Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 4 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności  (Przeczytany 53647 razy)

Tusia

  • Gość
Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #90 dnia: 28 Luty, 2017, 21:51 »
Nowy Testament, R. Franz pisze:

"Imię “Jezus” pojawia się 912 razy a zatem o dużo przewyższa liczbę 237 miejsc, w których jest imię “Jehowa”" s. 426

Na to nigdy nie zwróciłem uwagi. :)

Natomiast ja zwróciłem uwagę, że w Nowym Testamencie nie występuje w ogóle słowo "Jehowa".  ;D


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #91 dnia: 01 Marzec, 2017, 10:03 »
Natomiast ja zwróciłem uwagę, że w Nowym Testamencie nie występuje w ogóle słowo "Jehowa".  ;D
O tym też R. Franz pisze, więc nic nowego nie wniosłeś, a widać, że nawet nie czytałeś R. Franza. :-\

On tylko w przypadku, którym przytaczam, porównuje imiona w Biblii ŚJ, a nie w Twojej. ;D


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #92 dnia: 01 Marzec, 2017, 19:18 »
Bardzo spodobał mi się fragment R. Franza o imieniu s. 436:

"Wbrew powszechnej praktyki Świadków Jehowy, Jezus zwracając się do Boga
w modlitwie zawsze nazywał Go “Ojcem,” a nigdy “Jehową”
(używając słowa
“Ojciec” sześć razy w swojej końcowej modlitwie ze swymi uczniami). Nawet w Przekładzie Nowego Świata ani razu Jezus nie zwraca się do swojego Ojca w
modlitwach jako “Jehowa.
” ( Mateusza 11:25, 26; 26:39, 42; Marka 14:36; Łukasza 10:21; 22:42; 23:34, 46; Jana 11:41, 42: 12:28; 17:1, 5, 11, 21, 24, 25 ) A zatem, kiedy Jezus modli się do swojego Ojca, mówiąc “Ojcze, otocz chwałą swoje imię," jest oczywiste, że wyraz “imię” jest użyty w pełniejszym, głębszym sensie, jako przedstawiające samą Osobę. W przeciwnym razie całkowity brak w modlitwach Jezusa takiego zwrotu jak “Jehowa” byłby niewytłumaczalny. ( Jana 12:28 ) Kiedy był wraz ze swoimi uczniami
ostatniej nocy przed swą śmiercią, zarówno kiedy rozmawiał z nimi jak i w długiej modlitwie, zwracał się do Bożego “imienia” czterokrotnie. ( Jana 17:6, 11, 12, 26) Jednakże w tą noc, udzielając rad i napomnień swym uczniom oraz w modlitwie, ani razu nie zdarzyło się by użył słowa “Jehowa.” Raczej bez przerwy używał określenia “Ojciec” czyniąc to około pięćdziesiąt razy! Umierając następnego dnia nie krzyczał “Jehowo,” ale powiedział “Boże mój, Boże mój,” a w ostatnich słowach powiedział “Ojcze, w twoje ręce powierzam ducha mego.” (Mateusza 27:46; Łukasza 23:46) Zatem jako Chrześcijanie, za czyim przykładem powinniśmy iść? Czy za religijną grupą dwudziestego wieku, czy za Bożym Synem, okazującym to w tak krytycznym czasie?".

Powiem Wam tak:
nie spodziewałem się tego, że Ray Franz ma co do kwestii JHWH prawie identyczne wierzenie jak ja.
Myślałem, że on jako były ŚJ zachował jakieś mocne przywiązanie do terminu "Jehowa" i kultu imienia.
A tu okazuje się, że choć był antytrynitarzem, to w kwestii imienia ma podejście takie jak trynitarze.
Tu trzeba dodać, że antytrynitarze często z kwestii imienia robią 'argument' antytrójcowy.


