Nowe mieszkanie, nowy zbór, nowa szkoła. Osiedle, na którym dostaliśmy mieszkanie to typowa zabudowa z wielkiej płyty z wieżowcami i blokami czteropiętrowymi.Nic pięknego ani zachwycającego ale ciągle mam sentyment do tego miejsca i lubię jak jestem w Szczecinie przejechać się po okolicy. Załącza mi się taki szwendacz podróżnika
Było to osiedle dla rodzin stoczniowców i wojskowych. W tamtym czasie gdy stocznia strajkowała wielu braci nie mogło wrócić do domu . Co zrozumiałe były braki mężczyzn na zebraniach a w takich sytuacjach to siostry musiały przeprowadzić spotkanie . Pamiętam jak moja mama zakładała chustkę na głowę i służyła modlitwą.Nie rozumiem tego do dziś za co niby ci aniołowie mieliby się obrażać
W naszym ośrodku była siostra ,której mąż był wysoko postawionym wojskowym. Odpowiedzialny był za wejście wojska do strajkujących stoczniowców. To trochę kłopotliwa sytuacja gdy żony spotykają się na zebraniu a ich mężowie stoją po drugich stronach barykady. Mój tata był wtedy starszym zboru i w domu zawsze mieliśmy zapas literatury zborowej pochowanej w pawlaczach. Z racji znajomości z mężem tej siostry nigdy nie mieliśmy rewizji mieszkania i konfiskaty publikacji.
Gdy osoby dorosłe decydują się zmienić religię jest to ich świadomy wybór z wszelkimi konsekwencjami. Nieco inaczej jest z ich dziećmi . Dzieci są tam przeszczepione z automatu czy tego chcą czy nie.Nikt się ich nie pyta czy chcą chodzić na zebrania, po prostu rodzice są odpowiedzialni za dzieci i wdrażają je w to od małego.To nie był mój wybór tylko rodziców. Nigdy jednak nie buntowałem się z tego powodu ,że muszę chodzić na zebrania czy do służby bo byłem raczej posłusznym dzieckiem. Z czasem studium i regularna obecność na zebraniach sprawiły ,że pokochałem Boga i bardzo ceniłem sobie Biblię. Chciałem swoim życiem pokazywać lojalność względem Boga i jego zasad ale nie było to wcale łatwe.
Miałem dysonans z jednej strony byłem aktywnym członkiem zboru , w ferie i wakacje pionierowałem a z drugiej ciągnęło mnie do sportu. Grałem w piłkę ,byłem kapitanem reprezentacji szkoły , ustalałem skład a wszystko to w tajemnicy ,żeby się czasem nie wydało bo przecież Biblia wyraźnie mówi że ćwiczenie cielesne na niewiele się zda.
Na przestrzeni kilku tygodni graliśmy w rozgrywkach o puchar prezydenta Szczecina i doszliśmy do finału. Zostałem królem strzelców. Niby powinienem się cieszyć ale radość wciąż mąciła myśl ,że zasmucam Boga.Oddałem puchar do szkoły bo w domu i tak nie było się czym chwalić
Dostałem propozycję gry w Pogoni. Naszym trenerem był Wawrowski słynny srebrny medalista z Montrealu i naciskał moją mamę aby pozwolili mi grać w klubie. Organizował ponoć reprezentację województwa . Kompletnie nie rozumiał co ma wiara do grania w piłkę. Tata zrobił mi specjalne studium z tej okazji abym to sam doszedł do wniosku , że to nie właściwy kierunek.Wiecie to coś takiego jak : uzasadnij jaki jest najładniejszy kolor i dlaczego jest to niebieski?
Ostatecznie zrezygnowałem ale jakiś niedosyt pozostał mi do dziś.
Źle wspominam wyjścia na zebrania choć dzisiaj z perspektywy czasu wydaje mi się to śmieszne i błahe ale wtedy przechodziłem katusze
. Zanim wyszedłem z domu musiałem wykonać pewne zabiegi. Bardzo wstydziłem się chodzić w garniturku.Kiedyś dzieciaki naśmiewały się z takiego stroju. Zatem zanim wyszedłem musiałem obczaić przez okno czy na podwórku czasem nie ma kolegów. Mama mnie poganiała i wołała : co tak latasz z okna do okna jak kot z pęcherzem? Czasami musiałem szybko przebiec za róg budynku aby nie narazić się na śmieszność . Gdy wracałem z zebrania to ściągałem marynarkę i krawat udając przed rodzicami ,że to niby tak mi gorąco
Tak na prawdę chodziło o uniknięcie kpin.
Bywały takie dni w szkole, że z poddenerwowania skręcał mi się żołądek i nie chodziło o klasówki bo uczniem raczej byłem takim piątkowo-czwórkowym
. Każda uroczystość szkolna wywoływała u mnie lęki dwa razy. Po pierwsze odmówić nauczycielom wygłoszenia jakieś mowy czy wiersza z okazji akademii. Udział w szkole teokratycznej z reguły dawał przewagę nad rówieśnikami w sposobie wypowiadania się czy w płynnym czytaniu. Po drugie samo zachowanie podczas apeli. Przecież do hymnu trzeba było stanąć na baczność. Wrytą w umysł miałem scenę trzech Hebrajczyków, którzy mimo presji nie oddali pokłonu posągowi. Zawsze musiałem trochę udawać przed nauczycielami , że niby stoję na baczność ale dla Boga , że niby tak nie do końca , może nie będzie się smucił gdy na mnie patrzy
Podobnie źle się czułem podczas urodzin kogoś z klasy. Raz,że nie brałem nigdy cukierków gdy ktoś z tej okazji częstował przed lekcją a dwa ,że nigdy ja nie częstowałem bo przecież my urodzin nie obchodzimy
Czułem się okropnie i nie dlatego ,że mi tych słodyczy w domu brakowało , tylko ten straszny wstyd przed klasą . Kiedyś wziąłem takiego cukierka. Czułem się podle ,że poszedłem na kompromis w tak błahej sprawie. Zawiodłem przecież Jehowę i Jezusa on oddał za mnie życie a ja zawiodłem. Z tyłu głowy miałem myśl , że skoro taki drobiazg mnie złamał i Szatan się cieszy, to jak się zachowam gdy będę miał iść do więzienia za wojsko?