Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Betel - życie i przygody betelczyków  (Przeczytany 15624 razy)

Offline muminka

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #45 dnia: 16 Lipiec, 2016, 17:52 »
Co do kolacji to się zgodzę jeśli już musisz ją zjeść to 2-3 h przed snem.
Regularne posiłki :P cała wiedza
Na stałych posiłkach z rozmiaru 40 zeszłam na 36 :P jedząc wszystko a dzieląc to jeszcze na połowę :P
"Żyj według życiorysu, który chciałbyś sobie napisać. Aleksander Kumor "


Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6229
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #46 dnia: 16 Lipiec, 2016, 18:13 »
Moyses mam wrażenie, że piszesz z własnego doświadczenia i że Betel nie jest Ci obce. Napisz jak się tam żyje.. pliss :) Czy wszyscy czują się jak święci wybrańcy Boga, czy też raczej to jest codzienna rutyna bez refleksji na temat uroków życia? :)

P.S. Ilekroć czytam jakiekolwiek Twoje wypowiedzi i patrzę na Twojego avatara, to nie mogę przestać się śmiać. Najgorsze jest to, że zaczęłam sobie Ciebie wyobrażać jako takiego sympatycznego, zielonego stworka  ;D ;D ;D

To miłe słowa! Dziękuje. Avatar to rzecz przypadku, można go zmienić. Jode lubię, ale całe GW z perspektywy dorosłego człowieka dziś mnie śmieszą.
Ja wszystko piszę z własnego doświadczenia ale nie wszystkie doświadczenia opisuję.
Jak się czują święci wybrańcy (nie tylko z betel)? Nie wiem, bo musiałbym robić z każdym wywiad.
Dużo zależy od tego jak ci święci wybrańcy spotykają się z szarym głosicielem, który się podnieca: 'a ty to z betel; ty jesteś NO; ty po KU; ty z komitetu kraju'. To u szarych głosicieli może robić i robi często wrażenie, które przekłada się na tych świętych wybranych.

Sparafrazuję wypowiedź jednego z absolwentów kursu usługiwania: 'my tu wkuwamy, piwo pijemy, a jak przyjedziemy do jakiegoś zboru to nas za świętych będą brać'

Zjawisko takie jest widoczne w każdej społeczności. Niedostępność pewnych 'stanowisk' dla szarej masy powoduje elitarność.
Ale to mrzonka, iluzja, złudzenie.

Co do betel: jeśli ktoś przyjeżdża tam na rok, to jest ciekawa przygoda życiowa. Jak ktoś spędza tam 20 lat to ma poważny problem gdy dochodzi do sytuacji odejścia z betel (np. dziecko, cięcie etatów, albo coś jeszcze). Nie każdy człowiek ma predyspozycje by wytrzymać tam trochę czasu. Jeśli ktoś kocha swoją wolność, możliwość podejmowania decyzji, ma indywidualny charakter, to lepiej by się tam nie pchał na dłużej.


Offline Roszada

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #47 dnia: 16 Lipiec, 2016, 18:58 »
Moyses, niekoniecznie jedzenie kolacji o stałej porze jest takie dobre.
Podam siebie jako przykład, jakbym jadała kolację o 18, a chodzę spać po 12 w nocy, logiczne że bym padła z głodu.
Coraz częściej słyszę stwierdzenie że kolacje powinno się jeść 2 godziny przed snem i nie ciężkostrawną. W skrócie, dostosowujesz pory posiłków do swojego trybu życia.
Dlatego ja jem 20.15. :)
A przed snem o 24 ze 2 herbatniki, bo bym z głodu nie zasnął, a tak to mi rozpuszczą te kwasy w żołądku. ;D


Offline PoProstuJa

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #48 dnia: 17 Lipiec, 2016, 00:18 »
To miłe słowa! Dziękuje. Avatar to rzecz przypadku, można go zmienić. Jode lubię, ale całe GW z perspektywy dorosłego człowieka dziś mnie śmieszą.
Ja wszystko piszę z własnego doświadczenia ale nie wszystkie doświadczenia opisuję.
Jak się czują święci wybrańcy (nie tylko z betel)? Nie wiem, bo musiałbym robić z każdym wywiad.
Dużo zależy od tego jak ci święci wybrańcy spotykają się z szarym głosicielem, który się podnieca: 'a ty to z betel; ty jesteś NO; ty po KU; ty z komitetu kraju'. To u szarych głosicieli może robić i robi często wrażenie, które przekłada się na tych świętych wybranych.

