Jak się małżeństwo rozpada to wina zawsze leży po dwóch stronach.
Po stronie żony i teściowej.
Harnaś !!! se nie pozwalaj
A tak serio , to ja zawsze mówiłam o sobie , że jestem matką samotnie wychowującą dzieci . Bardzo się to nie podobało nie tylko starszym ale i co niektórym siostrom , szczególnie tym których mężowie ,oczywiście starsi, nie nadwyrężali się w zborze .Pewnie bo wystarczyło zadzwonić po mojego męża i już był gotowy.
Jego rodzina była na dalekim planie , zbór , bracia, budowy , wykłady ,to było na miejscu pierwszym .
Kiedy jeszcze na początku naszego małżeństwa próbowałam szukać pomocy u starszych to słyszałam ,
a zastanawiałaś się dlaczego On tak ucieka z domu? Byłam zdruzgotana , poddałam się i już nigdy do nich nie poszłam .
Moja prośba o pomoc nie polegała na mówieniu , że mój mąż jest złym człowiekiem , że źle postępuje tylko na tym , ze chciałam mieć męża , ojca dla naszych dzieci . Niestety nie udało się , Organizacja była moją rywalką i z nią przegrałam .
Przegraliśmy tez jako małżeństwo . Żaden związek nie rozpada się z dnia na dzień , kiedy dochodzi do jego rozpadu znaczy to , że coś zostało przeoczone , niedopowiedziane ,nieprzegadane. Czasami nawet burza jest potrzebna żeby było dobrze , najgorsze jest MILCZENIE