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #93 dnia: 02 Marzec, 2017, 18:32 »
Ciekawe spostrzeżenie.
s. 446:

"Strażnica nie wspomina o tym , że inne religie, na przykład Adwentyści dnia
siódmego lub Mormoni, czyli religie, które jak organizacja Strażnicy mają swój
początek w stanach Zjednoczonych w 19 wieku, zarejestrowały podobny wzrost
liczby członków jak Świadkowie Jehowy
. Przy przedstawianiu kryterium wzrostu liczbowego jako miary wyboru Bożego nie możemy pominąć fenomenalnego rozmachu kościoła rzymskokatolickiego, zwłaszcza od 4 stulecia. Organizacja Strażnicy oczywiście nie uznaje tych religii za cieszących się uznaniem Bożymi i miarę wzrostu liczebnego stosuje tylko do własnych szeregów."

Czyli Jehowa liczbowo im błogosławi, a innym nie, choć tak samo rosną. ;)
Dziwna to zatem miara. :-\


Offline Asturia

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #94 dnia: 02 Marzec, 2017, 20:00 »
teraz mają nową ''miarę wzrostu'' jako dowód Bożego błogosławieństwa, ilość drukowanych kolorowych gazetek oraz języków na jakie zostały przetłumaczone, ostatnio podczas zebrania podali te dane odnosnie do gazetek, a zmanipulowana masa z zachwytu prawie straciła przytomność, naprawdę oni są biedni


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #95 dnia: 03 Marzec, 2017, 18:23 »
Ciekawe spostrzeżenia s. 451:

"Jeden długoletni starszy, który w końcu lat siedemdziesiątych 20 wieku odpowiadał na pytania z centrali, napisał o tym:

Zasypaliśmy Stany Zjednoczone naszą literaturą i dużej mierze resztę świata.
Gdybyśmy uczciwie siebie zapytali, ile z tych milionów wydanych przez nas książek, broszur i czasopism w ogóle ktoś czytał, prawdopodobnie zaniepokoiło by nas, jak mało z tych wydawnictw było przeczytane. … Uczciwość każe nam przyznać, że nawet w rodzinie aktywnych świadków Jehowy nie przeczyta się nawet połowy literatury, którą jej członkowie odbierają.

Inny poważny starszy na te pytania z centrali tak odpowiedział:

Jak już wspomniałem, naszą literaturę nie czytają nawet głosiciele ( świadkowie ) ani ludzie na zewnątrz. Tylko jedna trzecia głosicieli przeczyta naszą literaturę, a w przypadku ludzi na zewnątrz jeszcze mniejszy procent. Prawdę mówiąc, niektórzy starsi zwierzyli mi się, że mają poczucie winy kiedy ludziom proponują książki o 384 albo 416 stronach; mówią, ze dla nich samych było to męczące, kiedy musieli się przez nią przekopywać na zborowym studium książki. Sami drugi raz by ich nie czytali i dlatego stawiają sobie pytanie, jak te publikacje mogą się podobać obcym ludziom, kiedy oni sami mają do nich taki negatywny stosunek."

No tak. Ja po prostu jak nie chcę czegoś, to nie kupuje albo nie pożyczam.
Ale widzę tu inna mentalność. :-\


Offline PoProstuJa

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #96 dnia: 03 Marzec, 2017, 23:05 »
Ciekawe spostrzeżenia s. 451:

"Jeden długoletni starszy, który w końcu lat siedemdziesiątych 20 wieku odpowiadał na pytania z centrali, napisał o tym:

Zasypaliśmy Stany Zjednoczone naszą literaturą i dużej mierze resztę świata.
Gdybyśmy uczciwie siebie zapytali, ile z tych milionów wydanych przez nas książek, broszur i czasopism w ogóle ktoś czytał, prawdopodobnie zaniepokoiło by nas, jak mało z tych wydawnictw było przeczytane. … Uczciwość każe nam przyznać, że nawet w rodzinie aktywnych świadków Jehowy nie przeczyta się nawet połowy literatury, którą jej członkowie odbierają.

Inny poważny starszy na te pytania z centrali tak odpowiedział:

Jak już wspomniałem, naszą literaturę nie czytają nawet głosiciele ( świadkowie ) ani ludzie na zewnątrz. Tylko jedna trzecia głosicieli przeczyta naszą literaturę, a w przypadku ludzi na zewnątrz jeszcze mniejszy procent. Prawdę mówiąc, niektórzy starsi zwierzyli mi się, że mają poczucie winy kiedy ludziom proponują książki o 384 albo 416 stronach; mówią, ze dla nich samych było to męczące, kiedy musieli się przez nią przekopywać na zborowym studium książki. Sami drugi raz by ich nie czytali i dlatego stawiają sobie pytanie, jak te publikacje mogą się podobać obcym ludziom, kiedy oni sami mają do nich taki negatywny stosunek."