Sparafrazuję wypowiedź jednego z absolwentów kursu usługiwania: 'my tu wkuwamy, piwo pijemy, a jak przyjedziemy do jakiegoś zboru to nas za świętych będą brać'

Zjawisko takie jest widoczne w każdej społeczności. Niedostępność pewnych 'stanowisk' dla szarej masy powoduje elitarność.
Ale to mrzonka, iluzja, złudzenie.

Co do betel: jeśli ktoś przyjeżdża tam na rok, to jest ciekawa przygoda życiowa. Jak ktoś spędza tam 20 lat to ma poważny problem gdy dochodzi do sytuacji odejścia z betel (np. dziecko, cięcie etatów, albo coś jeszcze). Nie każdy człowiek ma predyspozycje by wytrzymać tam trochę czasu. Jeśli ktoś kocha swoją wolność, możliwość podejmowania decyzji, ma indywidualny charakter, to lepiej by się tam nie pchał na dłużej.

Ja dopiero po przeczytaniu "Kryzysu sumienia" uświadomiłam sobie kim są członkowie Ciała Kierowniczego.
Byłam bowiem święcie przekonana, że oni swoje obrady rozpoczynają modlitwą, że są ogólnie rozmodleni i prawie że wyobrażałam sobie, że nad ich głowami świecą święte aureole.  ;D ;D ;D
A tymczasem Franz odarł z nich ich "boskość" pokazując, że to grono zwykłych facetów, nad którymi żadne aureole nie świecą.

Ja osobiście nigdy nie miałam do czynienia z żadnym betelczykiem i z żadnym nie rozmawiałam. Jest to więc dla mnie temat zupełnie nieznany.

Ja wiem po sobie, że w Betel nie wytrzymałabym chyba dłużej niż kilka dni, a to właśnie ze względu na panujące tam reguły. Pamiętam jak źle znosiłam pobyt na ośrodku pionierskim, bo jako dorosła kobieta (od kilku lat pełnoletnia) nagle musiałam się podporządkować jakiemuś bratu, niewiele starszemu od siebie. Musiałam wstawać wtedy kiedy wszyscy. Kłaść się spać wtedy kiedy wszyscy. Oraz uczestniczyć we wspólnym czytaniu i omawianiu Biblii, które było prowadzone strasznie nudno i bez polotu. Normalnie masakra. Czułam się jakbym była małym dzieckiem. Ale ten ośrodek nie był jeszcze taki zły.
Duzo gorszy był ośrodek kolejny, któremu przewodniczył despotyczny starszy w wieku emerytalnym. Trzymał nas krótko i z góry założył, że będziemy krnąbrni. Kazał nam iść spać o godzinie 22.00 i nie znosił sprzeciwu (oczywiście myśmy znaleźli swoje sposoby żeby obejść ten nakaz  ;D ). Czułam się traktowana jak nastolatka albo wręcz dziecko z podstawówki.

No więc chyba bym umarła w Betel i to szybko  ;D

A tym, co "wylatują" z Betel po 20-latach, to współczuję...
Kiedyś widziałam program o facecie, który odsiedział wyrok 25-lat więzienia i wychodził na wolność. Czyli poszedł siedzieć teoretycznie jeszcze za komuny, bo z końcem lat 80-tych. A tu nagle wychodzi na wolność i nie wie co się dzieje. Zmienił się wygląd miasta, zmieniły się marki samochodów jeżdżących po ulicy i ich ilość. Największy szok przeżył po wejściu do supermarketu. Patrzył na duże ilości towarów na półkach i ich różnorodność i oczom nie wierzył. Nie wiedział też jak zrobić zakupy przy kasie. No a tu trzeba żyć dalej i jeszcze poznać nowe realia.
I właśnie pewnie podobnie jest z tymi betelczykami. Być może supermarkety ich nie szokują  ;D Ale już szokujące może być to, że trzeba znaleźć sobie mieszkanie i płacić czynsz, który na rynku wynajmu jest gigantyczny. Oczywiście do tego trzeba znaleźć pracę i elegancko połączyć ją z zebraniami i służbą (przecież nie godzi się mieć pracę, przez którą opuszczałoby się choć jedno zebranie i cotygodniowe zbiórki do służby polowej). No i jeszcze wypadałoby zarabiać tyle żeby móc wszystko opłacić i żeby wystarczyło na jedzenie, o które trzeba już samemu sobie zadbać, bo nikt gotowego już pod nos nie podstawi.

