(...) zachwycają się że cię widzą.... Szkoda że poza salą traktują cię jak powietrze.
Ewentualnie próbują indoktrynować dzieci pytając słodkim do wyrzygania i dla mnie fałszywym głosem: A powiedz (...)
Zawsze ta słodycz zborowa przyprawiała mnie o mdłości!
Ostatnio myślałam, że padnę z bezczelności, do jakiej posunęła się po zebraniu moja w "prawdzie" teściowa.
Moja najstarsza latorośl, pojechała na zebranie, a ta nad grobem stojąca kobieta ...
Która się nigdy nie interesowała moimi dziećmi, a swoimi wnukami, demonstrując tylko nienawiść do nich.
Przeniesioną ze mnie i nie ważne, że to były dzieci jej syna, a jej wnuki.
Raptem wystrzeliła zapytanie z pretensją ... jak z kosmosu wzięte.
- "... ( tu imię mojego dziecka), a czemu to nie odwiedzasz swojej babci?" - "Wiesz mamo ..." - powiedziało moje dziecko, po przyjeździe do domu ...
- "Normalnie mnie zatkało ze zdumienia na to pytanie, tej całej "babci", jak to usłyszałem."
- "Nigdy się nie interesowała mną, a teraz raptem jakaś pretensja, że jej nie odwiedzam, normalnie szok przeżyłem."
- "Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć, uśmiechnąłem się tylko, a nie chciałaby wiedzieć, co pomyślałem?"
A innym razem powiedział do mnie na podobną sytuację:
- "Mamo, ja babcię, to mam tylko jedną i to jest Twoja mama i jest o niebo lepsza, choć katoliczka!" I oczywiście, normalnie, to przecież nie ma w tym nic dziwnego, jak babcia zaprasza do siebie wnuczka.
To coś potrzebnego i na wskroś pozytywnego.
Ale jak te relacje na co dzień, przez całe życie są normalne.
Ale ta kobieta, jak moje dzieci były małe i jej wszystkie wnuczki były małe.
Rozdawała po kryjomu na sali czekoladę dla dzieci swoich córek, a dla moich dzieci "czekoladki" nie było.
To co ona sobie wyobraża, że taką babcię wnuczki będą odwiedzały na starość? Okazując troskę? I miłość?
Dzieci są prostolinijne, moje szybko rozpoznały uczucia "tej babci".