rzeczy

 - Na wszystkich lekcjach przyrody nie byłem, drzew jednak nie raniłem. Korę zbierałem ze ściółki
 - Aż tak mocno się nie przeziębiłem. Wagon nie potrzebny.
 - Zaprawdę powiadam Ci dziś  :)  Myślałem, że osoby będące na liście wyjazdu na ośrodek pionierski to takie które odznaczają się czymś szczególnym. Spełniają kryteria jak te, które są uprzywilejowane by stać na stojaku.
 A to jak widzę odkryta moja kolejna prawda , czyli ...wno prawda.
Dlatego też nucę sobie piosenkę Jana Kaczmarka - Oj naiwny naiwny naiwny... Jak dziecko we mgle.. :)
 
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 24 Lipiec, 2017, 19:58
O jak miło, że taka szybka odpowiedź. Wiesz, ze chodziło mi o rozruszanie fajnego wątku - prawda ?
 A teraz śpieszę z odpowiedzią więc do rzeczy

 - Na wszystkich lekcjach przyrody nie byłem, drzew jednak nie raniłem. Korę zbierałem ze ściółki
 - Aż tak mocno się nie przeziębiłem. Wagon nie potrzebny.
 - Zaprawdę powiadam Ci dziś  :)  Myślałem, że osoby będące na liście wyjazdu na ośrodek pionierski to takie które odznaczają się czymś szczególnym. Spełniają kryteria jak te, które są uprzywilejowane by stać na stojaku.
 A to jak widzę odkryta moja kolejna prawda , czyli ...wno prawda.
Dlatego też nucę sobie piosenkę Jana Kaczmarka - Oj naiwny naiwny naiwny... Jak dziecko we mgle.. :)
 

 Tak, tak wiem. Jak się nie da inaczej, trzeba kijem  czasem kogoś rozruszać. :D

Wiedziałam, od małego chodziłeś na waksy! 
Wybacz moją szczerość, ale uważam że jesteś zbyt leniwy aby zbierać korę z ziemi.  ;D
Co do wagonu, zabezpiecz się :) Nie znasz dnia ani godziny, kiedy trzeba będzie wycierać monitor. Wiem po sobie.  ;D
A  gdzie te biedne młode ludzie mieli jechać na  wypoczynek, jak wszystko co ze świata złe, a na takie głoszenie, rodzice byli radzi puścić, jeszcze dali grosz na drobne wydatki.

PS Czy w tej piosence nie ma też czegoś o wagonie?   :o :P
 
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Efektmotyla w 24 Lipiec, 2017, 20:02
Ja ośrodki wspominam z tego że nieodłącznym elementem były 2 rzeczy:

1.) Sanitariaty często w postaci wychodka z kolejkami.
2.) Lodówki zbyt małe do tego stopnia że przy otwarciu wypadały piwa  :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Lisek w 24 Lipiec, 2017, 23:57
Byłem na kilku ośrodkach w życiu.
Bywały takie, gdzie dawaliśmy dobry przykład i budowaliśmy zbór (który, po wcześniejszych grupach był nastawiony mało optymistycznie - jakieś pijańskie harce, rzeźbienie totemów, spanie na ambonie...)
Bywały też inne. Bywało piwko (aczkolwiek nigdy nie było pijaństwa), bywało, że się auto w rowie rozbiło, że całuski przy namiocie i obściskiwania były... echh.... :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: PoProstuJa w 26 Lipiec, 2017, 00:14
Ja byłam na dwóch ośrodkach. Nie jako nastolatka, ale już dorosła osoba. I stwierdziłam, że ja się jednak na ośrodki nie nadaję. A główną przyczyną tego była konieczność podporządkowania się narzuconemu przez prowadzącego programowi i niekiedy bezsensownym zasadom. Niby byłam dorosła, a czułam się jak mały dzieciak pod pantoflem (co naturalnie wzbudzało mój opór).

Na jednym z ośrodków byliśmy ze starszym w wieku emerytalnym, który z domysłu dopatrywał się w młodzieży wszystkiego co najgorsze i postanowił trzymać nas silną ręką. Wprowadził nakaz spania od godz. 22.00 lub 21.00 (już nie pamiętam dokładnie).
Zabronił nam siedzenia w nocy (mimo, że było to w innym pomieszczeniu i w ogóle nie było nas tam słychać), tłumacząc to nieudolnie tym, że:
1. zużywamy prąd świecąc żarówkę w tym pomieszczeniu
2. musimy się wyspać... i nie ważne, że komuś nie chce się spać o godz. 22.00. Ma się położyć spać i koniec!

Wprowadzał jeszcze inne absurdalne nakazy i zakazy, przez co naprawdę czułam się jak małe dziecko. Miałam dość tego ośrodka. Zresztą nie tylko ja. Jedna z uczestniczek deklarowała, że będzie na nim przez 2 tygodnie, ale "uciekła" już po tygodniu. Inni natomiast w humorystyczny sposób próbowali się uporać z dyktatorem robiąc jego kukłę z miotły ubranej w jego ciuchy :D

Na innym ośrodku było znacznie lepiej, ale zawsze znalazła się jakaś maruda, która pojechała na ośrodek po to żeby się wyspać i donosiła na młodzież do prowadzącego ośrodek z prośbą żeby kazał im spać, bo ona zasnąć nie może. Normalnie masakra.

Dlatego stwierdzam... ja się na ośrodki nie nadaję! Nadawałabym się jako nastolatka, ale nie jako "stara baba", ktora nie lubi gdy ktoś mną rządzi i coś mi narzuca.