Może jest tu betelczyk, który musiał po wielu latach zmierzyć się z życiem "poza bramą raju"? Chętnie bym posłuchała jak sobie radził i układał życie od nowa? I czy był w stanie pogodzić pracę ze służbą i zebraniami? Czy w ogóle dostał szybko pracę? Ile stresów przeżył i ile nocy przepłakał?

Ja cały czas mam w pamięci (całkiem niedawny) wykład nadzorcy obwodu w moim zborze, który zasugerował, że jak ktoś nie może pogodzić pracy z zebraniami i służbą, to jest po prostu małej wiary. Nie stawia spraw Królestwa na pierwszym miejscu! Feee! Rzuć pracę i głoś! - niejako zachęcał ten nadzorca.

I teraz ja (oczywiście niezłośliwie) czekam na to, aż pewnego dnia jemu "podziękują" za współpracę i zdejmą z urzędu nadzorcy, który ma w każdym zborze wikt i opierunek. Co on wtedy powie??? Czy nadal będzie miał te same poglądy? A może okaże się człowiekiem małej wiary, jeśli chcąc mieć na chleb podejmie pracę, która go zmusi do opuszczania zebrań...?!

Łatwo jest - jak się ma pełny brzuch - wprowadzać braci w poczucie winy i wmawiać im że nie robią wszystkiego co w ich mocy żeby głosić! Taka obsługa zamiast pokrzepić człowieka, to tylko szaleńczo przygnębia!


Offline muminka

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #49 dnia: 17 Lipiec, 2016, 09:45 »
No niestety ... masz rację.
Zawsze oburzało mnie jak zachęcano by nie inwestować w siebie by pracować tak by sprawy Królestwa na pierwszym miejscu ale jak przychodziło co do czego ... to bracia hmmm jestem umówiona.
W lutym w drugiej połowie dostałam skurczy porodowych. Byłam w 35 tygodniu ciąży. Miałam mieć cesarkę. Dzwonię do starszego który mieszka blok /kamienica dalej i proszę by zawiózł mnie. Odpowiada że nie może bo zaraz jedzie na zebranie.
No cóż. Zadzwonił po porodzie co u mnie ... dziecko urodziło się w 36 tygodniu... a ja w wyniku komplikacji o mało nie przypłaciłam życiem. Empatia i stawianie spraw Boga na pierwszym miejscu godna podziwu
"Żyj według życiorysu, który chciałbyś sobie napisać. Aleksander Kumor "


Offline Dietrich

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #50 dnia: 17 Lipiec, 2016, 09:55 »
(...) Jeden ze starszych zapytany o swoje opinie przez Dział Służby powiedział, że w czasie wizyty w jego zborze nadzorcy okręgu i dwóch nadzorców obwodu wraz z żonami w czasie tej obsługi, starszy ten podsumował parę rozmów ze  Świadkami potrzebującymi pomocy. Wyszczególnił kogo mogliby odwiedzić: “bitą żonę, młodego mężczyznę mającego wyrzuty sumienia; kilka rodzin w których młodzi mieli problemy z marihuaną; starsza siostrę, której zmarł mąż i bała się o  przyszłość; siostrę, której dziecko zmarło w czasie domowego porodu, a który to poród był zalecany przez Towarzystwo; starszą siostrę mającą poczucie winy z powodu jej służby polowej, która nie była już taka jak dawniej; i tym podobne.” Nadzorca okręgu powiedział, że on i pozostali nie pójdą ze starszymi na te wizyty, ale chcą sprawdzić przez resztę tygodnia kwity z wygasającymi prenumeratami na czasopisma. Jak mówi starszy “W ten sposób dawano zajęcie podróżującym nadzorcom, którzy niczego nie osiągali, jedynie obliczali czas spędzany w służbie.” (...)

(Raymond Franz, fragment książki W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności)



Offline PoProstuJa

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #51 dnia: 17 Lipiec, 2016, 10:06 »
No niestety ... masz rację.
Zawsze oburzało mnie jak zachęcano by nie inwestować w siebie by pracować tak by sprawy Królestwa na pierwszym miejscu ale jak przychodziło co do czego ... to bracia hmmm jestem umówiona.
W lutym w drugiej połowie dostałam skurczy porodowych. Byłam w 35 tygodniu ciąży. Miałam mieć cesarkę. Dzwonię do starszego który mieszka blok /kamienica dalej i proszę by zawiózł mnie. Odpowiada że nie może bo zaraz jedzie na zebranie.
No cóż. Zadzwonił po porodzie co u mnie ... dziecko urodziło się w 36 tygodniu... a ja w wyniku komplikacji o mało nie przypłaciłam życiem. Empatia i stawianie spraw Boga na pierwszym miejscu godna podziwu

No niestety i ja tej "empatii" doświadczyłam w zborze! I nie tylko ja.

