"To - w co, Kogo i jak wierzymy, to nasza odpowiedzialność." piszesz,
"Ci co odchodzą z organizacji mają różne powody", zgadzam się się z tym , ale czy człowiek nie ma do tego prawa? dlaczego ktoś nie może odejść biorąc pod uwagę skutki?
Może doprecyzuję moje wypowiedzi.
Dorkas, człowiek ma prawo opuścić organizację, obojętnie z jakiego powodu. Jest człowiekiem wolnym w oczach Boga, zatem powinien być wolny w oczach ludzi. Niestety w organizacji tego nie ma, ponosi konsekwencje czasem bardzo bolesne
.
Świadkowie mówią , że każdy kto nim zostaje wie jakie są konsekwencje ale to nie prawda.
Dlaczego świadkowie nie mogą otwarcie potępić tego co złe i pozostać w tej społeczności?
To prawda, nie znaliśmy konsekwencji naszych decyzji, nikt nie uprzedził przed chrztem, że jak się nie będziemy zgadzać z "niewolnikiem" i podważasz jego autorytet, to mamy jedno wyjście- sami opuścić zbór albo nas wyproszą i nie powiedzą zborowi z jakiego powodu, co rodzi później plotki, oszczerstwa i "używanie" na naszej osobie. Można pozostać, a jakże, tyle że mieć "zasznurowane" usta, jak długo wytrzymamy?
Kiedy ja pokazała w publikacjach jakie ZASADY złamali wobec mnie to dowiedziałam sie , że się czepiam słów, że powinnam sprawy zostawić w rękach Jehowy , powinnam modlić się żeby Jehowa pozwolił MI wybaczyć to , że ONI złamali zasadę!!!
Nie wydaje się Tobie , że to paranoja?
Współczuję Ci, że przez to przeszłaś, dlatego ja nie rozmawiałam ale napisałam list do starszych, wręczyłam na wizycie u mnie (
po 1,5 roku się obudzili a właściwie jedna siostra obudziła ich ze snu ), a że to było w dzień zebrania, za dwie godziny już ogłosili, że nie jestem świadkiem Jehowy. W zborze szum, szok, co się stało, dlatego ten list razem z innym moim listem wyjaśniającym powysyłałam do każdego do kogo miałam adres albo maila, cześć info na sms. Dotarło echem po mieście bo otrzymałam po kilku miesiącach informację zwrotną, że rozsyłam "odstępcze" listy po zborach
.
Ale to w tej religii są takie restrykcje , to w tej religii gdziekolwiek się nie znajdziesz nie możesz powiedzieć , że jesteś wykluczona bo po prostu odwrócą się od Ciebie.
Tak i to jest chore. Dlatego każdemu kto zapała "miłością" do świadków uświadomię o konsekwencjach porzucenia "prawdy". Przed sektą trzeba ostrzegać, ale to dopiero widzimy wtedy, gdy dotyka nas na własnej skórze.
Piszesz:
"Jednak każdy osobiście odpowiada za siebie i nie można stosować takiej samej metody wymuszania u kogoś aby popierał nasz punkt widzenia, „przejrzał” na oczy i zaczął „pluć” na wszystko co go spotkało w organizacji, tylko dlatego że nam było źle."
Dlaczego mówisz , że mówienie prawdy jest pluciem ?
Tak nazywają to Świadkowie , tak nazywają mówienie prawdy
Nie używam obraźliwych słów , mówię prawdę co wiem , czego sie dowiedziałam , ale tego właśnie mi
NIE WOLNO , nie wolno mi mówić pod groźbą wykluczenia , wyrzucenia mnie poza nawias , skazania na brak zbawienia , mówienia o mnie źle , szerzenia nie prawdy o mojej osobie .
Wg mnie na tym polega zło tej organizacji i o to wszyscy no może większość walczy ,
O WOLNOŚĆ SŁOWA
Mówienie prawdy nie jest pluciem, może to tak wyszło z ogólnej wypowiedzi. Chciałam tylko powiedzieć, że
niektórzy "wylewają dziecko z kąpielą" na zasadzie organizacja zła = Bóg zły, a to dwie różne sprawy. Z powodu organizacji ludzie odwracają się od Boga. Za co szanuję świadków Jehowy? Za to, że jako jedyni przyszli do mnie z Biblią, dzięki Nim zaczęłam wogóle poznawać Pismo Święte, dzięki pobytowi w organizacji nauczyłam się doceniać mierniki Boże, żyć po Bożemu, wystrzegać się "pułapek" świata.... ale to co widzę złego też piętnuję, nie raz "oberwałam" za swobodę wolności słowa, nie jest to miłe, przyznaję.
Zatem jeśli są osoby (przykład manifestacji), które to upublicznią, zachowując przy tym wszelkie zasady dobrego wychowania, poinformują rzetelnie, pokażą wiarygodne źródła, to może to odnieść dobry skutek. Jeśli natomiast widoczna byłaby agresja, czepianie się słówek, lekceważenie, ośmieszanie, to postronni obserwatorzy też mają swój rozum. Zatem szanujmy tych, z którymi rozmawiamy.
Dobrze ktoś tu na forum napisał, że najbardziej obrywa się głosicielom, którzy są takimi samymi ofiarami jak my. Natomiast szacowne CK siedzi za oceanem i im to zwisa, czy się weźmiemy za "łby".
W organizacji nie ma WOLNOŚCI SŁOWA, niestety nie tylko w organizacji. Wszędzie tam, gdzie jest "guru" jako jedyny co zna "prawdę", nie pozwolą nikomu "mieszać", pokażą szybko gdzie jest nasze miejsce, a nawet jeśli z łaski nas nie wyrzucą poza burtę, z uśmiechem na twarzy będą skutecznie omijać jak paproch pod nogami. Co lepsze? Wyjść z godnością czy płaszczyć się przed innymi aby tylko miłosiernie na nas spojrzeli?