No tak. Ja po prostu jak nie chcę czegoś, to nie kupuje albo nie pożyczam.
Ale widzę tu inna mentalność. :-\

Ja też zawsze miałam poczucie winy, że dostaję tyle wspaniałego "pokarmu duchowego", a go nie czytam. Miałam wizję braci z Afryki, którzy przez tydzień jadą na rowerze, aby przewieźć zakazaną literaturę i wizję tych z Betel, którzy dzień w dzień pracują przy produkcji literatury... oraz siebie... tej niewdzięcznej, która nie ma czasu (a często i ochoty) żeby tę literaturę czytać.

Czytanie tej literatury to jak jedzenie wciąż tej samej owsianki. W pewnym momencie organizm (a najbardziej mózg) już tej strawy nie przyjmuje. To samo miałam ze słuchaniem przemówień na zebraniach (mózg się wyłączał) i ze studium Strażnicy, gdy był moim zdaniem nudny temat.
Niestety ta niechęć zgeneralizowała mi się również na Biblię, bo miałam poczucie, że nie mogę jej czytać samej bez korzystania z objaśniającej literatury wydrukowanej przez Świadków.

No więc ja się starałam być dobrym Świadkiem, ale organizm sam się buntował i więcej toksyn przyjmować nie chciał  ;D (choć żyłam wtedy w przekonaniu, że jest to najlepszy pokarm).
I jak tu nie wierzyć intuicji i sygnałom z ciała?! :)


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #97 dnia: 04 Marzec, 2017, 11:46 »
Też tak myślałem, jak Ray Franz:

"Apostoł Paweł powiedział koryntianom, kiedy do nich przyszedł, że zdecydował się „nie znać wśród was niczego oprócz Jezusa Chrystusa, i to zawieszonego na palu”. ( 1 Kor 2:1,2 ) Gdyby dzisiaj jakiś nadzorca obwodu Towarzystwa Strażnica przedstawił taką myśl, głosiciele zaczęli by się pytać podejrzliwie, czy czasem nie zmienił wyznania." s. 462. :)

s. 465:

"Innym ulubionym powiedzeniem niektórych nadzorców podróżujących
Towarzystwa i starszych stało się: „Jeżeli organizacja powie ,skocz', naszym jedynym pytaniem miało by być: jak jestem wysoko?” Dalszym oklepanym zwrotem, który zadomowił się wśród nadzorców podróżujących i starszych, kiedy odpowiadają Świadkom wątpiącym o słuszności i biblijnej podstawie niektórych nauk stała się maksyma: „raczej będę się mylić z organizacją, niż abym miał rację, ale bez niej”."

Bez komentarza. ;)


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #98 dnia: 05 Marzec, 2017, 15:40 »
s. 478:

"Publikacje Strażnicy robią coś przeciwnego, wykorzystując każde światowe wydarzenie nadające się do wzniecania wstrząsającego poczucia, że coś katastroficznego ma się wydarzyć. Otwarcie podtrzymują nieustanne poczucie
nagłości wśród wszystkich członków. Posługują się tym by odegrać przysłowiową
rolę “kija i marchewki.” Z jednej strony kusi perspektywą “przeżycia Armagedonu i wejścia do nowego świata, nie umierając,” z drugiej strony służy jako popychanie ku nasilonemu działaniu w przeprowadzaniu programu Organizacji i realizowaniu jej celów."

