Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie => Wątek zaczęty przez: PoProstuJa w 19 Marzec, 2017, 00:28

Tytuł: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: PoProstuJa w 19 Marzec, 2017, 00:28
Do założenia tego wątku zainspirowała mnie wiadomość od pewnej osoby, która prosiła mnie o poradę w jaki sposób może zniechęcić bliską osobę do zostania Świadkiem. Poniżej wklejam fragmenty mojej odpowiedzi:

"Co do odradzania komuś tej religii.... Chyba staję się od tego daleka.
Bo fakt niezaprzeczalny jest taki, że jeśli "X" zrezygnuje z religii Świadków, to nie będzie za bardzo miał gdzie pójść. Jest mnóstwo ugrupowań religijnych, ale w żadnym nie ma 100% prawdy; w każdej jest jakiś fałsz i błąd.
Mnie osobiście bardzo wkurzało, gdy ktoś próbował mi udowodnić, że "źle wierzę" - wtedy, gdy byłam gorliwym Świadkiem.
A teraz nie jestem gorliwym Świadkiem, a dalej mnie wkurza to, gdy ktoś próbuje mi udowodnić, że on "wie lepiej, lepiej wierzy". Niedawno byłam na nabożeństwie w pewnym chrześcijańskim ugrupowaniu religijnym.  Pierwsze pół godziny to były śpiewy. Później prawie godzinny wykład (oparty na 1 wersecie biblijnym - cała reszta to interpretacja mówcy). To co mi się tam spodobało, to integracja ludzi po nabożeństwie - kawa i ciastko, rozmowy. To co mnie zdziwiło - facet chodzący z tacą podczas śpiewów. Nie mogę się też przekonać do nauki o trójcy - a 95% religii chrześcijańskich propaguje tę naukę.

Co zatem zaproponujesz X-owi zamiast Świadków...?! W sumie niewiele...
Chyba pozostaje mu się przekonać na samym sobie. Jako zainteresowany nie ma on szans poznać wielu spraw, które ukażą mu się w pełni, gdy już będzie po chrzcie i starsi zboru będą go mogli wziąć w swoje "macki".

Wejście do jakiejkolwiek religii to wdepnięcie w błoto... Ale ludzie lubią być zjednoczeni z innymi w wielbieniu Boga. Ja na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie podać Ci żadnego zboru chrześcijańskiego, w którym jest sama prawda. Taki nie istnieje.

Choćbym chciała, to chyba Ci nie pomogę w taki sposób jak oczekujesz. Ale polecam Ci książki Franza, a szczególnie tą "W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności" - pisze on tam nie tylko o Świadkach, ale ogólnie o religiach chrześcijańskich. Mnie ona pokrzepia."

Mam takie przemyślenia, że z niektórymi Świadkami po wyjściu z organizacji dzieje się tak, jak z człowiekiem z przykładu Jezusa, z którego wyszedł jeden demon, ale wrócił z 7 innymi:

Łukasza 11:24-26, BT
"Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: "Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem". Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni».

Obecnie nie popieram religii Świadków. Jednak jeśli mam podejść do sprawy w miarę obiektywnie, to zastanawiam się co jest gorsze... być okłamywanym w religii Świadków, czy być okłamywanym w katolicyzmie? A może być okłamywanym w żydowskich odłamach religijnych? A może być okłamywanym w islamie?
W każdej religii jest mniejszy lub większy procent kłamstwa. O kłamliwych naukach Świadków poinformowałam kilka najbliższych osób, ale jak na razie nie odczuwam potrzeby "zbawiania całego świata" oraz udowadniania wszystkim innym Świadkom, że "wierzą źle".

A Wy jak macie? Duch misjonarstwa, duch obojętności, a może wściekłości? :)


P.S. Mam tylko problem jak potraktować to, że wypowiadam się na forum... W sumie czyta go chyba więcej niż kilka osób?! (Ale wchodzą tu na własną odpowiedzialność!  :) )
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Fantom w 19 Marzec, 2017, 01:00
 ten temat może być powiązany z tym co robił Jezus i czy my powinniśmy iść w Jego ślady.
 Czy Jezus przyszedł nawrócić Izraelitów,a może tylko uświadomić,że błądzą i wykorzystują prawo dla swoich korzyści?Czy Jezus chciał ich zreformować,albo może od początku miał zamiar wyciągnąć z tego systemu religijnego ludzi o szlachetnych sercach?
 Dzisiaj niektórzy chcą tylko uświadomić ŚJ,że w to co wierzą nie zawsze jest prawdą.Inni zniechęcają,bo robią to w dobrej wierze,aby innym oszczędzić w przyszłości rozczarowań,tragedii.
 Podobny temat na form już tu był.
 W zasadzie ŚJ też zależy na tym,aby innym otworzyć oczy na obłudę,fałszywe nauki biblijne w innych religiach.ŚJ też będzie się starał,aby kogoś z rodziny odwieść od zostania katolikiem czy Mormonem.
 Osobiście nie mam nic przeciw takim ruchom religijnym gdzie są tylko błędy poznawcze,ale nie ma za to prześladowań swoich byłych członków.
 Ja mam ''ducha'',który jest wrażliwy na wypaczenia systemów religijnych,żerujących na wiernych,traktując ich jak niedorozwojów.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Arvena w 19 Marzec, 2017, 01:09
Swietny post! Ja sama na poczatku czulam gniew, ale widzac jak niektorzy co odeszli zachowuja sie jak oszolomy to mnie skutecznie zrazilo robic kolejny krok i wyciaganiu innych z organizacji. Jesli widze odpowiedni grunt mowie cos ale nie za wiele, nie wylewam calych pomyj tym bardziej ze to nie w moim stylu. To samo mysle o religiach chrzescijanskich, trojca jest tak mega nie zjadalna ze wyjscie od swiadkow a pojscie do kosciola ktory wierzy w trojce to bylby juz dla mnie pakt z diablem. Dla mnie, inni niech robia co chca. Raczej teraz staram sie skupic na tolerancji, bo skoro kazda religia klamie i to wiemy to dlaczego mam palac wieksza niechecia do SJ niz do KK. A ze nie chce palac niechecia do religii jako takiej to nie bede psow wieszac na SJ. Po prostu wiem ze kazda religia, kazda bez wyjatku jak rowniez sekta to jest system, na ktorym przywodcy sie opieraja, tylko flagi sie zmieniaja ale cala reszta baza jest ta sama. To czy mozna gniewac sie na system, czy mozna sie na nim mscic, na martwym tworze? Nie, trzeba to zroumiec i pogodzic sie ze tak swiat jest skonstruowany i wiecej nie dawac sie nabijac w butelke.Miec swiadomosc ze wszyscy przedstawiaja swoja prawde, nie tylko telewizja klamie ale tak naprawde kazdy, przedstawiajac swoja subiektywna prawde. Lepiej skupiac sie na zwyklym czynieniu dobra niz zla. Napisze po pogansku- karma wladza, czym sie karmimy i jaka energie emanujemy taka do nas wroci.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Estera w 19 Marzec, 2017, 01:17
  PoProstuJa
  Podjęłaś temat, w którym u mnie zauważam conajmniej kilka jakichś etapów.

  Na początku,
  Po odkryciu tej prawdy o prawdzie, to byłam wściekła, chciałam zaraz pisać list o odłączenie.
  Po obejrzeniu fragmentu procesu sądowego z Australii w roli głównej Geoffrey'a Jacksona, postanowiłam:
  "Napewno nie będę Świadkiem Jehowy, Bóg z tą religią nie ma nic wspólnego!!"