P.S. Oczywiście mam też miłe wspomnienia z ośrodka. Ale miałam wtedy też przemyślenia - zaczęłam dostrzegać, że głoszenie na ośrodku to po prostu mechaniczne "nabijanie godzin" - z uduchowieniem zbyt wiele to nie miało wspólnego.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Vida w 30 Lipiec, 2017, 21:31
Z mojego jedynego ośrodka (trafiłam na ten bardziej liberalny, który w gruncie rzeczy otworzył mi jeszcze bardziej oczy na to, jak to podejście młodych naprawdę wygląda) najlepiej pamiętam okolicę, w której nocowaliśmy, było to na rzut beretem od cmentarza i miały tam miejsce nocne schadzki (jak romantycznie!), co zakończyło się (po odkryciu tego faktu przez starszego) powrotem delikwentów do domu. ;D Ogólnie nie było tam też zasięgu, więc kto chciał zadzwonić również musiał iść na cmentarz (bo tylko tam był zasięg).

A co do atmosfery, to była bardzo luźna, ponieważ był jeden starszy, a reszta, to sami młodzi, więc robili co chcieli. Były zakradania się do namiotów (chłopcy do dziewczyn i na odwrót), niejedno piwko, oglądanie filmów do rana (takich niekoniecznie "dozwolonych") i problem z tym żeby w ogóle wstać do służby...

Oczywiście wystąpił też problem z toaletą, która po kilku dniach się zapchała, więc trzeba było korzystać z drewnianej "wygódki", co dla niektórych było sporym wyzwaniem :P. Pamiętam to napięcie, kiedy w połowie ośrodka miał być napływ "świeżego towaru" w postaci kolejnych młodych braci, o jakie siostry były podekscytowane! Niektóre wręcz "rezerwowały" sobie wybranych braci. Oj działo się na tym ośrodku, ale to chyba jak na prawie każdym  ;)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Julita w 02 Sierpień, 2017, 13:53
Ta sama zamojszczyzna rok później. Tubylcy uprawiają głównie chmiel, tym z wts-u jednak nie do końca wypada, dlatego imają się hodowli rogacizny tudzież dwunożnych gdakających w ilościach hurtowych.
Śpimy u gospodarzy mocno zaangażowanych w swoją pracę przy zwierzątkach, co wiąże się ze specyficznym zapachem, jakim przesiąknęli, ale tez który się wzmaga z uwagi na panujące upały i zadziwiające uczulenie na środki czystości. Gospodarze ci są bardzo gościnni, ale nie przejmują się naszą obecnością. Do czasu.
Jako, że siostry po większości z  miast pochodziły, więc zużywały hektolitry wody na utrzymanie higieny, a i bracia w niczym im nie ustępowali. A gospodyni tylko obserwowała.
Po kilku dniach chyba zawstydziła się swojej awersji do mycia i postanowiła się hmmmm, odświeżyć, bo z kąpielą niewiele miało to wspólnego.
I wtedy do akcji wkroczył jej może 5 letni syn. Maaaaaamo - ryczał na całe podwórko i resztę wsi. Jedziesz do miasta? Nie, odpowiada matka. To po jaką cholerę się myjesz??????? zapytał 5-latek.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Trinity w 03 Sierpień, 2017, 10:20
kolejny mój ośrodek
pojechaliśmy z ferajną pozbieraną z różnych zborów
znaliśmy sie z widzenia, a na ośrodku mieliśmy się ,poznać'
był chłopak z gitarą który umilał nam wolny czas  piękną grą i śpiewem
czasem przyłączały sie do niego siostrunie i tak śpiewom nie było końca.
nie byliśmy przebraceni i śpiewaliśmy klasykę polską, a że było to dawno temu to i klasyka stara, raz zaintonował piosenkę ,Anna - Maria' Czerwonych gitar
jest to piękna piosenka o takiej ckliwej melodi i tekście (opisuje bo może nie wszyscy znają)
i egdy wyśpiewaliśmy ostatni refren (Anna Maria smutną ma twarz...)
podszedł do nas brat z oczami jak 5 zł i pyta

- to wy o matce boskiej śpiewacie?

na to inny taki śmieszek postanowił go wkręcić

- a to nie wiesz że jest nowe światło?

cisneliśmy bekę z tego przez  wiele lat
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 04 Sierpień, 2017, 01:47
kiedy wyśpiewaliśmy ostatni refren (Anna Maria smutną ma twarz...)
podszedł do nas brat z oczami jak 5 zł i pyta
- to wy o matce boskiej śpiewacie?
na to inny taki śmieszek postanowił go wkręcić
- a to nie wiesz że jest nowe światło?
cisneliśmy bekę z tego przez  wiele lat
:)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 04 Sierpień, 2017, 07:43
Ja kiedyś byłem na ośrodku w Kamieńcu Ząbkowickim. Był to dość dziwny ośrodek bo tereny były wiejsko-miejskie, chociaż w większości miejskie niż wiejskie. Głosiło się prawie tak samo jak w mieście czyli jałowo. Tak samo jak tereny były jałowe tak i towarzystwo ośrodkowe po tygodniu zrobiło się strasznie jałowe. Każdy miał każdego kompletnie dość. Pod koniec ośrodka postanowiliśmy w cztery osoby zrobić taki numer, że chcieliśmy iść razem na jeden teren dość oddalony i zwiać z terenu po czym pojechać pociągiem do oddalonego o kilkanaście kilometrów Kłodzka. Nasz plan był idealny, ale nie przewidział jednej rzeczy, mianowicie jak nigdy wcześniej nie przychodzili miejscowi na zbiórkę tak tego dnia zwalił się ich cały tłum, zwłaszcza gorliwych starszych kobiet i koordynator ośrodka podzielił nas wszystkich, pomieszał z ludźmi miejscowymi i cały plan spalił na panewce.
Nawet w plecaku zamiast literatury miałem do przebrania ciuchy, żeby swobodnie poruszać się po Kłodzku więc w ostatniej chwili musiałem zmienić na szybko zwartość plecaka z "odzieżowej" na "teokratyczną" :)

Na tym samym ośrodku kiedyś było śpiewanie pieśni. Pamiętam jak przyszły miejscowe "artystki", które śpiewały pieśni w stylu country. Wszyscy mieli niezłą bekę z tych "artystek", które nie potrafiły zrozumieć z czego my piejemy :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Lisek w 04 Sierpień, 2017, 23:55
Na tym samym ośrodku kiedyś było śpiewanie pieśni. Pamiętam jak przyszły miejscowe "artystki", które śpiewały pieśni w stylu country. Wszyscy mieli niezłą bekę z tych "artystek", które nie potrafiły zrozumieć z czego my piejemy :)

