Mogę opowiedzieć w jaki sposób wyglądało to u mnie:
średnio wierzący świadek (wiek od dziecka do około 18lat) --> zanegowanie wiarygodności CK, nieuznawanie autorytetu starszych, ogółem obrzydzenie wiary Świadków(ok. 19lat) --> Wiara w Jezusa Chrystusa jako jedynego mojego zbawiciela, totalne nieuznawanie wierzeń ŚJ (wiek ok. 20-22) I TUTAJ NASTĄPIŁ DUŻY ZWROT --> Agnostyk i niedługo potem Ateista (wiek ok 23-obecnie).
Najpierw małymi kroczkami poznawałem prawdę o organizacji pózniej byłem głodny prawdy o Biblii, dużo się nią zajmowałem chłonąłem wszystko na temat wiary w Jezusa bez żadnej organizacji. Ale jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia więc czytałem wszystko na co miałem ochotę i nagle zdałem sobie sprawę że jest mi bliżej racjonalistycznemu światopoglądowi i tak stałem się Ateistą zajmując się już tylko tą tematyką.
Nie chcę dalej wchodzić z nikim w dyskusje w tym wątku czy dobrze myślę czy nie, ale jest jednak coś w powiedzeniu że Świadkowie tworzą Ateistów, w pewnym sensie jestem im za to wdzięczny z drugiej nie wiem czy gdybym nie miał z nimi nigdy nic do czynienia to czy bym nie myślał w ten sam sposób.. Bardzo możliwe
Konkludując, od zakwestionowania organizacji świadków do większej duchowości uznawanie Jezusa bez organizacji za prawdę aż do podważenia samych podwalin Biblii, dzisiaj nie wierzę w jej natchnienie, ani wyjątkowość. Wiele czasu zajęło mi przetrawienie tego wszystkiego, byłem niejako sam zaskoczony swoim wnioskowaniem. Nie jest łatwo jeżeli w człowieku zachodzi taka terapia wstrząsowa. Do dzisiaj zastanawiam się czy zasadne jest uświadamianie swoich rodziców, którzy poświęcili całe swoje życie organizacji, póki co jestem neutralny co do tego i nie męczę ich