  Gdy emocje trochę ogasły, ale jeszcze była wściekłość,
  zastanawiałam się, jaki ruch dalej zrobić i że napewno muszę porozmawiać z niektórymi, co o tym sądzą?
  Niestety szybko przekonałam się, że rozmowy nie będzie, ludzie, zamroczeni nauką "strażnicy" nic nie przyjmują.

  Potem.
  Nastał czas nabywania wiedzy i dochodzenia do wniosku, że z listem o odłączenie, trzeba zaczekać.
  Podziałać z ukrycia, spróbować zrobić ile się da od wewnątrz, bo po ogłoszeniu w zborze, koniec będzie z dostępem do ludzi.
  Mądre rady z różnych opracowań filmowych youtuberów, pokazywały coraz jaśniej drogę działania.
  Przede wszystkim mądrego przygotowania się do wyjścia ostatecznego z tej sekty.

  Nastał czas "partyzantki".
  Myślałam, że to będzie szło mniej opornie, ale niestety sekta swoje zrobiła z myśleniem ludzi.
  Zlasowała zdrowo-rozsądkowe wyciąganie wniosków, ludzie wybierają iluzję wts-u.
  Aczkolwiek, conajmniej jedna osoba skutecznie odeszła z wts-u, no i dzieci są po tej stronie mocy.

  Teraz.
  Jest etap myślenia i działania, jak można by pomóc jeszcze komukolwiek, choć "czarno" to widzę.
  Myślę o tym, co mogę zrobić, żeby jeszcze komukolwiek pomóc, w spokoju przygotowuję strategię wyjścia.
  Narazie nie wchodzę do żadnej grupy czy religii. Obserwuję, co dookoła się dzieje, to forum mi w tym częściowo pomaga.

  Gdybym miała odpowiedzieć na postawione przez Ciebie pytanie:
  Co u mnie siedzi, jaki duch? Misjonarstwa? Obojętności? Wściekłości?

  To chyba powiedziałabym, że ten duch jest wymieszany i wszystkiego jest tam po trochu.
  Jeszcze u siebie porządkuję tę całą zrujnowaną sferę życia religijnego, jak już się pozbieram, będę mogla pomóc innym.
  Ale już widzę, że łatwe to nie będzie, więc rozmyślam nad sposobami, w jaki mogłabym dotrzeć do różnych serc.
  I może nie nazwałabym tego "misją nawracania", ale jak jeszcze udałoby mi się pomóc komukolwiek, coś zrozumieć, ucieszyłabym się.
  Trzeba wyrywać ludzi z tego fałszu i zakłamania, przynajmniej niektórych, bo na masowe nawrócenie nie ma co liczyć.
  Warto wskazywać, że "strażnica" nie jest drogą zbawienia i napewno robić to z odpowiednią wrażliwością na tę delikatną sferę życia.
  Decyzja i tak będzie należała do każdego z osobna.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Startek w 19 Marzec, 2017, 02:56
Mnie tutaj uważają za sekciarza , który na każdy kroku werbuje do swojej sekty . Ja tak nie uważam , bo niema  nic wtym złego że jestem osobą wierzącą . W temacie religijnym staram się wypowiedzieć , tak jak w to wierzę  . Nie z każdym się muszę zgadzać ,  tak jak inni ze mną


Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Maro w 26 Marzec, 2017, 22:20

(...)

A Wy jak macie? Duch misjonarstwa, duch obojętności, a może wściekłości? :)


P.S. Mam tylko problem jak potraktować to, że wypowiadam się na forum... W sumie czyta go chyba więcej niż kilka osób?! (Ale wchodzą tu na własną odpowiedzialność!  :) )



Witajcie , ja osobiscie nie mam w sobie poczucia misjii ,,nawracania" kogokolwiek na cokolwiek, poza wymiana opinii.  W moim odczuciu gdy ktos tak robi ma kilka powodow. Po pierwsze nie jest pewny siebie. Po drugie brak mu skromnosci. Po trzecie czy mamy prawo by ktos zyl na nasza modle a nie swoja wlasna.  Dlaczego takiej osobie brak pewnosci siebie? Bo do pomagania rwa sie czesto osoby bezradne , niewiedzace jak pomoc. Jedyne co wiedza to to ,ze chca pomoc. Pewne siebie osoby daja tylko signal, ze sa gotowe do pomocy ale to osoba potrzebujaca powinna szukac pomocy bo to ona bardziej wie czego potrzebuje.  Dlaczego brak skromnosci? bo nie mamy patentu ani najlepszej propozycji dla osoby ktorej chcemy ,,pomoc" Pokazujemy tym ze cos wiemy lepiej a tak naprawde tak nie jest.  I trzecia kwestia, kazdy przezyje wlasne zycie a nie cudze I musi znalezc wlasne sciezki ale tez nauczyc sie odpowiedzialnosci za wlasne zycie I wybory. Nie sadze by bylo to dobre wyreczac kogos z tego I brac na siebie odpowiedzialnosc ktora do nas nie nalezy.   Owszem, rozmawiac trzeba jesli jest klimat I ktos chce wiedziec co myslimy ale nie dajmy sie wkrecic by wziac na siebie cudzy ciezar...  Myslicie ze tak latwo jest komus pomoc? wedlug mnie bardzo ciezko. Jesli chcesz to lepiej zrozumiec to rozwiaz wszystkie wlasne problemy I zobaczysz czy to proste jesli wogole mozliwe.  Jestem przekoany ze wieksza pomoca jest wsparcie niz rada!
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: HARNAŚ w 27 Marzec, 2017, 06:43


Witajcie , ja osobiscie nie mam w sobie poczucia misjii ,,nawracania" kogokolwiek na cokolwiek, poza wymiana opinii.  W moim odczuciu gdy ktos tak robi ma kilka powodow. Po pierwsze nie jest pewny siebie. Po drugie brak mu skromnosci. Po trzecie czy mamy prawo by ktos zyl na nasza modle a nie swoja wlasna.  Dlaczego takiej osobie brak pewnosci siebie? Bo do pomagania rwa sie czesto osoby bezradne , niewiedzace jak pomoc. Jedyne co wiedza to to ,ze chca pomoc.
Albo ja nie rozumiem Twoich intencji albo gadasz jak mały Kazio po dużym piwie.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Iskierka w 27 Marzec, 2017, 10:54
PoProstuJa :)

Otworzyłaś bardzo ciekawy wątek. Zauważyłam, że osoby, które odeszły z organizacji z powodów osobistych przeżyć (molestowanie, przemoc, ostracyzm, nieuczciwość, niesprawiedliwość) nagłaśniają te problemy jako jedyne, z powodu których inni muszą się „przebudzić”. Później dochodzi oczywiście doktryna, czyli zmieniające się „światła”, manipulacje ludźmi, zakaz myślenia, bo „odstępcze” poglądy nie popierające nauk „niewolnika” powodują wykluczenie ze zboru. To wszystko jest złe moim zdaniem. Jednak każdy osobiście odpowiada za siebie i nie można stosować takiej samej metody wymuszania u kogoś aby popierał nasz punkt widzenia, „przejrzał” na oczy i zaczął „pluć” na wszystko co go spotkało w organizacji, tylko dlatego że nam było źle.
Muszę przyznać, że o wielu sprawach ja dowiaduję się z forum i włosy mi się jeżą jak to czytam albo słucham. Nic dziwnego, że wiele osób o pewnych sprawach nie wie, bo dla „ochrony” głosicieli nie są one nagłaśniane przez starszych.