Jodłowały? ;P
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 05 Sierpień, 2017, 07:39
Jodłowały? ;P

Można to nazwać jodłowaniem :)
Tak czy siak brzmiało to i wyglądało komicznie :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Dianne w 08 Sierpień, 2017, 18:34
Nie chcieliśmy wyrzucać ostatnich dwóch kanapek które zostały ze śniadania, ale jakoś nikt do jedzenia chętny nie był. Brat starszy znalazł na to sposób i stwierdził, że trzeba będzie kogoś wyznaczyć :D
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Gorszyciel w 09 Sierpień, 2017, 09:39
Nie chcieliśmy wyrzucać ostatnich dwóch kanapek które zostały ze śniadania, ale jakoś nikt do jedzenia chętny nie był. Brat starszy znalazł na to sposób i stwierdził, że trzeba będzie kogoś wyznaczyć :D

I naznaczył?
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Dianne w 09 Sierpień, 2017, 12:19
Nie, speszył go chyba gwałtowny wybuch śmiechu :D
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 09 Sierpień, 2017, 12:27
przecież mógł wyznaczyć samego siebie :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 09 Sierpień, 2017, 14:11
Ja często robiłem dowcipy na ośrodkach, najlepiej wychodziło podczas jedzenia i tak np. na śniadanie oprócz standardowych kanapek z pomidorem / ogórkiem / szynką zrobiłem kilka kanapek z nutellą przy czym jedna z nich była z bonusem czyli masło z grubą warstwą soli czosnkowej a na to gruba warstwa nutelli. Mina "szczęśliwca" delektującego się nutellą z czosnkiem i solą była bezcenna :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Dianne w 09 Sierpień, 2017, 20:27
Ale co by nie mówić. Starszy od wyznaczania złoty człowiek, były wojskowy może stąd takie zapędy. Ale jak go spotkałam po wykluczeniu na mieście to podszedł przywitał się, spytał o co chodzi i chciał pomóc wrócić do zboru. Miłe.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 09 Sierpień, 2017, 20:39
Ale co by nie mówić. Starszy od wyznaczania złoty człowiek, były wojskowy może stąd takie zapędy. Ale jak go spotkałam po wykluczeniu na mieście to podszedł przywitał się, spytał o co chodzi i chciał pomóc wrócić do zboru. Miłe.

Takich to ze świecą szukać :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: ogórek kiszony w 09 Sierpień, 2017, 21:43
Pamiętam takie kanapki na ośrodkach. Jako, że jestem, że tak powiem wybredny, to bałem się, że trafię na taką niespodziankę  ;) ale jakoś mi się udało.
Na ośrodkach byłem kilku, kilka razy z mamą i bratem, potem z dwa razy sam. Na jednym z nich graliśmy w zadawanie przeczytania wersetu z Pieśni nad Pieśniami. Kolega miał się z jedną siostrą, więc mu podpowiadaliśmy, by dedykował PnP 5:4. No i w końcu dał się wrobić. Trzy osoby tego nie chciało przeczytać, aż w końcu osoba, ku której była owa dedykacja sama przeczytała (po cichu) i obrażona wyszła. Oczywiście najlepiej to brzmi w wersji z B. Warszawskiej.
Dobre też było PnP 4:5. :)

