We wstępie do tego wątku bruce lee, napisałam, że po odkryciu prawdy o wts ...
pierwsza myśl porażająca człowieka, to jest właśnie myśl, że straciło się wiele lat i nieodwracalnych decyzji, poprzez bycie w tej organizacji,
z punktu widzenia wiary, bo się okazuje, że to nie jest organizacja Boża, jak to głosi oficjalna doktryna wts.
A niektórzy, to nawet stracili wiarę w Boga, po tych sensacyjnych odkryciach.
Ale bądźmy trochę obiektywni, że nie wszystko w niej było złe, tragiczne i nie do przyjęcia.
I to nie jest próba szukania jakiegoś lęku przed uznaniem straty tych lat, ale zwykłe obiektywne stwierdzenie faktów.
Każdy to może czuć na swój sposób. Doktrynalnie, jw.org. przegrywa, ale biorąc pod uwagę różne inne aspekty, nawet
sama sfera takich spraw jak kultura osobista, w tym takt, ogłada towarzyska, inne cechy, tj. wspomniana wcześniej punktualność,
i nabywanie różnych innych umiejętności, o których tu już pisano, które szlifują człowieka ... nie były złe.
Wiele z tych rzeczy, ta korporacja uczy, nawet spraw schludnego ubioru i ogólnie wyglądu.
Jest wiele rzeczy i doktryn, które podlegają szeroko pojętej krytyce w wts, ale obiektywnie patrząc, jest też wiele rzeczy, których
wielu, wiele nauczyło, przytemperowało, oszlifowało, ukształtowało, wpłynęło na to, jakimi jesteśmy ludźmi dziś.
No i chociażby, tj. napisał ... Roszada ...
Wielu ludzi zainteresowało się Biblią dzięki ŚJ. Ze mną, jak mogłeś o tym przeczytać w tym wątku, tak właśnie było.
A nie wiem, czy w takim zakresie poznałabym ją, gdyby właśnie na mojej drodze nie stanęli ŚJ.
No i bez zwątpienia, napewno wyciągnięcie tego rodzaju pozytywów, trochę łagodzi to poczucie zmarnowanych wielu lat i że jednak,
aż tak do końca, to one nie poszły tak zupełnie na marne, jeżeli w jw.org., było coś, co nas pozytywnie zmieniło.
I o takie wnioski mi chodziło, zakładając ten wątek.
Pozdrawiam.