Jak to R. Franz wszystko ładnie później wypunktował. :)


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #99 dnia: 07 Marzec, 2017, 20:16 »
s. 490-491 ciekawy motyw dlaczego publikacje stały się bezpłatne.
Po prostu Towarzystwo miało płacić 6% podatku:

"Najświeższy przykład tej postawy widać w zmianie dotyczącej dystrybucji
literatury. 25 lutego 1990r. ogłoszono w Stanach Zjednoczonych, że począwszy od 1 marca 1990r. literatura Strażnicy będzie rozdawana bezpłatnie – na zasadzie datku – bez precyzowania określonego datku. W Salach Królestwa w całym kraju odczytano Świadkom informację dostarczoną przez Organizację przedstawiającą tą zmianę polityki, a opartą na chęci “dużego uproszczenia naszej biblijnej działalności wychowawczej i oddzielenia się od tych, którzy komercjalizują religię.” Zostało to przedstawione jako uczynienie literatury bardziej dostępnej dla wszystkich ludzi. A zatem cała zmiana polityki była w otoczce charytatywności i uwolnienia się od własnych korzyści.
Pierwszy krok postawiono w 1989r. na zgromadzeniach okręgowych w USA w kierunku tej zmiany, kiedy nowe publikacje zostały ofiarowane “bezpłatnie” wszystkim obecnym, pomimo tego skrzynki na datki znajdowały się wygodnie w pobliżu. Comiesięczna publikacja Strażnicy Nasza Służba Królestwa z maja 1990r. (wyd. polskie z czerwca 1990 s. 6) zawierała dodatek, który cytował list od jednej z rodzin, mówiący: Szczególną nowością, która naprawdę
nas poruszyła, był sposób udostępniania nowych publikacji. Oboje z żoną otworzyliśmy serca i ofiarowaliśmy datek o wiele większy niż na którymkolwiek ze zgromadzeń, odkąd jesteśmy w organizacji.” Ilustruje to ideę, którą Organizacja pragnie rozwijać, a mianowicie by “bezpłatna literatura” była dowodem na hojne, dobroczynne zainteresowanie ludźmi. To o czym nigdzie się nie mówi, to iż na długo przed tym ogłoszeniem Towarzystwo Strażnica wiedziało, że stan (państwo) miało prawo nałożyć podatek na sprzedaż religijnej literatury i podlegało to sądom. Nałożono 6% podatek w stanie Kalifornia na literaturę rozprowadzaną przez Ministries Jimmy Swaggart’a, który był
jednym z bardziej znanych amerykańskich telewizyjnych kaznodziejów.
Towarzystwo Strażnica wraz z Krajową Radą Kościołów Chrystusa, Kalifornijskim Towarzystwem Kriszny i innymi religijnymi grupami had filed an amicus curiae (friend-of-the-court) brief in this case urging the court to declare zwróciło się do sądu, aby nie nakładał podatków za sprzedaż religijnej literatury przez religijne organizacje. ( Zobacz wśród wielu podobnych doniesień, doniesienie w Washington Post z 18 stycznia 1990r.) 17 stycznia 1991r. jednakże Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zarządził, że stan ma takie prawo. Następnego miesiąca, w lutym 1991r. Towarzystwo Strażnica ogłosiło zmianę polityki, że dystrybucja “literatury będzie bezpłatna.” Obwieszczenie to ani słowem nie wspominało o sprawie opodatkowania. Przekazywało informację, że decyzja była podjęta całkowicie na podstawie dobroczynnych motywów. Jest to oczywiście cynizm w rażącej formie. Artykuł w Atlanta Jurnal & Constiution z 3 marca 1990r. częściowo oparty na wywiadzie z prawnikiem Strażnicy Philipem Brumley’em stwierdza: Kilka decyzji Sądu Najwyższego włączając ostatnią decyzję postanawiającą, że Kalifornia może nałożyć podatek na literaturę i taśmy
sprzedawane przez sługę Jimmy Swaggarta, przekonała liderów Świadków,
aby ją rozdawać bez zasugerowania datku, powiedział Pan Brumley.
Jeśli czynnikiem motywacyjnym było usprawnienie, by przesłanie zawarte w
literaturze Strażnica było łatwiej dostępne dla ludzi, dlaczego zatem “bezpłatna
literatura” ogranicza się do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Niemiec i Włoch, które są krajami o bardzo silnej gospodarce? Dlaczego nie obejmuje całego świata? Albo, jeśli stopniowe wprowadzanie zostało słusznie wzięte pod uwagę, dlaczego nie rozpoczęło się w trochę biedniejszych krajach świata? Dlaczego nie została wprowadzona w tak zwanym “trzecim świecie” gdzie bieda jest tak szeroko rozpowszechniona? Jeśli nowa polityka ma pokazać, że Świadkowie “oddzielają się … od tych, którzy komercjalizują religię,” dlaczego kontynuują starą politykę w tych wszystkich pozostałych krajach? Faktem jest, że nawet słowo “bezpłatnie” jest raczej płytkie, kiedy porównamy go z faktyczną praktyką. Poprzednio Świadkowie nabywali literaturę w Sali Królestwa, i kiedy rozprowadzali ją prosili o określony datek i zatrzymywali sumę, otrzymaną, aby zrekompensować to, co wydali na jej zdobycie. Obecnie otrzymują literaturę w Sali bezpośrednio za nią nie płacąc, ale “skrzynka na datki” jest umieszczona przy ladzie z literaturą i istnieje oczywiste poczucie nacisku by cokolwiek złożyć. Wręczając literaturę informują gospodarzy ją biorących, że przyjmuje się za nią datki, chociaż nie wymienia się wysokości sumy. Jeśli otrzymują datek wiedzą, że nie mogą go zatrzymać dla siebie, ale powinni go zwrócić jako pieniądze ofiarowane Towarzystwu Strażnica. A zatem w wielu, czy nawet w większości przypadków Organizacja nie tylko otrzymuje to co otrzymywała
wcześniej, ale faktycznie podwaja tą sumę. Kiedy jakaś publikacja jest teraz
ogłaszana w jednym z czasopism Strażnicy, informacja nie wspomina o datku.
Jednakże, jeśli czytelnik pisze prosząc o publikację, a nie wysyła datku, praktyką
centrali jest wysłanie miejscowego Świadka, który składa wizytę w domu takiej
osoby, przynosząc publikację, o którą ta osoba prosiła i w ten sposób Świadek może zasugerować datek za tą publikację. Można zauważyć, że inne religijne organizacje, takie jak Ogólnoświatowy Kościół Boga, przez dziesiątki lat rozdawał literaturę za darmo i bez wyrażania zainteresowania datkiem. Jednocześnie Organizacja przyjęła politykę oferowania “bezpłatnych” posiłków
w kafeteriach w kafeteriach w miejscu zgromadzeń, tym którzy uczestniczą w
zgromadzeniach. To również miało precedens".


