Ogolnie temat rozwodów i całej tej otoczki związanej z 'biblijnym' uzasadnieniem uważam za zgniliznę, patologię i plugastwo. Pomijam juz fakt, ze podczas przesłuchania czasem padają pytania: 'Jak do tego doszło? Czy oboje tego chcieliście? Do jakich pieszczot doszło? Czy odczuwałaś przyjemność?' itd. Pomijam tez fakt, ze takie pytania mozna zadać 16latce jak i 45latce, podczas takiej 'rozmowy' nie ma psychologa, a pytający często sa pozbawieni merytorycznego przygotowania i niekiedy starsi są nastawieni na 'teokratyczne' rozstrzygnięcie sprawy niz na dobro człowieka.
Lot na smoczych skrzydłach i podwójnego lubika dla osób, które rozwiążą te 2 teokratyczne casusy:
1) Małżeństwo SJ przechodzi mocny kryzys i postanawiają, ze sie rozwiodą. Oboje dochowują czystości i mając rozwód świecki nie maja rozwodu biblijnego, czyli oboje w oczach Boga Świadków Jehowy sa połączeni świętym węzłem małżeńskim i nie mogą szukać sobie kolejnego partnera (oczywiście tylko 'w Panu', bo 'bez Pana' przynosi pecha). Mija parę miesięcy. Oboje stwierdzają, ze co prawda nie mogliby razem mieszkać, ale było im ze soba dobrze w łóżku, a modlitwa do BŚJ o brak myśli o seksie na dłuższa metę nie działa.
W powyższej sytuacji: rozwód świecki bez rozwodu biblijnego - czy mogą iść do łóżka czy nie i DLACZEGO?
2) Małżeństwo SJ. Ona ma od jakiegoś czasu poważne watpliwości, on wprost proporcjonalnie do jej zachowania coraz wiecej czasu spędza przy stojaku. Ona oprócz watpliwości angażuje sie w prace i przy braku zainteresowania ze strony męża, ktory przed rzadko występującym seksem chce sie pomodlic o błogosławieństwo, wikła sie w romans. Sprawa szybko wychodzi i jest komitet sądowniczy. Ona oprócz tego, ze przyznaje się do niemoralności dorzuca, ze cała ta zabawa w organizację zarzadzaną boskim palcem to bujda na sprężynach wyciągniętych z utylizowanego łóżka i jest jej to obojętne i śmieje sie w twarz. On utwierdza sie w przekonaniu, ze ona jest pod wpływem boga tego sytemu rzeczy i ze jeszcze bardziej powinien sie angażować w stojakowanie, mikrofonowanie i pilnowanie drzwi podczas zgromadzenia z plakietka 'porzadkowy'. Sprawa na ten moment wyglada tak: oboje mieszkają ze soba (on nie ma za co sie wyprowadzić, ona w mieszkaniu bywa i tez nie zamierza sie nigdzie ruszać), maja rozwód biblijny, ona wykluczona. Po paru miesiącach na wnosi o rozwód świecki i go dostaje. On jeszcze bardziej angażuje sie w WTS co jest zauważalne przez braci, bo zamiast pilnować drzwi na zgromadzeniu pilnuje skrzynki na datki, chociaz ma te sama plakietkę porządkowego. Jednak po zgromadzeniu bracia starsi dochodzą do wniosku, ze maja problem: Brat mający rozwód świecki i biblijny ciagle pomieszkuje (spędza noce pod jednym dachem) z obca kobieta w dodatku wykluczona! Co wiecej zborowe ciotki pare razy zauważyły, ze ona potrafi tamtym mieszkaniu spędzić i weekend, i pare dni w tygodniu i nawet z uśmieszkiem potrafi powiedzieć 'dzień dobry'! Brat wezwany na dywanik wyjaśnia, ze nie ma dokad i za co sie wyprowadzić i potwierdza, ze jego była żona rownież mieszka w tym mieszkaniu.
Co powinni zrobic starsi mający na sercu dobro zboru i zasady teokratyczne i DLACZEGO?