Na innym pamiętam jak wieczorami siedzieliśmy w kuchni prawie do rana...a rano była masakra wstać :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Abramakabra w 20 Sierpień, 2017, 13:59
Miałem 14 lat i pojechałem na ośrodek gdzieś za Łańcut z matką i młodszym bratem. Któregoś razu cały dzień lało i wieczorem zebrali się wszyscy w stodole żeby pośpiewać pieśni. Jako że to był mój wiek buntu to nie śpiewałem a tylko wpatrywalem się w śpiewnik. W pewnym momencie młody sługa pomocniczy siedzący po mojej lewej stronie sprzedał mi płaskiego w tył głowy, moja młoda główka odbiła się od stołu i wróciła na miejsce. Matka siedziała na przeciwko i do dziś utrzymuje że nic nie widziała. Widzieli to prawie wszyscy i byli bardzo zgorszeni że nie śpiewałem. Wtedy to zapaliła mi się w główce lampka.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: gangas w 29 Sierpień, 2017, 23:05
 I świeci Ci się nadal  :o :o :o :o To fajne łapka, główka, stół= lampka. A noga, dupa, brama ??? ??? ??? ??? ???
Tylko nie mów, że wstałeś od stołu poszedłeś do najbliższej biblioteki, wypożyczyłeś Kryzys Sumienia i zacząłeś czytać. :o :o :o
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: spychszymon4454 w 04 Marzec, 2018, 12:39
W wieku 19 lat byłem na ośrodku, któremu przewodził pewien brat despota. W dniu zebrania ponoć krążyła pewna tajemnicza lista, że pewne osoby mają wyszykować się wcześniej, bo razem z tym starszym mieliśmy jechać na zakupy. Do mnie owa lista nie dotarła. Jakie było moje zdziwienie gdy ów brat wyjechał do mnie z ryjem, że przecież miałem już być gotowy, a ja stałem w kolejce do łazienki. Za karę miałem nie jechać na zebranie i robić kolację. Ciekawa ta kara :D do końca ośrodka się do niego nie odezwałem.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Trinity w 04 Marzec, 2018, 14:12
pamiętam jak miałam jechac na ośrodek gdzieś na mazury z kolezanką i jeszcze jedną sis która miała auto i miałyśmy ją dopiero poznać
my dwie miałyśmy do niej dojechać pociągiem bo mieszkała w innym mieście
objuczone jak woły dotarłyśmy na stacje kolejową
pociąg sią spóźnił z 2 h niebyło komórek
po przyjeździe do jej miasta zadzwoniłyśmy z budki telefonicznej
ktoś powiedział w telefonie że jej nie ma
zdziwiłyłmy się bo miała na nas czekać poszłyśmy coś zjeść
zadzwoniłyśmy jeszcze raz i dalej jej nie było.
postanowiłyśmy do niej pojechać jak było umówione
my plecaki na stelażu większe od nas a jeszcze niosłyłmy w pudełku ciastka z flagowej cukierni z naszego miasta co bardzo mnie wq bo to było ekscentryczne zachowanie mamy mojej towarzyszki która chciała błysnnąć przed braćmi do których jechaliśmy
jak już przyjechałyśmy tramwajem na osiedle z wielkiej płyty szukałyśmy bloku
trafiłyśmy pod zły adres bo nie zauważyłyśmy
że ta siostra mieszka pod 25 c a my poszłyśmy do 25
wieczór już sie zaczynał a my w czarnej dziurze
wkońcu trafiłyśmy pod dobry adres i tam dowiedziałyśmy się
że cała rodzina jest postawiona na nogi i nas szukają
mama tata i ona jeżdżą po mieście i szukają dwóch sierotek z plecakami
myśleli źe nas ktoś porwał, zacikukał sprzedał do burdelu itp
przyjechała na dworzec dlatego jej nie było i musiałyśmy się minąć jak poszłyśmy zjeść
zapakowałyśmy się i w drogę
na mazury dojechałyśmy w środku nocy
ja siedziałam z przodu i walczyłam żeby nie usnąć żeby kierowca nie zasną
zmieniałyśmy się ( a prawko zrobiłam 2 mcu wcześniej)
w końcu dotarłyśmy kierowane mapą i tablicami
ale już na tą wioską było ciężko bo nikogo na ulicy nie dało sie zapytać bo był środek nocy
krążyłyśmy po tej wiosce z 2 godziny aż patrzymy że jedzie na rowerze jakiś pijaczek jak podjechałyśmy to on sie przestraszył i dał dyla
księżyc był w pełni i przez to było lepiej widać
wkońcu znalazłyśmy nr domu i zgasiłyśmy auto.
nie było bramki można było wejść na podwórko bez najmniejszego problemu
szłam pierwsza a za mną one i nagle wychodzi wielki pies i idzie na nas,ale
nie jargał co wziełam za dobrą monete, one zwiały do auta a ja pomyślałam że spróbuje go podejśś i krzyknełam takim.szeptem żeby nie obudzić nikogo
DO BUDY (uda sie nie uda warto spróbować)
patrze a ten bydlak idzie do budy!!!!
poszedł posłusznie do budy i tam został! byliśmy umówieni źe jeden namiot bedzie przygotowany dla nas jak przyjedziemy w nocy i znalazłyśmy go i poszłyśmy spać.
nikt do nas nie wstał nikogo nie obudziłyśmy
rano przywitał nas prowadzący i nawet poszliśmy do służby
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Walt Kowalski w 04 Marzec, 2018, 23:59
Do tego wątku pasują mi słowa piosenki : "ale to już było i nie wróci więcej".
Wspomnienia mam głównie pozytywne, sentymentalne. Była to jedna z niewielu okazji dokładnego poznania ludzi. Zobaczcie jak wiele osób na sali królestwa kogoś gra. Na ośrodku przez 2 tygodnie korzystając ze wspólnego wychodka, po kryjomu otwierając piwko, śpiewając przy gitarze SDM i inne Lady Punki, myjąc się w misce, kąpiąc się w rzekach,  prasując koszule na wersalce itp można było przyjrzeć się ludziom.
Zbiórki bywały o dość nieludzkich porach i młoda gwardia wiecznie zaspana  ;)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: wrzesien w 05 Marzec, 2018, 03:41
Ośrodek w Bisztynku- Prowadzący Wojciech R. - zbór obecny Warszawa chyba Piaski.

Zza płotu leciały jabłka i wyzwiska "Kociarze". Wracały kamienie i wyzwiska "k... Dojedziemy zaraz was". Po czym... to nie były gołosłowne słowa...
Plus był taki że faktycznie już nikt nie nachodził....

Ps. Z perspektywy czasu wykluczono conajmniej 5 osób z tego ośrodka.
Ale jak myślę o każdym ośrodku to mimo że mógł być święty zawsze ktoś z czasem odszedł.
Największy to chyba 10...

Oczywiście nie po ośrodku, tylko z czasem.

Ps2. Córka Wojciecha odłączyła się- zapewne jest na forum- zapraszam ją na priv. Oczywiście pełna anonimowość
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: HARNAŚ w 05 Marzec, 2018, 08:00
Jak juz wspominamy osoby , które odeszły a na ośrodkach się udzielały to warto na zdjęcia popatrzeć kogo nie ma . Jedno z głośniejszych wykluczeń po ośrodku w moim rejonie to była córka N.O Erwina Wyszomirskiego. Kamienna Góra ośrodek.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Gandalf Szary w 05 Marzec, 2018, 08:18
Ośrodek rowerowy lata 90. Jedna para miała się ku sobie. Wspólne rozmowy, służba, znikanie po kolacji. Wreszcie ktoś im zwrócił uwagę, że nie mogą się tak zachowywać. Przypadek, czy też nie (niech każdy sobie wytłumaczy jak mu wygodnie):) młodzi otrzymali dyżur w kuchni razem. Po spóźnieniu się na obiad  (przeciągnęła mi się służba) wchodzę na stołówkę, a tu drugie danie przez nikogo nietknięte. Ja głodny, pytam się o co chodzi? Jeden z bratów mówi do mnie lepiej tego nie jedz. Byłem głodny, na kanapkach od 9.00 rano więc go nie posłuchałem i od razu wziąłem się za mielonego z ziemniakami. Nagle w zębach zazgrzytał mi piasek, a lekko przypalony mielony okazał się w środku surowy. Okazało się, że młodym garnek z ziemniakami spadł na podłogę, a mielone próbowali usmażyć na dużym ogniu i na zewnątrz kotlety były przypalone, a w środku były surowe. Zjadłem ten obiad, a późnym popołudniem pojechałem na odwiedziny ponowne.  Po dwóch kilometrach jazdy na rowerze wylądowałem w krzakach wymiotując dalej niż widziałem:) Później cały ośrodek dociekał jaka była przyczyna, ze młodym nie udało się ugotować tego obiadu:).       
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: on-on w 05 Marzec, 2018, 08:59
Cytuj
Później cały ośrodek dociekał jaka była przyczyna, ze młodym nie udało się ugotować tego obiadu:)
Też na miejscu tego chłopaka pielęgnowałbym uczynki ciała z młodą siostrą :)

