Właśnie skończyłem czytać 'W poszukiwaniu...' - ciężko jest przebrnąć przez 1. rozdział, bo jest tam dużo teorii z tworzenia się hierarchii kościelnej, ale ta książka ma powera. Jest gatunkowo niby cięższa od 'Kryzysu sumienia', ale i jednocześnie lżejsza - faktycznie daje człowiekowi stopniowo taką wewnętrzną ulgę, że MOŻE SAM znaleźć i zaznawać niczym niezmąconej prawdziwej wolności chrześcijańskiej - wolności przede wszystkim od struktury. 'Kryzys' jest jak obuchem w głowę, 'W poszukiwaniu' przypomina lek. Owszem rozkłada na czynniki pierwsze pewne nadużycia w orgu, co podnosi ciśnienie jak się to czyta, ale jednocześnie daje tzw. 'podstawę prawną' na zupełnie inne i całkowicie biblijne spojrzenie na temat.
Zachęcam Was - kto jeszcze tego nie uczynił - do przebrnięcia przez tą książkę. Jak się czyta ten tandem, to istotnie można przeżyć swoistą 'ciemną noc duszy', ale to jest właśnie to, co z daru Bożego odróżnia nas od bezrozumnych zwierząt i pozwala wznieść się duchowo.