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #100 dnia: 09 Marzec, 2017, 19:13 »
s. 502:

"Młodzi wśród Świadków Jehowy szczególnie wyrażają poczucie zmęczenia w czasie tych zebrań, stwierdzając, że są monotonne. Liczba dzieci Świadków Jehowy, które po osiągnięciu wieku niezależności opuszcza Organizację zawsze była znacząco wysoka."

A tak wmawiają, że to uczty duchowe. :-\

s. 505:

"W biurze głównym w Brooklynie, o czym wiem osobiście, bo tam pracowałem,
całe szafki na akta w Dziale Służby są wypełnione rejestrem przypadków złego
postępowania, niektóre większe niektóre mniejsze, większość poważniejszych,
dotyczące Świadków Jehowy. Cała gama przestępstw jest objęta rejestrem, od
cudzołóstwa, homoseksualizmu, kazirodztwa i molestowania seksualnego dzieci po oszustwa, kradzież, bicie żony i morderstwo
. Podobne do tych rejestrów w Stanach można znaleźć w biurach oddziałów Organizacji na całym świecie."

Niezłe osoby bywają w tym raju duchowym. :(

s. 505:

"Osoby będące u władzy w międzynarodowym biurze głównym czy biurach oddziałów nie są w żadnym razie wyjątkiem i mogę odtworzyć przypadki przedstawicieli biur oddziałów dokonujących kradzieży, kradnących z funduszy oddziałów, będących alkoholikami, będących w cudzołożnych związkach seksualnych, w jednym przypadku z prostytutką, w innym z żoną misjonarza mieszkającego w biurze oddziału oraz inne moralne upadki."

s. 505:

