Problem jest faktycznie bardzo złożony. Na pewno Tombombadil, Estero, Lila, Dietrich ,Elihu macie wszyscy racje. We wszystkim w życiu trzeba być ostrożnym, jednak to życie, weryfikuje nasze poglądy i niestety w tej sprawie nie ma jedynego słusznego rozwiązania.
Trzeba uważać aby nie przedobrzyć z tą ostrożnością, jak i z mówieniem o wszystkim czego się dowiedzieliśmy na lewo i prawo.
W pierwszym przypadku może się okazać, że przez nasze milczenie ktoś zindoktrynowany, kogo mieliśmy szanse przebudzić „zamordował" nieumyślnie, swoją żonę męża, czy dziecko, albo siebie, nie pozwalając np. na transfuzję krwi, albo podjął się próby samobójstwa, po wyrzuceniu przez rodziców z domu i straceniu wszystkich przyjaciół z powodu wykluczenia np. za grzech miłości przedmałżeńskiej. Gdybyśmy ich przebudzili może nie doszło by do śmierci albo do takiego nieludzkiego odtrącenia przez rodziców.
W drugim przypadku depresja i próba samobójcza, czy wpadnięcie w nałóg z powodu dowiedzenia się od nas "prawdy o prawdzie”.
Znam kilka takich przypadków osobiście.
Myślę że zawsze trzeba szukać dobra tej drugiej osoby mając niestety świadomość, że i tak możemy się pomylić i mimo szczerych chęci zrobić drugiemu krzywdę.
Na pewno wiem jedno, że WTS-owi zależy na biernej postawie odstępców.
I pewnie cieszą się, że część z nich nic nie robi, albo prawie nic.
Najlepszymi kandydatami na przebudzenie są osoby, które są jeszcze w wieku, który pozwala na zawieranie nowych znajomości, ludzi którzy mają przyjaciół w świecie, tacy którzy mogą mieć wsparcie współmałżonka, nie popadają łatwo w depresję, mają stabilną sytuację finansową i tacy u których wyczuwa się, że są tu bardziej dla takiej subkultury świadkowej niż dla wiary w Boga, tacy "letni do wyplucia”.
Takich którzy mają to wszystko jest bardzo mało. To „rodzynki”. Ale takich co mają kilka takich cech jest już więcej.
Najgorsi to tacy którzy rekrutując się do WTS-u zrywali z nałogami, czy niemoralnym szeroko rozumianym życiem, gdzie WTS może nadal być swojego rodzaju strażnikiem ludzkich słabości. I tu WTS jest lepszy od odstępców, mają narzędzie jakim jest strach i mechanizmy do egzekwowania swojego prawa. Podporządkujesz się albo jesteś martwy społecznie.
Czas bardzo dużo weryfikuje. Czasami jakaś sytuacja, która wydarzy się po drugiej stronie pozwoli, aby bezboleśnie komuś zwrócić uwagę na błędy WTS-u. Ale nie "żyjemy wiecznie" i te osoby też "żyć wiecznie” na tym padole nie będą. Dlatego czy słuszne jest aby czekać w nieskończoność, aż stracimy możliwości, zapał? Aż nasza rodzina, jak w przypadku koleżanki z forum powie- dość pomagania. Albo coś w stylu: "zajmij się swoją rodziną ,a nie zbawianiem świata"?
Kiedy dowiemy się "prawdy o prawdzie" prawie każdy chce mówić, budzić innych, swoich najbliższych w szczególności, przyjaciół, znajomych. Chcemy krzyczeć na rogach ulic, że to kłamstwo i żeby wszyscy wyszli z tego Wielkiego Babilonu. Wtedy można popełnić największy błąd. Albo Komitet Ciebie wykopie, albo przyjaciele, albo rodzina, albo znajomi, albo wszyscy naraz. Do tego dojdą informacje, że z Tobą jest coś nie tak, a i może, że masz problemy natury psychicznej.
Dlatego potrzebny jest umiarkowany spokój i rozeznanie. Bo idziesz na wojnę którą na razie wygrywają ludzie z za oceanu. Oni mają więcej ludzi do pracy, lepszą organizację, więcej pieniędzy, lata praktyki w manipulacji i ludzi w koszarach, którzy całodobowo są przez nich pilnowani.
Kiedy Ciebie wykluczą i wyjdziesz z podziemia, manewry na polach „jworga” stają się prawie niemożliwe i pozostaje partyzantka. Internet, fora, kanały, książki, artykuły i normalne życie oraz "niezależne myślenie”
wolność umysłu, tak bardzo potępiane we wszystkich kontrowersyjnych grupach wyznaniowych.
No i trzeba też zadbać o siebie, swoją rodzinę i zapewnić im już normalne życie bez WTS-u i jego przyjaciół.
Syndrom odstępcy dotyka prawie każdego, trwa od kilku miesięcy do nawet 2 lat, dokładnie tak jak w przypadku śmierci bliskiej kochającej nas osoby.
Różnica polega na tym, że JW.ORG nas nie kochał, tylko chciał wykorzystać, albo wykorzystał i tylko do tego mu byliśmy potrzebni.
Zycie bez JWORGA to życie bez strachu i to obojętnie czy straciliśmy wiarę w Boga, czy wręcz odwrotnie jeszcze bardziej się do Niego zbliżyliśmy.
Warto też coś wiedzieć o syndromie odstępcy zanim zaczniemy przebudzać innych i mówić im o "prawdzie o prawdzie" bo właśnie z takim syndromem mogą się później zetknąć nasi przebudzani. Pozwolę sobie przypomnieć Eweline Smetaniuk i jej artykuł o tym syndromie tutaj:
http://berea.kwch.org/berea_old/jw/usuwanie.htm