Ci co odchodzą z organizacji mają różne powody, ale przyznaję, że trudno odnaleźć się osobie wierzącej w innych społecznościach ewangelicznych. Prawdą bowiem jest, że nigdzie nie ma 100% prawdy. Czy kierować kogoś gdzieś na siłę aby miał towarzystwo? Ten kto odszedł z organizacji ze względu na doktrynę np. pomniejszanie Osoby Pana Jezusa jako Boga, kwestia zbawienia z łaski i inne nauki, nie zadowoli się towarzystwem  innych wierzących tylko dlatego, że wypije kawę czy herbatkę po nabożeństwie. Taka odskocznia może być dobra na początku, ale jeśli nie zaspokoi duchowego głodu, będzie się „błąkał” po różnych denominacjach  i chwała Bogu jeśli nie straci w ogóle wiary.

To - w co, Kogo i jak wierzymy, to nasza odpowiedzialność. Pan Jezus głosił ewangelię wśród wierzących Żydów, płakał nad ludem, który był jak owce bez pasterza, niektórzy poszli za Nim, niektórzy Go opluli i doprowadzili do śmierci. Nic na siłę.
Jako osoba pozostająca dalej w wierze, mogę tylko powiedzieć, że na ludziach na pewno można się zawieść, nigdy zaś na Bogu, ale tak bywa z naszą ludzką skłonnością, że komuś musi się oberwać.
Kończąc, powiem tylko tyle, że mam w rodzinie świadków, ale z powodu tego co obserwuję na forach i fb, a także w realu, nie wiem jak do Nich dotrzeć aby przejrzeli. To co było moim powodem odejścia nie jest dla Nich argumentacją i chyba tu spełni się powiedzenie, że „prorok nie ma czci we własnej ojczyźnie”.  ;)
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Dorkas w 27 Marzec, 2017, 11:40
Czy naprawdę chodzi w tym wszystkim o nawracanie?
O to by wyciągać świadków z ich rodzin, bliskich , przyjaciół?
Masz rację PoProstuJa

"To - w co, Kogo i jak wierzymy, to nasza odpowiedzialność." piszesz,

"Ci co odchodzą z organizacji mają różne powody", zgadzam się się z tym , ale czy człowiek nie ma do tego prawa? dlaczego ktoś nie może odejść biorąc pod uwagę skutki?

Świadkowie mówią , że każdy kto nim zostaje wie jakie są konsekwencje ale to nie prawda.

Dlaczego świadkowie nie mogą otwarcie potępić tego co złe i pozostać w tej społeczności? 

Sami tak często powołują się na przykłady z biblii , napomnień , mówią , że Bóg brzydzi się kłamstwem , półprawdami a sami robią dokładnie odwrotnie WYKLUCZAJĄ za to skazują na duchowa banicję i to jest w porządku?
Kiedy ja pokazała  w publikacjach jakie ZASADY złamali wobec mnie to dowiedziałam sie , że się czepiam słów, że powinnam sprawy zostawić w rękach Jehowy , powinnam modlić się żeby Jehowa pozwolił MI wybaczyć to , że ONI złamali zasadę!!!
Nie wydaje się Tobie , że to paranoja?

Ci którzy odchodzą  często nie chcieli odejść , oni zostali wyrzuceni.
Masz rację
" Prawdą bowiem jest, że nigdzie nie ma 100% prawdy."
Ale to w tej religii są takie restrykcje , to w tej religii gdziekolwiek się nie znajdziesz nie możesz powiedzieć , że jesteś wykluczona bo po prostu odwrócą się od Ciebie.

Piszesz:
"Jednak każdy osobiście odpowiada za siebie i nie można stosować takiej samej metody wymuszania u kogoś aby popierał nasz punkt widzenia, „przejrzał” na oczy i zaczął „pluć” na wszystko co go spotkało w organizacji, tylko dlatego że nam było źle."

Dlaczego mówisz , że mówienie prawdy jest pluciem ?
Tak nazywają to Świadkowie , tak nazywają mówienie prawdy

Nie używam obraźliwych słów , mówię prawdę co wiem , czego sie dowiedziałam , ale tego właśnie mi
NIE WOLNO , nie wolno mi mówić pod groźbą wykluczenia , wyrzucenia mnie poza nawias , skazania na brak zbawienia , mówienia o mnie źle , szerzenia nie prawdy o mojej osobie .
Wg mnie na tym polega zło tej organizacji i o to wszyscy no może większość walczy ,
 O WOLNOŚĆ SŁOWA
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Iskierka w 27 Marzec, 2017, 16:06


"To - w co, Kogo i jak wierzymy, to nasza odpowiedzialność." piszesz,

"Ci co odchodzą z organizacji mają różne powody", zgadzam się się z tym , ale czy człowiek nie ma do tego prawa? dlaczego ktoś nie może odejść biorąc pod uwagę skutki?

Może doprecyzuję moje wypowiedzi.
Dorkas, człowiek ma prawo opuścić organizację, obojętnie z jakiego powodu. Jest człowiekiem wolnym w oczach Boga, zatem powinien być wolny w oczach ludzi. Niestety w organizacji tego nie ma, ponosi konsekwencje czasem bardzo bolesne  :(.


Świadkowie mówią , że każdy kto nim zostaje wie jakie są konsekwencje ale to nie prawda.

Dlaczego świadkowie nie mogą otwarcie potępić tego co złe i pozostać w tej społeczności? 

To prawda, nie znaliśmy konsekwencji naszych decyzji, nikt nie uprzedził przed chrztem, że jak się nie będziemy zgadzać z "niewolnikiem" i podważasz jego autorytet, to mamy jedno wyjście- sami opuścić zbór albo nas wyproszą i nie powiedzą zborowi z jakiego powodu, co rodzi później plotki, oszczerstwa i "używanie" na naszej osobie. Można pozostać, a jakże, tyle że mieć "zasznurowane" usta, jak długo wytrzymamy?


Kiedy ja pokazała  w publikacjach jakie ZASADY złamali wobec mnie to dowiedziałam sie , że się czepiam słów, że powinnam sprawy zostawić w rękach Jehowy , powinnam modlić się żeby Jehowa pozwolił MI wybaczyć to , że ONI złamali zasadę!!!
Nie wydaje się Tobie , że to paranoja?

Współczuję Ci, że przez to przeszłaś, dlatego ja nie rozmawiałam ale napisałam list do starszych, wręczyłam na wizycie u mnie (po 1,5 roku się obudzili a właściwie jedna siostra obudziła ich ze snu ;)), a że to było w dzień zebrania, za dwie godziny już ogłosili, że nie jestem świadkiem Jehowy. W zborze szum, szok, co się stało, dlatego ten list razem z innym moim listem wyjaśniającym powysyłałam do każdego do kogo miałam adres albo maila, cześć info na sms. Dotarło echem po mieście bo otrzymałam po kilku miesiącach informację zwrotną, że rozsyłam "odstępcze" listy po zborach ;D.


Ale to w tej religii są takie restrykcje , to w tej religii gdziekolwiek się nie znajdziesz nie możesz powiedzieć , że jesteś wykluczona bo po prostu odwrócą się od Ciebie.

Tak i to jest chore. Dlatego każdemu kto zapała "miłością" do świadków uświadomię o konsekwencjach porzucenia "prawdy". Przed sektą trzeba ostrzegać, ale to dopiero widzimy wtedy, gdy dotyka nas na własnej skórze.


Piszesz:
"Jednak każdy osobiście odpowiada za siebie i nie można stosować takiej samej metody wymuszania u kogoś aby popierał nasz punkt widzenia, „przejrzał” na oczy i zaczął „pluć” na wszystko co go spotkało w organizacji, tylko dlatego że nam było źle."

