Świetny temat.
Wg mojej filozofii rzadko kiedy cos jest czarne albo białe. Patrząc na WTS staram sie rozróżnić strukturę, korporację, firmę od ludzi, emocji, zaangażowania i wiary. O ile o SJ jako o korporacji niegodnej swej nazwy mam raczej średnie mniemanie to juz o ludziach jako jednostkach moge myśleć inaczej.
Zacznę od tego, ze chyba juz coraz mniej mi w zyciu 'robi' czy ktoś jest katolikiem, SJ, adwentysta, buddysta czy muzułmaninem - o ile nie chce mnie na sile przekonywać, ze jego racja jest lepsza od mojej. Odpowiadając wprost na pytanie z tytułu - nie, WTS i wszyscy starsi to nie zło wcielone. Kiedyś pisałem, ze jakbym zliczył to znam kilkudziesięciu starszych na poziomie, ze i oni mnie kojarzą chociażby z imienia. Co o nich moge powiedzieć? Większość to przeciętność, kilkunastu naprawdę w porządku, kilku mniej, jeden prawdziwa gnida. Tak myślę i dochodzę do wniosku, ze miałbym o nich takie samo zdanie nawet, gdybyśmy nie robili w firmie spod znaku Wieżyczki. Co wiecej, najbardziej oczywiście pamietam tych, którzy zaszli zza skore - to wspomnienia z nimi sa w sumie najsilniejsze. Poza tym, czy raziło mnie to, ze o niektórych wiedziałem albo domyślałem sie, ze sa nie fair? Bardziej denerwowało mnie to, ze sami mając nieczyste sumienie podtrzymywali mównicę i dbali o to, zeby głośność mikrofonow była odpowiednio ustawiona podczas ich wypowiedzi mówiąc innym jak maja zyc. Są też ludzie i chyba w większości na takich trafiałem, którzy naprawdę chcieli dobrze, którzy angażowali się ze szczerego serca i bardziej uważali sie za grupowych niz za zarządców. I dzisiaj takich ludzi - często będących juz dziadkami najbardziej mi szkoda. Nie sa to głupi ludzie, ale tacy, którzy mając porównanie na przestrzeni niekiedy 40-50 lat czuja, ze cos jest nie tak, a noszą na sobie ciężar odpowiedzialności mężów, ojców, dziadków, seniorów rodu, filarów wiary czy zboru. Nie pokuszę sie o ocenę, czy robią moralnie źle wygłaszając wykłady, prowadząc zebranie, organizując prace zboru gdy czuja, ze cos zmienia, ze cos nie jest tak, ze idzie zupełnie nowe i dziwne. Bardziej współczuję, bo nie będąc w środku organizacji patrze szerszej, bez zaangażowania emocjonalnego wiem, o co tak naprawdę chodzi w tym biznesie zwanym 'Prawdą'.
A dzisiaj? Sam odpowiadam za swoje zycie i mam do wyboru: albo pogrążać się w poczuciu krzywdy, miec rozszczenia i pretensje, rozpamiętywać pogrążając się i obwiniać WTS za wszystko, albo miec co dobre w pamięci, pamiętać tez o tym co było złe, zeby drugi raz nie popełnić podobnych błędów i zyc innym życiem - swoim, wg swoich wewnętrznych zasad i przekonań, na własny rachunek, zeby po latach WTS traktować jako zamknięty etap.