Już wyjaśniałem ,że prawda,to nie zagadnienie "obrazu" w znaczeniu empiryzmu,tylko zagadnienie zrozumienia "tekstu".
To nie "żona",której należy dochować na zawsze wierności,tylko interpretacja.
I nie idzie o jej zupełność,pełnię itp.
Idzie o jej "prawidłowość" wybranego kierunku.
Jak pisał duchowny J.Butler:
"Nawet gdyby człowiek był niezdolny...do osądzenia chociażby ,czy poszczególne proroctwa całkowicie się wypełniły,to przecież jednak może wiedzieć w sposób ogólny,że zostały one wypełnione do takiego s t o p n i a,iż na bardzo mocnych podstawach można być przekonanym o więcej niż ludzkim przewidywaniu w tych proroctwach i z d a r z e n i a c h ,do których się odnoszą...Z tej samej racji [ pomimo naszych ,czy z powodu naszej niepełnej wiedzy] mocny dowód na rzecz proroctw może opierać się na o g ó l n y m ich spełnieniu się,które jest dowiedzione...".
Tak to niezupełne wypełnienie się proroctw,czy naszej ich interpretacji,niekoniecznie dowodzi naszego zupełnego pobłądzenia.
Nie.