Dlaczego mówisz , że mówienie prawdy jest pluciem ?
Tak nazywają to Świadkowie , tak nazywają mówienie prawdy

Nie używam obraźliwych słów , mówię prawdę co wiem , czego sie dowiedziałam , ale tego właśnie mi
NIE WOLNO , nie wolno mi mówić pod groźbą wykluczenia , wyrzucenia mnie poza nawias , skazania na brak zbawienia , mówienia o mnie źle , szerzenia nie prawdy o mojej osobie .
Wg mnie na tym polega zło tej organizacji i o to wszyscy no może większość walczy ,
 O WOLNOŚĆ SŁOWA

Mówienie prawdy nie jest pluciem, może to tak wyszło z ogólnej wypowiedzi. Chciałam tylko powiedzieć, że niektórzy "wylewają dziecko z kąpielą" na zasadzie organizacja zła = Bóg zły, a to dwie różne sprawy. Z powodu organizacji ludzie odwracają się od Boga. Za co szanuję świadków Jehowy? Za to, że jako jedyni przyszli do mnie z Biblią, dzięki Nim zaczęłam wogóle poznawać Pismo Święte, dzięki pobytowi w organizacji nauczyłam się doceniać mierniki Boże, żyć po Bożemu, wystrzegać się "pułapek" świata.... ale to co widzę złego też piętnuję, nie raz "oberwałam" za swobodę wolności słowa, nie jest to miłe, przyznaję.
Zatem jeśli są osoby (przykład manifestacji), które to upublicznią, zachowując przy tym wszelkie zasady dobrego wychowania, poinformują rzetelnie, pokażą wiarygodne źródła, to może to odnieść dobry skutek. Jeśli natomiast widoczna byłaby agresja, czepianie się słówek, lekceważenie, ośmieszanie, to postronni obserwatorzy też mają swój rozum. Zatem szanujmy tych, z którymi rozmawiamy.
Dobrze ktoś tu na forum napisał, że najbardziej obrywa się głosicielom, którzy są takimi samymi ofiarami jak my. Natomiast szacowne CK siedzi za oceanem i im to zwisa, czy się weźmiemy za "łby".

W organizacji nie ma WOLNOŚCI SŁOWA, niestety nie tylko w organizacji. Wszędzie tam, gdzie jest "guru" jako jedyny co zna "prawdę", nie pozwolą nikomu "mieszać", pokażą szybko gdzie jest nasze miejsce, a nawet jeśli z łaski nas nie wyrzucą poza burtę, z uśmiechem na twarzy będą skutecznie omijać jak paproch pod nogami. Co lepsze? Wyjść z godnością czy płaszczyć się przed innymi aby tylko miłosiernie na nas spojrzeli? ;) :)



Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 27 Marzec, 2017, 17:08
Przeczytałam wątek. Zastanowiłam się nad sobą. Chyba nie mam misji. Żal mi młodych pionierek,które swoje młode życie poświęcają na stojaki i szwendanie się między blokami. Gdyby miały kontakt z żywymi ludźmi,to ok. Ale to puste godzinki składające się na ich życie. Rezygnują z małżeństwa,dzieci. Składają siebie na ofiarę Organizacji. Ja na szczęście wyszłam za mąż,urodziłam dzieci i to mnie uchroniło. Ale czy chcę je nawracać?Nie. Nie przyjmą tego. Udało mi się wyrwać z takiego letargu moją bliską pioniereczkę. Ale ona sama chciała. Byłam wsparciem. I jestem.  Ja wierzę,że to Ojciec pociąga do siebie. Jeżeli ktoś szczery pozostaje w Org. to myślę,że chroni go Duch . Ja tak miałam. Nieświadoma ,że jest pośrednik w postaci CK, całej machiny organizacyjnej.  Czy to znaczy ,że nie będę głosić? Jak tylko jest okazja,to robię to. Ale nie opowiadam o pedofilii,głupich światłach. Opowiadam o tym,co mnie urzekło w ewangelii,listach, coś o dziele stwórczym. Bo to buduje. Jeśli ktoś żali się na to co się dzieje w zborze,to wtedy można wyjaśnić przyczynę. Ludzie sami szukają,jeśli chcą. A jeśli nie,to ja nie napieram. 
Ostatnio temat świadków zszedł w moim życiu na daaaleki plan. Mam nowe życie. Mam sprawdzone osoby z którymi spotykamy się na czytaniu i rozważaniu biblii. Cieszy mnie każdy dzień. Moje dzieci budują swoją wiarę,mają ciekawe przemyślenia. Myślą o chrzcie,ale będą szukać dla siebie swojej społeczności. A może kiedyś zanurzy ich w rzece własny ojciec. Czas pokaże. Cokolwiek będzie,jestem sercem otwarta na to.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 27 Marzec, 2017, 21:52
  Takie osoby jak świadkowie i im podobne są jak ( brzydko to ujmę), nałogowcy. Jeśli taka osoba sama nie zechce, nie zapali jej się jakaś, choćby najmniejsza lampeczka nie ma szans. Na siłę to się szafę przesuwa.

Spędziłam tu wiele czasu na rozmowach i o dziwo z aktywnymi świadkami. To oni bardziej mnie chcieli nawracać.
Dlatego uważam, że oni nas mierzą swoją miarą i nic więcej.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Startek w 27 Marzec, 2017, 22:36
Tom Bombadil rozbroilaś mnie ,  ja po wylocie miałem takie parcie by mówić świadkom , ale to taki początek i chyba każdy to przechodzi . Wydaje mi się że to pozostałość po organizacji , bo gdy zaczęliśmy studiować książkę i to czego się dowiadywalismy i zachęty tych którzy z nami czytali książkę powodowały żeśmy głosili ludziom . Poniekąd myślelismy że to prawda . Jedno co można dać na plus , to że mieliśmy kontakt z Biblią. To mogło zaowocować że zaczęliśmy się wybudzać , słusznie zauważyłaś że to Bóg wyciąga z organizacji oraz z innych systemów religijnych . Sami nie jesteśmy nic zrobić , sytuacja w mojej rodzinie spowodowała że zacząłem szukać , ale to działanie Boże spowodowało że inaczej spojrzałem na Biblię i zacząłem postrzegac osobę Pana Jezusa jako kogoś mi bliskiego . Tak samo inaczej widziałem Boga , po pierwsze nie był już Jehowa , Jehowa to Jehowa tamto . Bóg stał się moim Ojcem , do ojca nigdy nie zwracamy się po imieniu . Jehowa to już napewno nie jest imię Boże. Nam zostało dane inne imię . Boli mnie że moja rodzina jest jeszcze w organizacji , chciałbym żeby wyszli jak najszybciej , ale nie mam jakiejś potrzeby aby z nimi rozmawiać , być może nie jest to jeszcze ta pora . Z ludźmi rozmawiam na tematy biblijne o tym co zrobił dla mnie Chrystus , i to są najlepsze rozmowy dzielimy się świadectwem , czasem porozmawiam że stojakowymi ,  oczywiście z tymi którzy  o mnie nie znają ,, może co do nich dotrze . Spotykam się czasami z fajną grupą Chrześcijan i z którymi poruszamy tematy biblijne .  Martwi mnie że dużo osób po wyjściu traci wiarę w Boga  , ale jestem zdania że każdy ma swój czas i porę i to Bóg sprawia że to jest ta pora na poznanie Chrystusa .
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Maro w 27 Marzec, 2017, 22:41
Przeczytałam wątek. Zastanowiłam się nad sobą. Chyba nie mam misji. Żal mi młodych pionierek,które swoje młode życie poświęcają na stojaki i szwendanie się między blokami. Gdyby miały kontakt z żywymi ludźmi,to ok. Ale to puste godzinki składające się na ich życie. Rezygnują z małżeństwa,dzieci. Składają siebie na ofiarę Organizacji. Ja na szczęście wyszłam za mąż,urodziłam dzieci i to mnie uchroniło. Ale czy chcę je nawracać?Nie. Nie przyjmą tego. Udało mi się wyrwać z takiego letargu moją bliską pioniereczkę. Ale ona sama chciała. Byłam wsparciem. I jestem.  Ja wierzę,że to Ojciec pociąga do siebie. Jeżeli ktoś szczery pozostaje w Org. to myślę,że chroni go Duch . Ja tak miałam. Nieświadoma ,że jest pośrednik w postaci CK, całej machiny organizacyjnej.  Czy to znaczy ,że nie będę głosić? Jak tylko jest okazja,to robię to. Ale nie opowiadam o pedofilii,głupich światłach. Opowiadam o tym,co mnie urzekło w ewangelii,listach, coś o dziele stwórczym. Bo to buduje. Jeśli ktoś żali się na to co się dzieje w zborze,to wtedy można wyjaśnić przyczynę. Ludzie sami szukają,jeśli chcą. A jeśli nie,to ja nie napieram. 
Ostatnio temat świadków zszedł w moim życiu na daaaleki plan. Mam nowe życie. Mam sprawdzone osoby z którymi spotykamy się na czytaniu i rozważaniu biblii. Cieszy mnie każdy dzień. Moje dzieci budują swoją wiarę,mają ciekawe przemyślenia. Myślą o chrzcie,ale będą szukać dla siebie swojej społeczności. A może kiedyś zanurzy ich w rzece własny ojciec. Czas pokaże. Cokolwiek będzie,jestem sercem otwarta na to.

