Najbardziej mi szkoda moich dobrych znajomych ze zborów, którzy są ogólnie w porządku nierzadko wielkiego serca, ale albo boją się głośno mówić o tym co im sie nie podoba albo są tak zaślepieni i tępo wpatrzeni w organizację, że nie chcą nie potrafią zauważyć tych wszystkich sprzeczności, udawania, tajemnic tylko dla wybranych, skandali i zakazów zwłaszcza logicznego samodzielnego myślenia. Jak posłuchałem wypowiedzi CK że mamy się trzymac tego co oni autoryzują, że wymaga tego od nas Bóg i że w ogóle wykształcenie jest be a pionierowanie (frajerowanie) jest cacy to tylko utwierdziłem się w postanowieniu by nie chodzić do służby (co to za służba - spacer, albo grupowy nalot na bloki), na zebrania (rzadko kiedy mówca najczęsciej przyjezdny przykuwał moją uwagę), na zgromadzenia ( już pisałem co mnie denerwuje), nie czytać z pietyzmem publikacji omylnego niewolnika. Jeszcze jakieś 3-4 lata temu wzdrygnąłbym sie na myśl że będę tak pisać, ale teraz nie mam złudzeń - religia prawdziwa nie manipulowałaby ludźmi, Biblią i przekazem informacji. Tak dalece odeszli od wzorca nakreślonego przez Jezusa, że w tej chwili sami "gubią się w zeznaniach".