Rok 2000, ośrodek rowerowy, spanie w namiotach. Z kolegą rozbiliśmy namiot poza granicami działki, najbardziej oddaleni od grupy. Idąc do głównego obozowiska musieliśmy przechodzić przez ogrodzenie. Kolega z namiotu przechodząc przez dziurę w płocie rozwalił sobie głowę. Skończyło się na wygoleniu tego miejsca i zaszyciu rany w szpitalu. Kilka dni później ten sam chłopak jadąc pod drzewo do lasu przełożył sobie piłę ramową przez przednią kierownicę. Piła spadła na oponę, zablokowała koło, on przeleciał przez kierownicę, cały poodzierany na twarzy wrócił do obozu. W dniu zakończenia ośrodka jechaliśmy wykąpać się w jeziorze. Ten sam kolega wsiadł do Seicento, które prowadził ojciec innego chłopaka. My jechaliśmy za nimi drugim autem. Na zakręcie czołowo zderzyli się z Passatem. Generalnie wyszli wszyscy bez większych urazów (z wyjątkiem kierowcy). Gdy policjant z drogówki zobaczył mojego współlokatora z namiotu zapytał czy to są obrażenia z wypadku.

Na tym samym ośrodku była z nami "siostra Z.", która panosząc się straciła sympatię pozostałych uczestników. Większość jej się bała, ale nie potrafiła jej się przeciwstawić. Przed północą idąc do umywalni polowej potknąłem się o linki odciągające dach od jej namiotu (starego typu, z płótna). Pomyślałem sobie, że trzeba te linki ze śledziami wyrwać, bo ktoś inny znów się przewróci. Po tym jak wyrwałem te śledzie z gruntu dach namiotu się zapadł, ale "siostra Z" wciąż głęboko spała. Rano zrobiła się afera, bo podczas nocnej ulewy woda zaczęła gromadzić się na zapadniętym dachu namiotu i przesiąkała do środka. Tego dnia "siostra Z" zamiast iść do służby suszyła ubrania.

Jeszcze jedna historia z ośrodka, na którym byłem gościem, a nie uczestnikiem.
Ponieważ moja miejscowość rodzinna leży blisko pojezierza często odwiedzały nas ośrodki pionierskie. Niestety w naszym zborze stosunek młodych braci do młodych sióstr wynosił mniej więcej 8:1, więc każdy przyjezdny ośrodek szybko był przez nas odwiedzany. Dowiedzieliśmy się, że w miejscowości 25 km od nas jest nowy, przyjezdny ośrodek.
Zapakowaliśmy się w dwa samochody, pojechaliśmy pod znany nam adres, na działkę do "brata N.". Widzimy, że są namioty, czyli informacje o ośrodku się potwierdziły, ale wszyscy zebrali się w budynku na zebraniu i nikogo na polu nie było. Patrzymy, ktoś wychodzi namiotu. Chcemy go chociaż zapytać skąd przyjechali. Ale... chłopak ma włosy do ramion  ??? Wchodzimy z nim w dialog:
 - Cześć! Skąd jesteście?
 - My z dziewczyną przyjechaliśmy z Polkowic (informacja się potwierdziła, stamtąd miał być ośrodek) - po czym wskazuje namiot palcem, z którego wychodzi dziewczyna w szortach i krótkiej bluzeczce.  ???
Jeden z nas znał parę osób z Polkowic, więc ciągnie rozmowę dalej:
 - Polkowice? Z jakiego zboru?
 - Zbór Kosmos  :o

Zaskoczeni nie wiedzieliśmy o co dalej zapytać. Okazało się, że w tym samym czasie do gospodarza przyjechał jego kuzyn ze świata, który po prostu zrobił sobie z nas jaja :D





Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: listonosz w 05 Marzec, 2018, 16:19
A moj najlepszy osrodek pionierski to byl ten na ktorym nie bylem !
Bracia starsi  ze zboru Szczecin -Pogodno zorganizowali  os.pionierski (nawet nie pamietam gdzie to bylo) i  prowadzic mial go  ktorys ze starszych  , ale cos mu przeszkodzilo i bracia postanowili wyslac mlodego pioniera, sl.pom. aby go zastapil , czyli mnie ...
A ja , mlody , spanikowany , zero doswiadczenia  , po prostu odmowilem .
Troche sie przez to atmosfera popsula miedzy mna a starszymi  i pozniej  , w czasie wizyty NO musialem sie  nasluchac , ze powinienem byc bardziej  elastyczny .  ::)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 05 Marzec, 2018, 16:51
niedawno mnie opowiadano o ośrodku pionierskim który skończył się jednym wielkim "mieszaniem krwi", tzn. pojechało 14 osób (7 kobiet 7 mężczyzn) i w czasie ośrodka doszło do poczęcia siedmiorga dzieci (wg innej wersji ośmiorga bo miały być bliźniaki)

no cóż, mogę tylko jak proboszcz z anegdoty zawołać: zaplanowali taki fajny ośrodek, a mnie nie zaprosili ;) wstręciuchy ;)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: on-on w 05 Marzec, 2018, 19:09
I wszystkie podobne do jednego ojca? ???
Brzmi jak legenda miejska. Akurat siedem par uprawiało seks bez zabezpieczenia i każda z tych siedmiu kobiet miały w tym czasie dni płodne?
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 05 Marzec, 2018, 20:20
I wszystkie podobne do jednego ojca? ???
Brzmi jak legenda miejska. Akurat siedem par uprawiało seks bez zabezpieczenia i każda z tych siedmiu kobiet miały w tym czasie dni płodne?