Milo sie czytalo co napisalas  bo pozwalasz innym skupiac sie na pozytywach.   Temat swiadkow zszedl u Ciebie na daleki plan to znaczyz ze to byl jakis etap w zyciu a teraz jest inny. Zal ci mlodych panienek marnujacych zycie, I mnie tez troche przykro z tego powodu  ale jak napisalas ,ze ludzie sami szukaja jesli chca.  Wierze, ze kazdy wczesniej czy pozniej znajdzie swoje miejsce we wszechswiecie troche metoda prob I bledow.  Bledy bardziej ucza niz sukcesy.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: PoProstuJa w 27 Marzec, 2017, 22:56
Ja z osobami, które dobrze znam, a które mają wątpliwości dotyczące organizacji, przegadałam już sporo tematów. I nie stronię od tego.
Ale one nadal są w tej organizacji, a ja (po początkowym zdziwieniu, że znają dużo "prawdy o prawdzie" a nie myślą o odejściu) nie naciskam na nich. Wręcz zauważyłam, że coraz mniej rozmawiamy o religii.
Zresztą a propos naciskania, to rozmawiałam kiedyś z osobą, która odeszła z organizacji i miała takie przekonanie/oczekiwanie wobec mnie, że ja też powinnam prawie natychmiast "rzucić papierami" i pożegnać Świadków oficjalnie. Taki nacisk wcale mi nie odpowiada. Ja wiem, że chcę to rzucić kiedyś, ale nie potrzebuję presji i pytań/sugestii na zasadzie "a ty kiedy odchodzisz"?

Ciągle myślę o słowach Jezusa: "Lekarzu ulecz się sam".
Jestem w stanie wymienić mnóstwo błędnych nauk Świadków i ich niecnych praktyk. Ale nie potrafię wymienić jednym tchem wszystkich tych "dobrych i prawdziwych" nauk, według których chcę żyć.
Będąc "gorliwym Świadkiem" miałam wierzenia poukładane w szeregu, równiutko, jak książki na półkach. A teraz mam wierzenia na zasadzie rozsypanej układanki, z której chcę w przyszłości zbudować choćby fragment jakiegoś obrazka.

Czuję się mało kompetentna do "nawracania". I cały czas się zastanawiam czy aby pojąć nauki Chrystusa muszę spędzić wiele lat na analizowaniu każdego słówka w Biblii, czy też mogę doznać szybszego oświecenia? Tłumaczę sobie, że skoro zwykli rybacy mogli rozumieć Chrystusa, to może i mnie będzie to dane?!  - że zrozumiem to tak jak przekazywał to Jezus, a nie tak jak interpretują chrześcijańskie kościoły większe  i mniejsze.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Litwin w 28 Marzec, 2017, 00:12
Dlaczego odchodzimy? Dlaczego przestajemy ufać? Co nas zniechęca?  Skąd przyszliśmy?
Te pytania są fundamentalne dla naszego przyszłego życia. To jak sobie je ułożymy,  i czy swoje dni na tym padole uznamy za szczęśliwe.
Wpakowanie się w następne nieszczęścia, jest  bardzo prawdopodobne.
Dlatego nie spieszmy się, pomyślmy zanim zrobimy następny krok.
I pytanie? Czy naprawdę potrzebujemy przewodników by godnie żyć?
Nie możemy być sami dla siebie przewodnikami?
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Giwon w 28 Marzec, 2017, 11:16
Ja po odejściu z WTSu przestałem się interesować religią jako taką, bo skoro w każdej religii jest coś nie halo, a tak jest, to nie może być narzędziem w rękach jakiejś istoty wyższej, z założenia doskonałej.

Z nawracaniem to na początku jak co niektórzy miałem fazę, żeby kilka osób wyciągnąć, na pewno metoda bezpośredniego ataku mija się z celem, to straszne w sumie bo nawet jak się rzuca hasłami, że pedofilia, że wcale nie rok 607 itd itd, oni to sobie sprawdzą popytają się "doświadczonych"  w "prawdzie" i nic się nie dzieje. Aktywni i wierzący ŚJ żyją w utopii otoczonej złym światem i z góry zakładają, że wszystko co złe na temat organizacji nie może być prawdą. To trochę tak jak ktoś się dowiaduje po latach, że np jego rodzic nie jest rodzicem, i taka postawa wyparcia jest normalna, to mechanizm obronny który każdy, albo większość tak ma. Lepiej się sprawdza metoda kropla drąży skałę, w ten sposób miedzy innymi moja narzeczona w niecały rok przeszła z etapu "nie wyobrażam sobie życia bez zebrań" do napisania listu. Nie byłem nachalny, jak poruszałem temat to zawsze mówiłem o swoich spostrzeżeniach i odczuciach na konkretnych przykładach, do pewnego momentu było to zbijane argumentami że "to tylko niedoskonali ludzie", ale z czasem jak się pojawiły wrzutki nt pedofilii w ogólnych mediach, pojawiały się kolejne sytuacje, że ona sama zaczęła komentować, że faktycznie coś tu się nie zgadza. A wtedy już poszło z górki, kluczowe jest nastawienie, póki ktoś pała entuzjazmem będzie wbrew logice usprawiedliwiać, a jak już się pojawi jakieś pęknięcie, to trzeba niezwłocznie wykorzystać moment i tyle.

