Piłka nożna wciąż była moją pasją. Dla mnie sezon trwał cały rok. Do szkoły nosiłem dużą torbę typu "jamnik" bo obowiązkowo musiały obok jednego zeszytu do trzech przedmiotów
znajdować się ochraniacze , buty i koszulka koniecznie z nr 10 . Kiedyś to na boisku spędzało się mnóstwo czasu. Mama mówiła: Ty Harnaś to widzę ,że mógłbyś tam nawet obiad jeść. W każdym bądź razie moje myśli zaprzątała piłka. Kiedyś mieliśmy rozegrać prestiżowy turniej . Oprócz ustalania składów moją głowę nurtowała inna niepewność. A co będzie jak przyjdzie armagedon i nie zdążę zagrać?
Czas leciał armagedon nie nadchodził ,obowiązków w zborze przybywało to i wciągał się człowiek co raz bardziej. Gdy wynajmowaliśmy salę to zebrania weszły do wyższej j ligi aż chciało się angażować. Zdarzały się przywileje pod tytułem: noszenie mikrofonu , układanie literatury ale aby dostać coś więcej trzeba było być bratem. Niby nacisków nie było ale przygadywanie się zdarzało : zobacz Harnaś ten wziął chrzest i tamta też a ty kiedy? No to zamoczyłem w wannie w mieszkaniu brata Irka . Wykombinowałem sobie ,że pierwszy wchodzę to przynajmniej woda będzie świeża
Nie mówię ,że tego nie chciałem przecież wierzyłem i uważałem ,że to w moim przypadku normalna kolej rzeczy przecież znałem to od dziecka . I może właśnie dlatego ,podświadomie jednak liczyłem ,że to zanurzenie sprawi ,że będę nowym człowiekiem ,że coś się we mnie momentalnie zmieni. A tu zoonk nic się nie zadziało. Może przez to ,że wody do wanny dolewali bo się okazało ,że nie całego mnie za pierwszym razem zatopili?