 Ech Ty człowieku słabej wiary, u szatana wszystko jest możliwe, byle zszargać dobre imię organizacji.  ;D
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Nadaszyniak w 05 Marzec, 2018, 20:48
Moje trzy grosze:

Przewodnik ośrodkowego stada

Towarzystwo młodzieży zawsze lubię, to kwiat przyszłości.
Kiedy czytam relacje uczestników wakacyjnego  „wypoczynku zborowego”  jestem pod wrażeniem, prowadziłem ich wiele- ale jak odbiegały one  od niektórych komentarzy.
Nie jedno słyszałem od innych uczestników takich zlotów,  jak guru wprowadza nakazy i zakazy w takiej grupie i oferuje warunki uczestnikom  dwu-tygodniowego Eldorado.
Jeżeli chodzi o  moje organizowane zloty, nie brałem czegoś gdzie popadnie i co popadnie (choć przyznam otrzymywałem proponowany przez” dowódców twierdzy” takie czy inne miejsce ale odmawiałem, kiedy nie spełniło moich oczekiwań i szukałem dalej na własna rękę a później powiadamiałem ponownie „Twierdzę-N A D ...”)
Zawsze starałem się wyszukać godziwe warunki, domek czy chatkę gospodarzy gdyż wiedziałem, że to również musi się łączyć z wypoczynkiem, dobrym zgranym towarzystwem uczestniczących osób.
Grupę zbierałem od 14-20 osób(nawet jeżeli uczestnik mógł być tydzień czy kilka dni) bo na to miejsce przyjeżdżał ktoś inny.
W takiej grupce miałem jedną rodzinę+ dziecko(bo starsiaki zborowi inaczej patrzą na relacje co było i jak było), dwie osoby słabej płci /doświadczone gospodynie/ a reszta to młodzież- taki przegląd wiekowy oraz dwa lub trzy samochody (koszt pobytu 150-180 zł)
Jeżeli chodzi o tzw. dyscyplinę w grupie była luźna, ciszę nocną młodzi sami sobie ustalali – ale warunek był taki ”wszyscy maja być na śniadaniu i gotowi na wyprawę w teren”
Podwórkowanie  lub czyszcenie klamek w strefie „0”, było penetrowane 5 do 6 godz.
Po obiedzie był czas wolny do kolacji, gdy klamkowi chcieli wyjść poza miejsce obozu”Eldorado” (młodzi chodzili przeważnie w grupce) informowali mnie osobiście .
Dla starszych wiekiem, też był to dobry moment: rozmowy czy  mocny zimny …..
a czasem „ognisty napój”.
Po tygodniowym pobycie, kiedy zauważyłem wychodzące na zewnątrz skrywane wewnętrzne chandry – dla wyluzowania była całodniowa samochodowa wycieczka i znów było raźno i wesoło.
Wszyscy czuliśmy się dobrze, a szczególnie cieszyłem się z radosnej młodzieży, nie taką jak widać  w zborach, tyko dzień dobry piosenka i do widzenia.
I przyszedł na mnie czas pomruku (Ww) jaszczurów i tak zakończyła się zabawa w  przewodnika ośrodkowego stada.



Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Gandalf Szary w 05 Marzec, 2018, 21:06
Parę lat temu NO zaprosił mnie na ośrodek pionierski, który on miał prowadzić. Pojechałem na rowerze,a on zabrał mi samochodem moje rzeczy w tym namiot. Po przejechaniu ok. 40 i dotarciu na miejsce zobaczyłem w jakich warunkach mamy mieszkać. Było to opuszczone gospodarstwo domowe z chlewikiem i oborą. Nie było ani WC, a ani umywalni, kuchnia została zainstalowana w opuszczonym domu. Bracia na sypialnie mieli adaptować sobie chlewik. W nocy okazało się, że w chlewiku zamieszkały nietoperze. Po ciężkiej nocnej walce z Gackami, rano pobiegliśmy do służby, a po południu było zaślepianie Gackom miejsca zamieszkania. Reasumując wytrzymałem trzy dni. Po trzech dniach bez WC, bez mycia postanowiłem się zawinąć z tego ośrodka. Już w pierwszy dzień jak zobaczyłem NO myjącego się wodą z deszczu pozyskaną z rynny to od razu pomyślałem, że to hardkor i , że to nie dla mnie. Na trzeci dzień gdy zacząłem już lekko śmierdzieć postanowiłem się ewakuować. Po przyjeździe do domu od razu zanurzyłem się w ciepłej wodzie w wannie:)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Trinity w 05 Marzec, 2018, 21:32
I wszystkie podobne do jednego ojca? ???
Brzmi jak legenda miejska. Akurat siedem par uprawiało seks bez zabezpieczenia i każda z tych siedmiu kobiet miały w tym czasie dni płodne?

on-on a ja wierzę
bo zawsze na każdym ośrodku wszystkie dziewczyny miałyśmy okresy w jednym czasie
na każdym ośrodku!
to jakaś magia jest
nieraz wracałyśmy ze służby po pierwszym dniu i każda zdychała
także w dzień płodny również mogły mieć w jednym czasie
a poza tym do sedna nie musiało dojść jednej nocy tylko mogło być stopniowo
i każda ma inną tolerancje na ejakulat który może przeżyć do 72 godzin czyli 3 doby
jest czas na zapłodnienie prawda? 
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 05 Marzec, 2018, 23:59
Brzmi jak legenda miejska. Akurat siedem par uprawiało seks bez zabezpieczenia i każda z tych siedmiu kobiet miały w tym czasie dni płodne?
ręki ani "tym bardziej" czego innego uciąć sobie za to nie dam, ale (biorąc pod uwagę okoliczności które przywołała Trynity) opowiadanie wydaje mi się zupełnie prawdopodobne.