Niemniej są osoby, jak jeden mój (swego czasu) przyjaciel, któremu wiele rzeczy pokazałem, o pedofilii, rok 607, inwestycje w zbrojenia, naprawdę poszedł koncentrat i nic. Wrzutki "przy okazji" też nic nie dały, on wie jaki jest syf ale mu to nie przeszkadza, i też są tacy ludzie którzy są w zborze z powodów różnych, niekoniecznie religijnych. Dlatego jak ktoś się mnie spyta, poprosi o pomoc, argumenty, chętnie pomogę, ale na pewno nie mam ducha nawracania, nie po to ze zboru odszedłem i dałem sobie na luz z religią żeby teraz wyruszać na jakieś anty świadkowskie krucjaty. Najważniejszą bitwę o ukochaną wygrałem, i tyle mi wystarczy ;)

Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Maro w 28 Marzec, 2017, 15:00
Dlaczego odchodzimy? Dlaczego przestajemy ufać? Co nas zniechęca?  Skąd przyszliśmy?
Te pytania są fundamentalne dla naszego przyszłego życia. To jak sobie je ułożymy,  i czy swoje dni na tym padole uznamy za szczęśliwe.
Wpakowanie się w następne nieszczęścia, jest  bardzo prawdopodobne.
Dlatego nie spieszmy się, pomyślmy zanim zrobimy następny krok.
I pytanie? Czy naprawdę potrzebujemy przewodników by godnie żyć?
Nie możemy być sami dla siebie przewodnikami?



W zyciu stawiamy rozne pytania , ktore nas nurtuja, a nurtuja nas te, ktore uwazamy za wazne.  Nazawales je fundamentalne, nad blachostakami przechodzimy do porzadku dziennego. Skoro sa pytania fundamentalne to pewnie i sa fundamentalne odpowiedzi ale wiele odpowiedzi dotyczy konkretnych osob a nie ogolu i w takim razie kazdy sam musi znalezc zadowalajaca odpowiedz. Bo jeden chce zyc na taki a drugi na inny sposob. Wiec w kazdym przypadku beda inne kwestie wazne.

Czy wpakowanie sie w nastepne nieszczescia jest prawdopodobne? Pewnie Cie zmartwie ale mysle, ze jak najbardziej tak. Nie da sie wedlug mnie ich uniknac ale mozna je zaakceptowac wiedzac,ze one po prostu sie pojawiaja a trudne doswiadczenia moga nas pchnac do przodu bo z natury leniwi jestesmy, trudno nam sie uczyc z wlasnej woli.

Czy potrzebujemy przewodnikow? skoro istnieja religie to odpowiedz jest na tak, bo ludzie wrecz desperacko szukaja przewodnikow. Gdy czytam opisy czesto pojawia sie mysl jak odszedlem z religii SJ to gdzie teraz mam isc? Ale wedlug mojej opinii dziecko potrzebuej wzorcow, opiekuna, przewodnika. Wielu ludzi nigdy nie dorasta, a inni potrzebuja wiecej czasu by dorosnac. Szukajac reki kogos wiekszego moga w koncu zrozumiec, ze jak ptak opuszcza kiedys gniazdo, sami sa odpowiedzialni za wlasne zycie, ze maja wybor pomiedzy tym by samemu je ksztaltowac w taki sposob jaki naprawde pragna, ale tez ponoszac tego konsekwencje na sobie samych. Chcac sie nauczyc chodzic nie raz sie przewrocisz i poobijasz. Nazywa sie to dojrzaloscia i odpowiedzialnoscia za wlasne zycie,wybory,konsekwencje. Taki czlowiek godzi sie na bledy i akceptuje je wiedzac, ze sa one po prostu w zyciu nieuniknione. Nie szuka ,,bezpiecznej" przystani, gdzie pozbedzie sie klopotow ,ktos za niego bedzie decydowal i mowil co powinien a czego nie powienien w zyciu robic, co jest dobre a co zle itd. Kazdy ma wybor, ale bywa , ze o tym nie wie. Mozna byc wolnym albo byc uzaleznionym. Jedni potrzebuja jednego a inni drugiego, wazne by stac na wlasciwym miejscu :) 



Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 28 Marzec, 2017, 15:01
Czy mam marzenie by dawni znajomi poznali "prawdę o prawdzie"?
Tak.
Czy próbuję jakoś z tą "prawdą o prawdzie" do nich dotrzeć?
Nie.
Uważam, że podobnie jak w moim przypadku i wielu których znam, każdy ma swój krytyczny moment.
O złych rzeczach dowiadywałam się od dawna, o ONZ wiem od 2006, a wyszłam kiedy? w 2011.
Poza tym wiele osób ma jednak spore potrzeby duchowe, spotkań, rozważań...
Kiedy ja odeszłam, to zebrania i służba były balastem który zrzuciłam.
Niczego na to miejsce na siebie nie nałożyłam, bo nie mam takiej potrzeby.
Po prostu cieszę się życiem.
Nie jestem do konca pewna czy wszyscy moi dawni znajomi byliby zadowoleni i umieli się odnaleźć w takim "zwyczajnym" życiu.
Ja potrafię nawet żyć bez specjalnej nadziei na sąd Boży czy jakieś lepsze życie po śmierci/zmartwychwstaniu.
Ale wiele osób nie potrafiłoby.
Moim zdaniem nic na siłę.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Arvena w 28 Marzec, 2017, 23:26
Ja tez doszlam do etapu ze tylko Biblia a w sumie teraz tylko Ewengelie czytam aby zrozumiec prostote nauk Jezusa i chyba nic tak nie wycisza po rozczarowaniu organizacja jak Ewangelie i odnajduje tam prostote nauk, bo tez stwierdzilam ze Jezus nie wymagal od nas bycia biblistami, uczonymi w Pismie, skoro docieral glownie do prostych ludzi, zapracowanych,slabo czytajacych. I chyba dzieki tej prostocie  jego nauk patrze optymistycznie w przyszlosc, juz za wiele nie wymagam od innych i od siebie. Zycie jest piekne.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Dorkas w 28 Marzec, 2017, 23:52
Kiedy poznawałam "prawdę" okazało się , że koleżanka z pracy była Świadkiem Jehowy, kiedy się do tego przyznała powiedziałam do niej patrząc jej prosto w oczy- Dlaczego nie powiedziała mi pani o takiej wspaniałej nadziei ?!
Nic mi nie odpowiedziała .
Nie wyobrażam sobie żeby nie spróbować w jakiś sposób nie pokazać tego co robi CK , oczywiście dobieram słowa , nie chcę robić nic na siłę i nie robię . Ale nie próbować w ogóle to tak jakby przejść koło leżącego na ulicy człowieka i stwierdzić a ,to tylko pijak...
 
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Brat Jaracz w 29 Marzec, 2017, 08:59
SJ może rozdrażnić samo określenie "misja nawracania". Bo jeśli kogoś trzeba nawrócić, oznacza, że stąpa po krzywej ścieżce, a oni w większości srożą się na samą taką ewentualność :)

Zgadzam się z przedmówcami: nie ma uniwersalnego klucza do tzw. nawracania. To wszystko zależy od stopnia zaangażowania, poczucia przynależności do wspólnoty, świadomości błędów organizacji, wiary w kompetencje "kanału łączności" itp.

Dla mnie od zawsze udręką były wszelkie formy głoszenia - to pewnie trauma z dzieciństwa, kiedy skupiałem się na tym, by nie spotkać w służbie kolegów ze szkoły. Uznawałem, że nie każdy musi i powinien być kaznodzieją - nie ma ku temu biblijnych podstaw. Kiedyś wydawało mi się, że to jest dobry punkt wyjścia do nawracania. I co się okazało? Ano to, że wiele osób... LUBI głosić! Szok :) Sprawia im to autentyczną radość, buduje ich poczucie wartości, nadaje życiu sens...

