chcę odnieść się do niektórych wątpliwości dot. tego czy opowieść jest prawdziwa
sadze ze to powieść w rodzaju: Piecioletnia dziewczynka prowadzi w Boliwii cztery studia biblijne.
Z drugiej strony , tez wydaje mi sie ta cala historia troche zbyt sensacyjna . Moze to tylko urban legend
Właśnie. Kończ waść tę opowieść z mchu i paproci.
Ale by to miało wzięcie w kinach
Jeśli ta historia jest prawdziwa
wiem także z PM że nie wszystkim spodobało się że o kraju w którym miały miejsce zdarzenia wspomniałem na samym końcu
Cała historia działa się na terenie Rosji.
no cóż, mało czego można być pewny na 100%;w księgowości mamy pojęcie "dowodów księgowych" ale i one bywają nierzetelne, a co dopiero zwykła relacja "na gębę"...
nie widziałem tych podartych przez rodziców aktów zawarcia małżeństwa ani ich duplikatów, nie widziałem ani starych ani nowych dowodów osobistych czterech małżonków, nie dysponuję nagraniem rozmowy obwodowego ze starszyzną i (jak zaznaczyłem) opieram się na osobie która rozmawiała ze sługą pomocniczym obecnym podczas rozmowy obwodowego ze starszyzną.
ogólnie jednak opowieść wydaje mi się wiarygodna chociażby dlatego że autor nie sili się na wielką sensacyjność ani nie ma interesu w tym aby kłamać.
Nawiązując do znanej sprawy hotelu w Europie Zachodniej powiem że tutaj nikt nie zapewniał mnie o zainteresowaniu mediów sprawą, nikt nie twierdził że sprawą zajęły się albo mają zająć się jakiekolwiek sądy albo inne instytucje państwowe;
nie było także (w przeciwieństwie do sprawy hotelowej) wyraźnego zaprzeczania naszej wiedzy o życiu w organizacji. Wiemy że życie w organizacji polega na ciągłym balansowaniu między dziwacznymi zasadami organizacji a próbą zachowania obrazu normalnego człowieka w oczach osób postronnych i wiemy że rzekome dążenie pracowników hotelu do konfrontacji w sądzie przy rzekomym zainteresowaniu mediów które mogą opisać sprawę negatywnie do organizacji mogło wydawać się co najmniej dziwne i od początku mogło budzić nieufność. Tutaj podobny element nie występuje.
chodzi mi o to że tutaj nie było żadnych elementów próby ośmieszenia ruchu odstępczego jako podającego sensacyjne a niesprawdzone informacje.
We wszystkich kulturach i religiach młodzi od wieków naśladują Romeo i Julię, a rodzice od wieków nie zawsze są przychylni młodzieńczym miłościom. Owszem, historia wydaje się dość niezwykła (nie zdarza się na co dzień, aby rodzice wykluczali własne dzieci bez wyraźnej podstawy biblijnokorporacyjnej, częściej dzieje się wprost przeciwnie) ale nie ma w niej niczego co nie może się wydarzyć (jak starszyzna się uprze, to potrafi podjąć o wiele bardziej absurdalne wyroki wykluczeniowe).
Za wiarygodnością przemawia (wg mnie) brak bajkowego zakończenia. Owszem, młodych przywrócono do społeczności, ale nie ma wzmianki o przykładnym ukaraniu starszyzny, Dawid nie zajmuje miejsca "Saula" itd. itp. Gdyby opowiedziano mi bzdety typu "Dawida 19 latka mianowano nadzorcą przewodniczącym a jego ojciec został pozbawiony stanowiska" wtedy nabrałbym nieufności. Ale tutaj nikt tego nie twierdzi. Owszem, obwodowy nazywa starszyznę faryzeuszami ale to tylko element emocjonalnej wymiany zdań i nic więcej.
Jest wzmianka o tym, jak młode mężatki zawiodły się na swoich matkach, ale nie ma tam kwintesencji "tego co odstępca chciałby usłyszeć" czyli nikt "nie przejrzał na oczy", nikt nie wystąpił z organizacji, itd. itp.
Opowieść jest na tyle wieloznaczna, że my, możemy zakrzyknąć, jak Lechita
Co ta organizacja wyrabia z ludźmi!!!
a prawowierny lojalny świadek Jehowy mógłby utwierdzić się w wierze w Jehowę i Jego kierownictwo nad Jego organizacją (bo przecież zło zostało udaremnione, wspaniały obwodowy doprowadził do przywrócenia młodych do organizacji, czyli "Jehowa czuwa i wysłuchuje modlitwy swoich sług" itd. itp.).
na koniec warto wspomnieć że historię uwiarygodnia specyficzna mieszanka racjonalizmu z szaleństwem którą zaprezentowali czterej 19 latkowie.
Owszem, byli szaleni, ale mogli sobie pozwolić na to szaleństwo.
Obecnie pracują w Europie Zachodniej i to pracują fizycznie. Młody człowiek który ma dobry zawód w każdym kraju znajdzie zatrudnienie czy to w Rosji czy w Polsce czy na Zachodzie. Bohaterowie są obywatelami Ukrainy i gdy planowali cały numer już wtedy setki tysięcy ich rodaków pracowały legalnie w Polsce. Mogli więc od początku liczyć na to że z głodu nie zginą, wyjadą sobie "daleko gdzieś" i zaczną nowe życie np. w bogatej (z pkt widzenia obywatela Ukraińca) Polsce, a jak się trafiło jeszcze lepiej (kraje zachodnie też otworzyły się) to pojechali jeszcze dalej. A gdyby nawet nigdzie nie wyjeżdżali to mając dobry zawód mogli spokojnie nawet na miejscu w Rosji poradzić sobie bez pomocy swoich niedobrych ojców.
Tożsamość językowo-narodowościowo-państwowa tej młodzieży (znają podstawy języka polskiego, ale są Rosjanami jednakże nie są obywatelami Rosji lecz skonfliktowanej z nią Ukrainy) także przemawiała za wyjazdem "na zachód", gdyż w Rosji mogą być postrzegani jako Ukraińcy (obywatelstwo) a na Ukrainie jako Rosjanie (narodowość), a oni czują się ŚJ i chcieliby nie opowiadać się po żadnej stronie żadnego konfliktu politycznego. Z tego pkt widzenia Polska wydaje się dobrym rozwiązaniem a bogatsze od Polski kraje Zachodu jeszcze lepszym rozwiązaniem.
Taki wybór wydaje się także optymalny z pkt widzenia osoby która wierzy mocno w Boga a słabo w swój kościół czy organizację. Odstępca powiedziałby "po co narażać się na prześladowania w Rosji, po co znosić cierpienia za błędną politykę siedmiu pajaców którzy zadarli z Putinem skoro można mieć to gdzieś". A człowiek słabo bo słabo ale jednak wierzący w kierownictwo Boskie nad organizacją nie nazwie CK pajacami ani krasnalami ale także będzie chciał z jednej strony uniknąć prześladowań a z drugiej uniknąć utraty nadziei na ziemski raj - i tutaj wyjazd do kraju w którym nie ma ani problemów materialnych ani problemów z prześladowaniami wydaje się optymalny.
a skoro i tak planowali wyjazd to połączyli realizację celów zawodowych z nietypowym zawarciem małżeństwa przed wyjazdem i już. Na pewno to łatwiej niż wracać do Rosji czy na Ukrainę po dokumenty albo latać po ambasadach i prosić się o jakieś zakichane druczki.
Sumując to wszystko, głową (ani tym bardziej czym innym) nie poręczę za tę historię, ale ogólnie wydaje mi się ona wiarygodna.