"Nie wie, że w międzynarodowym biurze głównym w Brooklynie, gdzie jest największa koncentracja Świadków na ziemi, trzeba było lata temu instalować zamki do wszystkich drzwi mieszkalnych części i nie było takiego okresu na przestrzeni piętnastu lat, żeby nie było, co najmniej jednego złodzieja, Świadka,
który działał na terenie “rodziny Betel.”
Co jakiś czas ukazywały się ostrzeżenia, żeby nie zostawiać rzeczy wartościowych bez zabezpieczenia. Podczas gdy kradzieże, alkoholizm czy podobne zło ograniczały się względnie niewielkiej ilości, ale trzeba pamiętać, że działo się to w społeczności liczącej mniej niż 1900 osób a zatem jak małe miasteczko, ale posiadające wyszkoloną ludność, od której można było oczekiwać dużo mniejszej ilości zła niż w małym mieście."


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8090
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #101 dnia: 11 Marzec, 2017, 12:25 »
Jak ja czasami lubię wypowiedzi Russella :)
Mi podoba się fragment:

Strażnica z 15 września 1895
"Autor odpowiada tutaj na pytanie, jaki jest najskuteczniejszy sposób prowadzenia grupowych spotkań. Jako jeden z pierwszych punktów pisze:

"Strzeżcie się „organizacji”. Jest całkowicie zbędna. Wszystkie reguły znajdziecie w Biblii. Nie chciejcie związywać sumień innych i nie pozwólcie innym, aby związywali wasze. Jak rozumiecie Boże słowo dzisiaj, tak przejawiajcie wiarę i bądźcie posłuszni, a dzień po dniu wzrastajcie w życzliwości, poznaniu i miłości."

Tak jako świadkowie zaczynaliśmy, takimi byliśmy. Jak w ogóle mogło dojść do takiej istotnej przemiany, której rezultatem jest zupełny obrót o 180 stopni, który dominuje dzisiaj? Ron Frye, były nadzorca obwodu i Świadek przez 33 lata, strawił wiele „bolesnych lat” nad badaniem nauk Towarzystwa Strażnica w kwestii władzy. Po intensywnych badaniach nad słusznością obecnego poglądu Towarzystwa na bezpośrednie podporządkowanie jej członków w roku 1980 napisał:

Dzisiaj po stu latach od czasów Russella świadkowie Jehowy przejawiają wyróżniający się zmył organizacyjny. Organizacja jest zawsze na pierwszym miejscu. Słowna zbitka „organizacja teokratyczna” w Strażnicy z 1 marca 1979 ( eng ) w artykule „Zwycięska organizacja Jehowy” w 11 paragrafach pojawia się aż piętnaście razy. Hipnotyzujące powtarzanie tego zwrotu jest w Towarzystwie używane dlatego, aby Świadkowie Jehowy przywykli do myśli, że w kwestii tego, co Towarzystwo prezentuje jako prawdę, jest przejawem poważnego braku nie tylko wyrażone powątpiewanie, ale i samo stawianie pytań. W całkowitym przeciwieństwie do obecnej sytuacji Russell i jego społeczność z nieskrywaną otwartością stawali przeciw jakiejkolwiek ziemskiej organizacji.

str. 61
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #102 dnia: 11 Marzec, 2017, 18:23 »
s. 529:

"Jednym z uczestników zjazdu na bliskim wschodzie była bardzo atrakcyjna siostra, którą poznaliśmy z żoną kilka lat wcześniej. Zauważyłem, że siostra poważnie kuleje na jedną nogę, a kiedy zapytałem jednego przyjaciela co się jej stało, odpowiedział mi ze cierpi na chorobę stawu biodrowego. Na moje pytanie, czy nie była możliwa interwencja lekarska odpowiedział, ze była możliwa i że lekarze proponowali operację ale siostra ją odłożyła. Zapytałem – dlaczego? Odpowiedział: „przecież wiesz - rok 1975”. W czasie naszego spotkania jedna jej noga była kilka centymetrów krótsza. Rok 1975 dawno minął a jej wada została ponieważ na operację było już za późno."

