Wiecie co, miałam kilka telefonów od pewnych niespodziewanych osób.
A nawet jedną "niby" troskliwo-towarzyską wizytkę.
Nie, nie, broń Boże, nie byli to starsi zboru, oni to narazie się mną nie interesują.
I właściwie zainteresowanie tych osób, ograniczyło się głównie do jednego:
Dlaczego nie chodzę na zebrania, świętego kanału podawczego, najzdrowszego duchowego pokarmu? Nie: Jak sobie radzę? Jak się czuję? Czy może czegoś potrzebuję? Jak zdrowie? Jak? ... jak? ... jak?
Nie, nie.
Tylko, ze powinnam być na zebraniach, bo zbliża się wielki ucisk.
A na dowód tego, oczywiście koronny dowód.
"A słyszałaś, że braci zdelegalizowali w Rosji?" I pioruny na prawosławie i ich duchownych.
Pomyślałam sobie w tym momencie, że napewno szybciej miałam tę informację, niż ty, bracie, siostro.