Cóż, niektórzy chcą wierzyć w cuda, inni mają swoje 'doświadczenia'
Pamiętam pewne zgromadzenie kiedy to na programie był punkt poświęcony młodzieży i temu jak daje odpór temu jakże złemu, zeprawowanemu i zepsutemu światu. Wyostrzyłem wzrok i słuch kiedy zobaczyłem, że jednym z bohaterów wywiadów będzie znajomy z sąsiędniego zboru. Dobry, miły, ale raczej przeciętny chłopak, który jednak dał się lubić, bo ani nie gwiazdorzył, ani specjalnie nie ukrywał, że nie ma talentów, ani nie dawał specjalnie powodów, żeby nie dało się go nie lubić. Jego ojciec okresowy pionier, udzielający się przy organizacji zgromadzeń i pełniący zaszczytną funkcję zastępcy w razie niemożności przyjazdu do zboru regionalnego kierownika służby. Chlopaczek o dobrym sercu, ale - jak pisałem - raczej przeciętny: i w zborze, i w nauce, i sporcie, także byłem bardzo ciekawy co też takiego niesamowitego opowie.
Wywiad zaczął standardem: że nie chodzi na religie, że odmawiał cukierków, że nie uczestniczy w imprezach i spotkaniach towarzyskich itp. Nagle padło pytanie prowadzącego wywiad:
- A czy było coś szczególnego z czego zrezygnowałeś?
- Tak - odpowiedział Łukaszek*, którego odpowiedź zapamiętam do końca życia, gdyż aż zapadłem w fotelu z chyba wielkim i głupkowatym ze zdziwienia uśmiechem - Chciałem zostać zawodowym kolarzem, bo uwielbiałem jeździć na rowerze, ale dzięki wskazówkom z naszej literatury, wiem że to było niewłaściwe.
Nie mogłem się zebrać, bo Łukasz może i dał się parę razy wyciągnąć pojeździć, ale był raczej zamykajacym peleton na równym i podprowadzającym rower pod górkę
Jakoś po zgromadzeniu spotkaliśmy się przy jakiejś nieformalnej okazji w parę osób i żartem rzuciłem, że 'pewien wywiad ze zgromadzenia to mam do dzisiaj w pamięci'
Łukasz tylko się uśmiechnął i w swoim stylu: trochę ślamazarnym, trochę powolnym, ale szczerym - odpowiedział: No wiecie jak jest. Tata ciśnie, wujek zaproponował wywiad to nie mogłem odmówić. Ale co ja mogłem powiedzieć? Uczę się przeciętnie, w piłkę nie gram, pływac nie umiem, to tylko ten rower mi został
Dzisiaj Łukasz z tego co wiem dalej jest w organizacji, dużo się nie zmienił, na rowerze nie jeździ, a przykład ze zgromadzenia wspomina z uśmiechem i dystansem
* imię nie zostało zmienione; serdecznie pozdrawiam