Przypomniały mi się słowa Strażnicy, która PO roku 1975 podała:

“Czy Jezus chciał przez to powiedzieć, że powinniśmy tak ułożyć swe sprawy finansowe i zawodowe, aby nam wystarczyło środków tylko do pewnej daty, która naszym zdaniem może wyznaczać koniec? Jeżeli nasz dom wymaga remontu, czy powinniśmy na to machnąć ręką, zakładając, że będziemy go potrzebować jeszcze zaledwie parę miesięcy? Albo jeśli na przykład ktoś w rodzinie potrzebuje specjalnej opieki lekarskiej, czy powiemy: Odłóżmy to, bo już niedługo ten system rzeczy przeminie? Jezus nie doradzał nam takiego rozumowania. (...) Nie byłoby jednak wskazane, żebyśmy się zasugerowali jakąś datą i zlekceważyli sprawy codzienne, o które chrześcijanie normalnie powinni się troszczyć (...) Jeżeli ktoś czuje się zawiedziony, bo rozumował inaczej, powinien się teraz zająć skorygowaniem swego poglądu, uświadamiając sobie, że to nie słowo Boga zawiodło ani nie wprowadziło go w błąd i rozczarowało, tylko jego własne zrozumienie było oparte na niewłaściwych przesłankach” (Strażnica Rok XCVIII [1977] Nr 10 s. 10 [ang. 15.07 1976]);

   “Załóżmy jednak, że to ty czytelniku, wiele sobie obiecywałeś po jakiejś dacie i – co godne pochwały – lepiej zdałeś sobie sprawę z powagi chwili oraz z faktu, że ludzie powinni o tym usłyszeć. I powiedzmy, że teraz chwilowo czujesz się nieco zawiedziony; ale czy naprawdę coś na tym straciłeś? Czy rzeczywiście poniosłeś szkodę? Możesz chyba śmiało powiedzieć, iż tylko zyskałeś na tym i odniosłeś korzyść...” (Strażnica Rok XCVIII [1977] Nr 10 s. 10-11).


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #103 dnia: 12 Marzec, 2017, 19:09 »
To do Was słowa drodzy starsi tu obecni:

"Nie mam zamiaru wywierać na nikogo nacisku, aby wybierał określoną postawę
wobec swojej religii. Koresponduję z setkami chrześcijan dotąd związanymi z organizacją Strażnicy. Niektórzy z nich usługują jako starsi. Nikt nie może mi zarzucić, żebym z pogardą się wyraził o ich stanowisku, albo różnymi sposobami zachęcał do opuszczenia jej. Jestem przekonany, że jeżeli dojdzie do takiego kroku to będzie to ich osobista decyzja. Następstwa takiej decyzji są w wielu wypadkach na tyle poważne, że odpowiedzialność za ten krok może nieść tylko ten człowiek, który zdecydował się na taki krok." s. 533.

Bardzo mądre i wyważone słowa. :)


Offline Roszada

Odp: W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności
« Odpowiedź #104 dnia: 13 Marzec, 2017, 18:33 »
s. 549:

"Rozmowy z przedstawicielami środków przekazu mogą być dobrą okazją do
osiągnięcia pozytywnych rezultatów, bo za ich pomocą można zwrócić uwagę na
problem szeroki krąg ludzi. W przeszłości zgadzałem się na takie rozmowy. Ale wiele takich próśb o rozmowy odrzuciłem i nigdy nie wymuszałem ich. Muszę przyznać, że rezultat rzadko mnie zadowolił. Zbyt często intencją drugiej strony było ujawnić coś sensacyjnego – a takie podejście do szerzenia dobrej nowiny niewiele da. W jednej z rozmów, na które się zgodziłem (było to na Florydzie ) reporter wobec Świadków Jehowy, ich naukom i zachowaniu używał sarkazmu i przesady. Strawiłem prawie cały program na ich obronie, wyrażałem przekonanie, że ogólnie są szczerymi i dobrymi ludźmi, pokazywałem reporterowi jak jego wypowiedzi przekręcają rzeczywistość i rzucają na nich fałszywe światło. Byłem bardzo zadowolony, że mogłem się tak wypowiedzieć i to uczucie było jedynym powodem do zadowolenia jaki mi ta rozmowa dała".

Też to zauważyłem, że dziennikarze chcą sensacji, że np. dziś ktoś ze ŚJ się powiesił z powodu braku Armagedonu, czy uciekł ze szpitala przed transfuzją, albo napadł na kogoś z nożem. :-\