Podobnie jest w wielu innych aspektach - jedni ludzie będą zgrzytać zębami, że starsi zboru zaglądają im pod kołdry i do szafy, a drudzy - będą wręcz oczekiwać tego, aby ktoś ich prowadził za rączkę, bo tak jest wygodniej. Jedni będą samodzielnie czytać i interpretować Biblię, inni zaś nie potrafią przeczytać bez "podkładki" strażnicowej choćby kilku wersetów. Co więcej, uważają to za "bezcenną pomoc". Jak by nie patrzeć - nie ma reguł.

Jeśli ktoś już bardzo upiera się na nawracanie albo zależy mu na danej osobie w organizacji:
1. musi doskonale znać tę osobę;
2. musi być cierpliwy i skoncentrować się dokładnie na oczekiwaniach tej osoby, bez stosowania jakichś uniwersalnych metod;
3. musi znać bolączki danej osoby w organizacji - jeśli np. ktoś nie potrafi zaakceptować ostracyzmu, warto skupić się właśnie na tym, a nie wałkować tematykę nowych świateł czy kwestii krwi;
4. musi obiektywnie oceniać fakty, bez emocji, dostrzegać zalety bycia w organizacji - nie jest przecież tak, że istnieją wyłącznie źle świadkowie i dobrzy odstępcy albo odwrotnie :) ;
5. najważniejsze - żeby komukolwiek pomóc, nie można się narzucać z pomocą. Inicjatywa musi być po obu stronach; ciągnięcie za uszy nic nie daje, a czasami może wręcz umocnić daną osobę w organizacji.

No i dobrze jest jednak przedstawić jakąś alternatywę. Większość SJ tego oczekuje, bo obawia się zawalenia dotychczasowego trybu życia.

Z perspektywy głosiciela nachalne nawracanie od razu wydaje się podejrzane. Lepiej, jak sądzę, wykazać gotowość do pomocy i zasiewać powoli, ale sukcesywnie ziarna wątpliwości. Kropla drąży skałę.

Ps. Odpowiadając na pytanie w tym wątku - nie czuję "misji nawracania" :) Natomiast zawsze chętnie pomogę, jeśli ktoś da sobie pomóc, jeśli istnieje choćby włosek, którego można się uczepić przy wyciąganiu człowieka z tej destrukcyjnej sekty.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 29 Marzec, 2017, 14:48
Myślę, że j.w. na tym polega problem z wybudzeniem niektórych - oni lubią, by im mówić jak mają żyć, by ich ktoś prowadził przez życie za rączkę.
Wielu ludzi przejawia taki instynkt stadny, chcą gdzieś przynależeć, uczęszczać, być częścią jakiejś zbiorowości.
Myślę, że często jest tak, że odchodzą od śJ ludzie o określonej osobowości, silni psychicznie, którzy potrafią być sami, stworzyć własny system wartości, nie wstydzą się też przyznać przed otoczeniem, że się kiedyś pomylili, wierząc jakiejś idei.
Znam mnóstwo osób, które nie odejdą chociażby z tego powodu, że nie umiałyby spojrzeć w oczy rodzinie, która ich wyśmiewała ze względu na przyłączenie do śJ.
I są to osoby zablokowane na fakty.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Iskierka w 29 Marzec, 2017, 18:21
Myślę, że j.w. na tym polega problem z wybudzeniem niektórych - oni lubią, by im mówić jak mają żyć, by ich ktoś prowadził przez życie za rączkę.
Wielu ludzi przejawia taki instynkt stadny, chcą gdzieś przynależeć, uczęszczać, być częścią jakiejś zbiorowości.
Myślę, że często jest tak, że odchodzą od śJ ludzie o określonej osobowości, silni psychicznie, którzy potrafią być sami, stworzyć własny system wartości, nie wstydzą się też przyznać przed otoczeniem, że się kiedyś pomylili, wierząc jakiejś idei.
Znam mnóstwo osób, które nie odejdą chociażby z tego powodu, że nie umiałyby spojrzeć w oczy rodzinie, która ich wyśmiewała ze względu na przyłączenie do śJ.
I są to osoby zablokowane na fakty.

Myślę, że to normalne, że chcemy być w jakiejś społeczności po wyjściu z organizacji. Tyle, że u świadka w dalszym ciągu pozostaje syndrom świadka, jest wyjątkowo "wrażliwy" na to co "obce" i czasem trudno się zaklimatyzować. Osoby, które miały znajomych, przyjaciół poza zborem, po wyjściu mają zdrowe relacje z ludźmi.

Jakiś czas temu poznałam małżeństwo naszych ex (któreś pokolenie), którzy zawsze realizowali swoje pasje, rozwijali talenty, przebywali w tzw. środowisku ludzi ze "świata" i teraz po wyjściu super się odnajdują, tyle że pozostający w organizacji "bracia w wierze" czekają wręcz na Ich potknięcie, upadek aby zarzucić - "no odeszli od Jehowy, to Bóg ich pokarał".  Takie "węszenie" wokół i radocha z czyjegoś upadku, tylko dlatego, że jest ktoś poza zborem to objaw choroby i zgorzknienia.

Myślę, że naszą wolność po wyjściu z organizacji, nie może krępować rodzina czy znajomi, którzy kiedyś nas wyśmiewali zanim zostaliśmy świadkami. Strach ma wielkie oczy i naprawdę rodzina cieszy się z naszego przebudzenia i powrotu na łono rodziny. Ja po 30 latach odwiedziłam rodzinę, przykra sytuacja bo pogrzeb cioci, ale mina rodziny bezcenna. Na pewno mnie się nie spodziewali, bo i odległość duża, ale mnie serdecznie przywitali i widziałam radość. "Córka marnotrawna" powróciła  ;), no tyle, że dlaczego nie do KK....ale to wyjaśniłam i jest okey. :)



Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: lukasz84gl w 29 Marzec, 2017, 19:35
U mnie nie było kompletnie misji nawracania. Wiedziałem, że ŚJ mają betonowe podejście więc argumentów nawet bym nie przytaczał. Inna kwestia to taka, że ŚJ z wątpliwościami, w rozmowie i tak o nich nie będzie rozmawiał w obawie przed konsekwencjami.

Moje odejście było przede wszystkim podyktowane ciekawością świata i było zrobione bardziej na "czuja". Ale wyglądało to tak, jak wiele osób tutaj zaleca. Najpierw "zaprzyjaźnić się ze światem" a potem podjąć decyzję. W sumie nie musiałem jej podejmować, zrobiłem dwie rzeczy za które "wylot" jest pewny i tak się też stało. Moje skwitowanie tego co się dzieje w organizacji prosto w oczy "starszych", że nie czuję tego co tutaj się dzieje. Wtedy tego dokładnie nie potrafiłem nazwać, ale dzisiaj chyba bym powiedział, że nie podoba mi się, życie pod dyktando czegoś nieokreślonego, a sam posiadam pomysły na siebie i chętnie oraz z pasją je realizuje.

W wątku pojawił się aspekt tego co organizacja wmawia - odejdziesz to sobie nie poradzisz. Oj, długo gdzieś to w myślach się przewijało. Dlatego też wziąłem się do pracy i mam tego efekty. Ale sprytni ŚJ i na to mają radę, jest szatana i on pewnie mu błogosławi:).

Co do nawracania, ta metoda "kropla drąży skałę" wydaje mi się najbardziej właściwa. Od siebie dorzuciłbym coś jeszcze. Pokazać, że świat nie jest taki zły, np. poprzez realizowanie swoich zainteresowań. Świadkowie walczą z tym, żeby "świat Ciebie nie wchłonął" więc maksymalnie starają się ograniczyć wolny czas działalnością religijną. Ale właśnie można komuś pokazać coś, żeby go wchłonęło. Zobaczy wtedy inne kolory "świata" niż czarny.

Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Brat Jaracz w 29 Marzec, 2017, 19:57
Co do nawracania, ta metoda "kropla drąży skałę" wydaje mi się najbardziej właściwa. Od siebie dorzuciłbym coś jeszcze. Pokazać, że świat nie jest taki zły, np. poprzez realizowanie swoich zainteresowań. Świadkowie walczą z tym, żeby "świat Ciebie nie wchłonął" więc maksymalnie starają się ograniczyć wolny czas działalnością religijną. Ale właśnie można komuś pokazać coś, żeby go wchłonęło. Zobaczy wtedy inne kolory "świata" niż czarny.
Dokładnie tak.
SJ często straszą wątpiących: "zobaczysz, zostaniesz z niczym, bo odstępcy niczego ci nie zaoferują". No i w zasadzie... często mają rację :) Tyle tylko, że odstępcy nie są sprzedawcami na straganie, którzy mają do zaoferowania lepsze błyskotki niż konkurencja na innym kramie. Odstępcy zwracają uwagę na to, co jest najcenniejsze i pomijane przez SJ: wolność. Tylko jedno słowo, ale za to jak pojemne... Potrzeba dużej dojrzałości, aby zrozumieć, jak wielka jest wartość życia w wolności. Tego dzień po dniu muszą się uczyć świeżo upieczeni odstępcy.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 29 Marzec, 2017, 20:00
Cytuj
Odstępcy zwracają uwagę na to, co jest najcenniejsze i pomijane przez SJ: wolność.
Właśnie, a nie Życie i Służba. :-\
Jak nazwano nowe pismo zastępujące NSK.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Brat Jaracz w 29 Marzec, 2017, 20:04
Właśnie, a nie Życie i Służba. :-\
Jak nazwano nowe pismo zastępujące NSK.

Podobał mi się kiedyś ich jeden tytuł: "Życie w wolności synów Bożych". Poza tytułem niewiele było fajnego w tej publikacji :) Może jak kiedyś odstępcy wydadzą jakieś dzieło zbiorowe, powinni sobie ten tytuł zapożyczyć ;)
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 29 Marzec, 2017, 20:09
Podobał mi się kiedyś ich jeden tytuł: "Życie w wolności synów Bożych". Poza tytułem niewiele było fajnego w tej publikacji :) Może jak kiedyś odstępcy wydadzą jakieś dzieło zbiorowe, powinni sobie ten tytuł zapożyczyć ;)
Tam było jeszcze słówko "wieczne", po słowie życie.
No a to książka o roku 1975. Rzeczywiście na wieczność ta data 1975 się z nimi połączy przez tę książkę. :)
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Ariana w 29 Marzec, 2017, 22:27
Nie mam misji nawracania. Wręcz uciekam od tego.
Pomogłam mojej mamie, pomogłam siostrze. Bardzo chciałabym, aby inni członkowie mojej rodziny również poznali prawdę o prawdzie. Jednak nie nawracam. Nic na siłę.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: lukasz84gl w 29 Marzec, 2017, 23:03
Odstępcy zwracają uwagę na to, co jest najcenniejsze i pomijane przez SJ: wolność.

U ŚJ mówi się o wolności, z tym, że z tego co pamiętam nazywana jako "wolna wola". Z tym, że jej definicja jest bardzo zakrzywiona. Twoja wolność ogranicza się do wyboru sali królestwa albo terenu, na którym chcesz głosić.

Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Brat Jaracz w 29 Marzec, 2017, 23:13
U ŚJ mówi się o wolności, z tym, że z tego co pamiętam nazywana jako "wolna wola". Z tym, że jej definicja jest bardzo zakrzywiona. Twoja wolność ogranicza się do wyboru sali królestwa albo terenu, na którym chcesz głosić.

Świadkowska wolność tym się różni od tej rzeczywistej jak krzesło biurowe od krzesła elektrycznego :) Może to uraz po organizacji, ale im więcej używają oni terminów kategorycznych ("wolność", "miłość", "radość"), tym bardziej przybiera to karykaturalną formę. Jak w krzywym zwierciadle.
BTW: Z tym wyborem sali i terenu to też różnie bywa :) Zależy od starszych, którzy zawsze przecież mogą odnaleźć w takiej prośbie np. "ducha buntu". I pozamiatane :)
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 29 Marzec, 2017, 23:32
"Wolność to niewola" :)
Nic dodać, nic ująć.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: lukasz84gl w 29 Marzec, 2017, 23:41
Wolność w tym wątku to się pojawiła jako OT.  Ale z tą potrzebą "nawracania" należy uważać, żeby samemu tej granicy nie przekroczyć.
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: pies berneński w 30 Marzec, 2017, 07:53
A Wy jak macie? Duch misjonarstwa, duch obojętności, a może wściekłości? :)
Od początku miałem takiego ducha:
(16): Bo jeśli ewangelię zwiastuję, nie mam się czym chlubić; jest to bowiem dla mnie koniecznością; a biada mi, jeślibym ewangelii nie zwiastował. [Biblia Warszawska, 1kor 9]
Wściekły nie byłem i nie jestem,bo jak tu być wściekłym  na błogostan  ;)
Obojętność się wkrada ponieważ do tej pory nie jestem wewnętrznie przekonany do nowych ideologii.
Dla mnie logiczne było coś takiego:
(16): Niebo jest niebem Jahwe, synom zaś ludzkim dał ziemię. [Biblia Tysiąclecia II, Ps 115]
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Iskierka w 30 Marzec, 2017, 10:18
Właśnie, a nie Życie i Służba[/b]. :-\
Jak nazwano nowe pismo zastępujące NSK.

Czy nie pomylono kolejności? Najpierw chyba Służba, a co zostanie to może Życie? ;)
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Maro w 30 Marzec, 2017, 14:44
Czy nie pomylono kolejności? Najpierw chyba Służba, a co zostanie to może Życie? ;)


Slusznie, kolejnosc wlasciwa, lecz jesli zostanie ci czas na Zycie to znaczy, ze mozesz dawac wiecej z siebie w Sluzbie  :)
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: Światus w 30 Marzec, 2017, 18:33
W przypadku "przyszłych świadków", mówienie prawdy to już nawracanie  :)
Tytuł: Odp: Czy masz misję "nawracania" obecnych i przyszłych Świadków?
Wiadomość wysłana przez: HARNAŚ w 30 Marzec, 2017, 18:58
Jeszcze nie dawno byłem na etapie , aby prowokować niewygodne dla głosicieli rozmowy , strzelić jakimś tematem , który wprowadzi konsternację u świadka najlepiej pokazując mu fragment wypowiedzi biblijnej. Myślałem sobie : a niech się drapie po głowie a co!! Często rozpoczynając rozmowę mówiłem :
-A wiesz jeden gość mi powiedział , że ..... i prawdę mówiąc nie do końca wiem co mu odpowiedzieć?
Obecnie są mi co raz bardziej obojętni . Łapię się też na tym , że czasami zapominam  już nawet zajrzeć z ulicy na parking przed salą ,a przejeżdżam samochodem tamtędy co najmniej dwa razy dziennie. Harnasiowa mówi , że to pozytyw , że zostawiam życie świadkowskie   za sobą i coraz mniej mnie te tematy dotyczą.
Z drugiej strony bardzo chętnie rozmawiam z  osobami , które tego chcą. Minus jednak taki , że zaostrza mi się wtedy język , po takiej rozmowie , chyba gdzieś emocje musza znaleźć sobie ujście.