Ale jakże szlachetny był ten brat straszy, to dowiedziałabyś się ze Strażnicy (artykuł mógłby brzmieć):

"Starsi zboru osobiście interesują się wszystkimi owcami. Kiedy jeden ze starszych dowiedział się, że ciężarna siostra leży w szpitalu, troskliwie ZADZWONIŁ do niej, aby zapytać o jej stan zdrowia! Siostra ze łzami w oczach mówiła o swoich komplikacjach okołoporodowych, a brat uważnie jej słuchał. Jakże musiała ona czuć się pokrzepiona, po tej pełnej zachęt rozmowie ze swoim miłosiernym starszym!"


Offline PoProstuJa

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #52 dnia: 17 Lipiec, 2016, 10:09 »
(...) Jeden ze starszych zapytany o swoje opinie przez Dział Służby powiedział, że w czasie wizyty w jego zborze nadzorcy okręgu i dwóch nadzorców obwodu wraz z żonami w czasie tej obsługi, starszy ten podsumował parę rozmów ze  Świadkami potrzebującymi pomocy. Wyszczególnił kogo mogliby odwiedzić: “bitą żonę, młodego mężczyznę mającego wyrzuty sumienia; kilka rodzin w których młodzi mieli problemy z marihuaną; starsza siostrę, której zmarł mąż i bała się o  przyszłość; siostrę, której dziecko zmarło w czasie domowego porodu, a który to poród był zalecany przez Towarzystwo; starszą siostrę mającą poczucie winy z powodu jej służby polowej, która nie była już taka jak dawniej; i tym podobne.” Nadzorca okręgu powiedział, że on i pozostali nie pójdą ze starszymi na te wizyty, ale chcą sprawdzić przez resztę tygodnia kwity z wygasającymi prenumeratami na czasopisma. Jak mówi starszy “W ten sposób dawano zajęcie podróżującym nadzorcom, którzy niczego nie osiągali, jedynie obliczali czas spędzany w służbie.” (...)

(Raymond Franz, fragment książki W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności)

Właśnie wczoraj w nocy czytałam ten fragment :)

To naprawdę dziwne uczucie, gdy okazuje się, że ktoś już ponad 30 lat temu napisał to, co ja czułam od wielu lat, ale myślałam, że jestem jedną z nielicznych, która ma taki pogląd.


KaiserSoze

  • Gość
Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #53 dnia: 17 Lipiec, 2016, 10:12 »
No niestety i ja tej "empatii" doświadczyłam w zborze! I nie tylko ja.

Ale jakże szlachetny był ten brat straszy, to dowiedziałabyś się ze Strażnicy (artykuł mógłby brzmieć):

"Starsi zboru osobiście interesują się wszystkimi owcami. Kiedy jeden ze starszych dowiedział się, że ciężarna siostra leży w szpitalu, troskliwie ZADZWONIŁ do niej, aby zapytać o jej stan zdrowia! Siostra ze łzami w oczach mówiła o swoich komplikacjach okołoporodowych, a brat uważnie jej słuchał. Jakże musiała ona czuć się pokrzepiona, po tej pełnej zachęt rozmowie ze swoim miłosiernym starszym!"

Siostro możesz etatowo wymyślać doświadczenia do Strasznic.


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #54 dnia: 17 Lipiec, 2016, 10:17 »
No niestety ... masz rację.
Zawsze oburzało mnie jak zachęcano by nie inwestować w siebie by pracować tak by sprawy Królestwa na pierwszym miejscu ale jak przychodziło co do czego ... to bracia hmmm jestem umówiona.
W lutym w drugiej połowie dostałam skurczy porodowych. Byłam w 35 tygodniu ciąży. Miałam mieć cesarkę. Dzwonię do starszego który mieszka blok /kamienica dalej i proszę by zawiózł mnie. Odpowiada że nie może bo zaraz jedzie na zebranie.
No cóż. Zadzwonił po porodzie co u mnie ... dziecko urodziło się w 36 tygodniu... a ja w wyniku komplikacji o mało nie przypłaciłam życiem. Empatia i stawianie spraw Boga na pierwszym miejscu godna podziwu

Jestem oburzony, ale podniosłaś mi ciśnienie, przypomniałem sobie podobną sytuację w moim zborze przed laty. Gdyby ten starszy stawiał Boga na pierwszym miejscu, to by pojechał z Tobą do szpitala i zrobił wszystko żebyś w takiej sytuacji czuła się swobodnie. Wyobrażam sobie jak Jezus mówi: "Nie mogę, bo zaraz jadę na zebranie." :o

Idę zmierzyć sobie ciśnienie. A miałem taką ochotę na kawę. ;)
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline PoProstuJa

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #55 dnia: 17 Lipiec, 2016, 10:24 »
Siostro możesz etatowo wymyślać doświadczenia do Strasznic.

