Opowiem Wam pewną historię. Jakiś rok, półtora temu napisała do mnie pewnie kobieta, która na mnie naskoczyła, ponieważ nie spodobał się jej, jeden z moich komentarzy. Zarzuciła mi, brak lojalności względem organizacji, a jako były świadek powinnam ją mieć, choć w niewielkim stopniu. Przyznałam jej rację, ma prawo się jej coś nie podobać, ale zaraz też zapytałam..a czy jest lojalna względem religii, w której wyrosła? To na jakiś czas spowodowało, że się przycięła.
Niewiele o niej wiedziałam, milczała jakieś trzy miesiące. Gdy się ponownie odezwała, ostatnich tematów już nie poruszałyśmy. Choć mnie zapewniała o swojej głębokiej wierze, oddaniu i nadziejach związanych z tą religią, ja tam swoje wiedziałam. Coś ją przyprowadziło na forum, tak samo, jak jakaś impuls, skłoniła do napisania do mnie. Przeczytała cały mój wątek, doskonale wiedziała, kim jestem, a więc powód jakiś być musiał. Jednak nie pytałam, po co i dlaczego? Nie chciałam jej spłoszyć.
Po powrocie była już mniej bojowa, ale za to bardziej wylewna.
Wiktoria została świadkiem w wieku 20 lat, zwerbował ją jej przyszły mąż. Gdy się pobrali, oboje postanowili zostać pionierami. O potomstwie nie myśleli, chcieli się całkowicie oddać służbie. I tak w swoim postanowieniu trwali dziesięć lat, aż tu nagle psikus, kobieta jest w ciąży. W jakim stopniu jej zdrowie pozwalało głosiła, później mała przerwa i ponownie wróciła do służby, a dziecko zostawiła pod opieką mamy. Gdy mi to opowiedziała zagotowało się we mnie. Była pierwszą osobą, na którą tak mocno naskoczyłam.
Napisałam jej wprost..jak można być takim głupim i zamienić bezcenne chwile z dzieckiem, na latanie po okolicy i polerowanie klamek? Omija ją pierwszy uśmiech, pierwsze słowa, pierwsze kroki. To się nie powtórzy, to jest tylko raz, a jej wtedy przy dziecku nie będzie. Co powie dziecku, gdy się ją zapyta, a gdzie byłeś jak ja dorastałem? Głosiłaś i co z tego masz?
Dziecko cię potrzebuje, a ludzie mają dość takich wizyt. Tracisz coś, czego nie da się odbudować, to twoja mama będzie dla dziecka najważniejsza. Dowiedziałam się, że przesadzam, takie dziecko niewiele rozumie i znów się na mnie obraziła.
I znów kilka miesięcy milczenie. Tym razem, gdy się odezwała, zaczęła od słów..chciałam cię przeprosić, miałaś rację.
Ucieszyłam się i nie dlatego, że miałam racje, ale dlatego, że sama wychowuje synka, już się nikim nie wyręcza. Pewnego dnia wróciła do domu, wzięła dziecko na ręce a ono się rozpłakało. Dopiero u babci przestało płakać. Później dowiedziała się, że synek się już uśmiecha jak się do niego mówi. I znów powtórka, gdy ona mówiła, dzieciak się krzywił, gdy mówiła babcia śmiał się ile sił w płucach.
To ją przeraziło, a moje słowa..jak się będziesz czuła, gdy dziecko na widok twojej mamy, nie będzie wołać babcia, ale mama?
Przeraziła się, zamieniła głoszenie na opiekę nad dzieckiem. Mąż nadal był pionierem.
Nie odzywała się do mnie, było jej wstyd. Jednak nadal śledziła forum, do czego także zachęciła męża.
Wstyd był zbyteczny, najważniejsze, że wyciągnęła słuszne wnioski i wprowadziła je w życie.
Od tamtej pory oboje śledzą ludzkie historie na forum, różne nowości, odkrycia na temat organizacji.
Mąż już nie jest pionierem, podjął pracę na pełen etat, ona zajmuje się dzieckiem, wynajęli mieszkanie.
Nadal są świadkami, ale już takimi mało aktywnymi. Gdy idą na zebranie, patrzą na to całkiem inaczej, ona jeszcze się udziela, mąż nie pamięta, kiedy ostatni raz zabrał głos, za co ostatnio miał rozmowę ze starszymi.
W tym roku po raz pierwszy nie byli na zgromadzeniu, pojechali całą trójką na długą wycieczkę.
Wiktoria mówi, że już by napisali list o odłączenie, ale ktoś z ich bliskich jest bardzo chory, są jeszcze w zborze dla tej osoby, tylko i wyłącznie z litości.
Nasze relacje są bardzo zażyłe, mocno im kibicuję i choć bardzo bym chciała aby dali sobie z tym majdanem całkowicie spokój, to wiedzą też, że jeśli postanowią zostać w organizacji, uszanuję ich decyzję.
Ostatnio jej powiedziałam..ale wiesz, ciebie czuć odstępcą na kilometr, tak mną przesiąknęłaś? Innych może aż mdlić.