Tło organizacyjne tego ośrodka było takie, że każdy z uczestników miał wcześniejszą traumę pobytu na ośrodku pionierskim "z jakimś nawiedzonym", więc padła propozycja aby zorganizować "niefanatyczny" ośrodek pionierski. A kryterium doboru na tenże "luzacki" ośrodek miała być właśnie luzackość i niefanatyczność.

Uczestnicy byli "wychowywani w prawdzie" więc nie mogli powiedzieć rodzicom "ot po prostu każdy zabiera swoją narzeczoną i jedziemy pod namiot" bo dostaliby szlaban na powrót do domu. Musieli ubrać to wszystko w "teokratyczną formułę", a że akurat jeden wyjątkowy luzak (jak wyjaśnił młodzieży) "z powodów nowotworowo-organizacyjnych" dostał zupełnie mu nienależny przywilej sługi pomocniczego, wiec udało mu sie ten ośrodek zorganizować.

Jakby kto nie wiedział czym są "powody nowotworowo-organizacyjne" to wyjaśniam że chodzi o uniknięcie za wszelką cenę administracyjnej likwidacji zboru, który jak wiadomo musi mieć aż 3 starszych. Było sobie 3 starszych ale 1 wyznał przy kawie 2 pozostałym że ma nowotwora i że "za rok a na pewno za 2 lata już się z nimi kawy nie napije". Więc cała trójka (starzy dobrzy kumple, TWA, wszyscy z wybujałym ego) ustaliła że trzeba "na gwałt" kogoś zalecić do zamianowania na sługę pomocniczego, a kolejnym po roku albo nawet po pół roku zalecić do zamianowania na starszego zboru. "Ale nikogo odpowiedniego nie ma" "najważniejsze żeby spodnie nosił". No i tym sposobem starszyzna postanowiła zamianować na sługę kolesia który miał kompletnie wywalone na wszystkie teokratyczne zasady ale "spodnie nosił". Jest facetem, ochrzczony, owoc zdaje, minimalne warunki do zamianowania spełnia.

Na ośrodku młodzież w wieku 16-20 lat, wszyscy "wychowani w prawdzie", wszyscy przemęczeni doskwierającym im na co dzień zbyt rygorystycznym wychowaniem. Zadziałał "efekt puszczonej sprężyny" no i narodziło sie kilkoro dzieci.

Oczywiście, po wszystkim misterny plan ratowania zboru przed reorganizacją upadł, bo NO niesamowicie się sprawą zgorszył i nie skończyło sie na samym pozbawieniu sługi pomocniczego jego przywileju. Poleciała także głowa jego krewnego który go wypromował.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 06 Marzec, 2018, 02:13
na marginesie dodam, że jak na tak wielkie "zgorszenie" to sprawa rozeszła się po kościach "prawie" bezboleśnie: sługa przestał służyć ale zachował członkostwo w zborze, jego krewny stracił przywilej starszego, a pozostałe 13 osób będących uczestnikami tego luzackiego ośrodka zostało ukaranych zakazem występowania w TSKK co na sali królestwa zostało przyjęte z powagą, ale po domach było tematem wielu żartów (bo "ukarani" i tak nigdy nie chcieli żadnych pkt do TSKK przygotowywać). Cud że nikogo nie wykluczono. Wywalony starszy skomentował sprawę krótko i dosadnie: "za kilkanaście lat będzie kogo ochrzcić".
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Nadaszyniak w 21 Marzec, 2018, 02:31
moje trzy grosze:

Na jednym z letnich obozowisk org-a, a było to parę lat temu zaistniała nieprzyjemna sytuacja, która podzieliła grupę – napiszę coś o tym, może kogoś zainteresuje owa historia:

Kiedy rano wstaliśmy na śniadanie, które konsumowaliśmy na tarasie powitała nas piękna upalna bezchmurna pogoda, trudno było wyruszyć na penetrację podwórkowych  terenów „0”, gdyż wiedziałem długo w tym ukropie nie zabawimy.
Wpadła mi genialna myśl, zaproponowałem wszystkim dzień relaksu i pojedziemy na jezioro, trochę wyluzujemy, spędzimy fajnie czas, a obiad zjemy wracając po drodze do kwatery – wszyscy tą propozycją się ucieszyli w obozowisku zapadła radosna chwila.
Poprosiłem wszystkie dziewczyny aby szybko dla grupy zrobiły kanapki, które zabierzemy nad jezioro, chętnie to uczyniły i w przeciągu godziny opuściliśmy kwaterę. Samochodami ruszyliśmy w stronę jeziora.
(ale ta wycieczka miała swój zaplanowany cel, chciałem wykorzystać nadarzający się czas i wyjaśnić zaistniałą poprzedniego wieczora nieprzyjemną sytuację, jaka rozegrała się podczas kolacji) 
Nad jeziorem szybko nam czas upływał, graliśmy w piłkę, pływaliśmy – młodzi wymyślali rożne zabawy, starsza młodzież na leżakach i kocach uraczyła się kąpielą słoneczną.
Kiedy zauważyłem wszystkich rozluzowanych i odstresowanych, zaproponowałem abyśmy zjedli przygotowane kanapki, w trakcie posiłku zapytałem obecnych: Jak uwarzcie: Dla kobiety piersi są ozdobą czy ciężarem ... ?
Nastała długa głucha niewygodna cisza ...,wszyscy wiedzieli, że nawiązuje rozmowę do wczorajszego dnia. 
Myślałem, że ktoś z uczestników zabierze głoś i odpowie na tak banalne pytanie.
Jednak wszyscy czekali w skupieniu, kierując wzrok w moją stronę – co odpowiem – czy zgorszę wypowiedzią młodzież obecną a szczególnie urażę dwudziestoparolatki czy trzydziestolatki... oraz ich mężów na tym letnim zlocie org-a.
Po chwili przerwałem niekończącą się ciszę skomentowałem, cichym, spokojnym głosem powyższe pytanie, które nawiązałem do wczorajszej burzliwej rozmowy przy kolacji.
Stwierdziłem: gdyby dla kobiety piersi były ciężarem – nosiły by je na plecach a jeżeli mają je z przodu to dla ozdoby ich własnego ciała.
Powstało małe poruszenie, napięcie jakie istniało w grupie od poprzedniego dnia prysnęło niespodziewanie, wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać..., nie poruszaliśmy już, tej niezręcznej sytuacji jaka zaistniała do końca letniego zlotu org-a.
/oko wielkiego brata o niczym się nie dowiedziało, pozostało tajemnicą letniego zlotu org-a/  :) :) :)
 