Dziękuję Ci KaiserSoze :)
Ale to nie mój talent, lecz wieloletnie kształcenie w Szkole Teokratycznej i spożywanie duchowego pokarmu przygotowanego przez wiernego niewolnika, uzdolniło mnie do pisania takich pokrzepiających artykułów do Strażnicy!  ;D


Offline Dietrich

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #56 dnia: 17 Lipiec, 2016, 10:25 »
Właśnie wczoraj w nocy czytałam ten fragment :)

To naprawdę dziwne uczucie, gdy okazuje się, że ktoś już ponad 30 lat temu napisał to, co ja czułam od wielu lat, ale myślałam, że jestem jedną z nielicznych, która ma taki pogląd.


Czuję się identycznie. Jednocześnie jest mi o wiele lżej mając świadomość jak to rzeczywiście wygląda i funkcjonuje.


Offline muminka

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #57 dnia: 17 Lipiec, 2016, 12:35 »
Jestem oburzony, ale podniosłaś mi ciśnienie, przypomniałem sobie podobną sytuację w moim zborze przed laty. Gdyby ten starszy stawiał Boga na pierwszym miejscu, to by pojechał z Tobą do szpitala i zrobił wszystko żebyś w takiej sytuacji czuła się swobodnie. Wyobrażam sobie jak Jezus mówi: "Nie mogę, bo zaraz jadę na zebranie." :o

Idę zmierzyć sobie ciśnienie. A miałem taką ochotę na kawę. ;)

wiesz... najgorsze było to że mąż w pracy był bo nikt się nie spodziewał. Na całe szczęście w momencie jak trafiłam do szpitala karetką był on taksówką... teraz już staram się nie myśleć co by było gdyby... wiem że ktoś czuwał bym przeżyła ja i dziecko ( ps. mąż jest katolikiem nie praktykującym
« Ostatnia zmiana: 17 Lipiec, 2016, 12:36 wysłana przez muminka »
"Żyj według życiorysu, który chciałbyś sobie napisać. Aleksander Kumor "


Offline muminka

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #58 dnia: 17 Lipiec, 2016, 12:35 »
Jestem oburzony, ale podniosłaś mi ciśnienie, przypomniałem sobie podobną sytuację w moim zborze przed laty. Gdyby ten starszy stawiał Boga na pierwszym miejscu, to by pojechał z Tobą do szpitala i zrobił wszystko żebyś w takiej sytuacji czuła się swobodnie. Wyobrażam sobie jak Jezus mówi: "Nie mogę, bo zaraz jadę na zebranie." :o

Idę zmierzyć sobie ciśnienie. A miałem taką ochotę na kawę. ;)

Ps. Możemy napić się ziółek :P
"Żyj według życiorysu, który chciałbyś sobie napisać. Aleksander Kumor "


Offline Agalloch

Odp: Betel - życie i przygody betelczyków
« Odpowiedź #59 dnia: 17 Lipiec, 2016, 13:17 »
No niestety ... masz rację.
Zawsze oburzało mnie jak zachęcano by nie inwestować w siebie by pracować tak by sprawy Królestwa na pierwszym miejscu ale jak przychodziło co do czego ... to bracia hmmm jestem umówiona.
W lutym w drugiej połowie dostałam skurczy porodowych. Byłam w 35 tygodniu ciąży. Miałam mieć cesarkę. Dzwonię do starszego który mieszka blok /kamienica dalej i proszę by zawiózł mnie. Odpowiada że nie może bo zaraz jedzie na zebranie.
No cóż. Zadzwonił po porodzie co u mnie ... dziecko urodziło się w 36 tygodniu... a ja w wyniku komplikacji o mało nie przypłaciłam życiem. Empatia i stawianie spraw Boga na pierwszym miejscu godna podziwu

Muminka, dzięki Twojej opowieści znalazłem odpowiedź na jedno z nurtujących mnie pytań:
gdzie, u diabła, tak bardzo spieszyli się kapłan i Lewita z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie?

Teraz już wiem: NA ZEBRANIE!!!  ;D