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rabszak w 22 Marzec, 2018, 07:44
Byłem na wielu ośrodkach pionierskich jedne były spoko bo grupa była dobrze zgrana a jeden był taki ,że sami młodzi byli na nim i wiadomo co się działo. Zabawy, imprezy itp głoszenie było na ostatnim miejscu. Pamiętam jak kiedyś pojechałem na ośrodek do Barlinka pod Gorzowem ale tylko na odwiedziny. Pierwsze minuty naszej obecności (przyjechałem z jednym młodym, jeszcze nie był bratem) skończyły się bójką owego młodego i jednego braciszka z ośrodka. Pobili się o jedna siostrę  bo jeden poczuł się zagrożony drugim. Brat będący na tym ośrodku był sługą pomocniczym.
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 22 Marzec, 2018, 21:25
moje trzy grosze:

Na jednym z letnich obozowisk org-a, a było to parę lat temu zaistniała nieprzyjemna sytuacja, która podzieliła grupę – napiszę coś o tym, może kogoś zainteresuje owa historia:

Kiedy rano wstaliśmy na śniadanie, które konsumowaliśmy na tarasie powitała nas piękna upalna bezchmurna pogoda, trudno było wyruszyć na penetrację podwórkowych  terenów „0”, gdyż wiedziałem długo w tym ukropie nie zabawimy.
Wpadła mi genialna myśl, zaproponowałem wszystkim dzień relaksu i pojedziemy na jezioro, trochę wyluzujemy, spędzimy fajnie czas, a obiad zjemy wracając po drodze do kwatery – wszyscy tą propozycją się ucieszyli w obozowisku zapadła radosna chwila.
Poprosiłem wszystkie dziewczyny aby szybko dla grupy zrobiły kanapki, które zabierzemy nad jezioro, chętnie to uczyniły i w przeciągu godziny opuściliśmy kwaterę. Samochodami ruszyliśmy w stronę jeziora.
(ale ta wycieczka miała swój zaplanowany cel, chciałem wykorzystać nadarzający się czas i wyjaśnić zaistniałą poprzedniego wieczora nieprzyjemną sytuację, jaka rozegrała się podczas kolacji) 
Nad jeziorem szybko nam czas upływał, graliśmy w piłkę, pływaliśmy – młodzi wymyślali rożne zabawy, starsza młodzież na leżakach i kocach uraczyła się kąpielą słoneczną.
Kiedy zauważyłem wszystkich rozluzowanych i odstresowanych, zaproponowałem abyśmy zjedli przygotowane kanapki, w trakcie posiłku zapytałem obecnych: Jak uwarzcie: Dla kobiety piersi są ozdobą czy ciężarem ... ?
Nastała długa głucha niewygodna cisza ...,wszyscy wiedzieli, że nawiązuje rozmowę do wczorajszego dnia. 
Myślałem, że ktoś z uczestników zabierze głoś i odpowie na tak banalne pytanie.
Jednak wszyscy czekali w skupieniu, kierując wzrok w moją stronę – co odpowiem – czy zgorszę wypowiedzią młodzież obecną a szczególnie urażę dwudziestoparolatki czy trzydziestolatki... oraz ich mężów na tym letnim zlocie org-a.
Po chwili przerwałem niekończącą się ciszę skomentowałem, cichym, spokojnym głosem powyższe pytanie, które nawiązałem do wczorajszej burzliwej rozmowy przy kolacji.
Stwierdziłem: gdyby dla kobiety piersi były ciężarem – nosiły by je na plecach a jeżeli mają je z przodu to dla ozdoby ich własnego ciała.
Powstało małe poruszenie, napięcie jakie istniało w grupie od poprzedniego dnia prysnęło niespodziewanie, wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać..., nie poruszaliśmy już, tej niezręcznej sytuacji jaka zaistniała do końca letniego zlotu org-a.
/oko wielkiego brata o niczym się nie dowiedziało, pozostało tajemnicą letniego zlotu org-a/  :) :) :)

Może zdradzisz o co dokładnie chodziło? Ta historia jest bardzo interesująca :)
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: jankowalski82 w 23 Marzec, 2018, 01:22
Cytuj
Może zdradzisz o co dokładnie chodziło? Ta historia jest bardzo interesująca :)

   No właśnie, każda historia z biustem w tle jest bardzo ciekawa. Napisz coś więcej bo nie wytrzymie już dłużej.


Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: Nadaszyniak w 23 Marzec, 2018, 22:01
Lojalność jest formą szacunku wobec innych. :) :)
Jeżeli ktoś byłby na forum z tego zlotu-org-a, co pomyślałby o mnie ...??? (kawał miękkiego ciała)
Tak na poważnie: Piersi kobiety zawsze fascynowały mężczyzn czy to młodych czy też starszych i tych starych :) :)
 
Tytuł: Odp: Opowieści z ośrodków pionierskich
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 23 Marzec, 2018, 22:08
pozostało tajemnicą letniego zlotu org-a muszę być lojalny wobec uczestników.
Jeżeli ktoś byłby na forum z tego zlotu-org-a, co pomyślałby o mnie ...

Jeśli będzie tu na forum to tylko chwała mu za to. Personaliów nie musisz ujawniać :)