Dzięki kochani za wyrozumiałość.
Ada i Adam Wszyscy byli zaskoczeni, tylko Adam doskonale wiedział, na kogo czeka i wszystko było jasne, dlatego tak wolno pił tę kawę.
Robert szybko załatwił, co miał do załatwienia, postanowił wykorzystać stary urlop i jechać z nimi na Mazury.
Zadzwonił do szwagra, że nie zdąży wrócić do rodziców, a więc będzie zmierzał w tym samym kierunku co oni i tam się jakoś spotkają. Adam musiał obiecać, że nikomu nie powie, nawet żonie, to była taka ich tajemnica.
Gdy już ochłonęli, ruszyli w dalszą drogę.
Piękna okolica, komfortowe warunki w domu, mieli wszystko, kuchnia i wyposażenie, jednak postanowili, że to są wczasy i obiady będą jadać w pobliskiej restauracji. Rozlokowali się każdy w swoim pokoju, tylko dzieci miały wspólny, ku ich wielkiej radości.
Pogoda była przepiękna, dzieci całymi dniami najchętniej siedziałyby w wodzie, na posiłki były wyciągane wręcz siłą. Podczas jednego z takich obiadów, w restauracji było dość tłoczno, nie mogli wszyscy zasiąść przy jednym stoliku.
Adam z rodziną przysiedli się do pana, Ada z dziećmi i Robertem znaleźli stolik w ogródku na dworze.
Przy sąsiednim stoliku siedziała romska rodzina z czwórką dzieci, rodzice byli pochłonięci rozmową, zaś dzieci same sobą się zajmowały. Biegały między stolikami, dość głośno przy tym rozmawiając, dorośli nie reagowali.
Nagle pod nogami Roberta wylądowała mała dziewczynka, zerwał się na równe nogi, aby pomóc wstać małej Cyganeczce. Gdy pytał, czy nic się jej nie stało, obok była już jej mama, która podziękowała, przeprosiła i na odchodne powiedziała do Roberta..ładne masz dzieci. Bardzo szybko zaprotestował..to nie są moje dzieci. Kobieta jakby go nie słuchała, odchodząc powtórzyła tylko..ładne, ładne.
Ada poczuła się lekko speszona, ku jej radości zwolnił się większy stolik obok i już wszyscy mogli zasiąść razem.
Siedzieli przy kawie, gdy Romowie zbierali się do wyjścia, kobieta, przechodząc obok Roberta, położyła rękę na jego ramieniu i powiedziała..ładną masz rodzinę. Teraz już nie protestował, uśmiechnął się i podziękował.
Halika widziała, że brat bardzo dużo czasu spędza z Adą, cieszyła się, ale także obawiała, że może go odtrącić, może nie jest jeszcze gotowa na nowy związek. Nie chciała, aby cierpiał, ostatnie lata nie były dla niego zbyt łaskawe. Jego ex żona, gdy ją poznał była młodą wdową z dwójką dzieci. Młodsze nawet nie pamiętało ojca, jedynym jakiego znało był Robert. Dzieci wiedziały, że nie jest ich biologicznym ojcem, ale innego nie miały, miały tylko jego i bardzo go kochały. Ciężko im było, gdy się rozwodzili, choć to już prawie dorośli młodzi ludzie, to jednak było im żal. Robert ich zapewnił, że zawsze mogą na niego liczyć, zawsze odwiedzić, bo on jest ojcem z wyboru, a nie z konieczności.
Tak też było, dzwonili do niego kilka razy w tygodniu, dzielili się radościami i kłopotami, często prosząc, aby o czymś nie mówił mamie. Gdy widziała go z dziećmi szwagierki uśmiechała się i bardzo żałowała, że nie może mieć swoich dzieci.
Wszyscy się kąpali, opalali tylko Ada chodziła w spodenkach i bluzce, nigdy się nie rozbierała jak to na plaży.
Kiedyś Rober zapytał siostry, dlaczego ona się tak ukrywa pod tym ubraniem, Halinka posmutniała powiedziała..sam musisz ją o to zapytać. Wiedziała co przeszła, jak traktował ją mąż i czego się może wstydzić, ale nie chciała nic mówić za jej plecami.
Wszyscy taplali się w wodzie, tylko Ada spacerowała przy brzegu mocząc sobie stopy. Robert przysiadł na kocu, dzieci dały mu nieźle w kość, po chwili przyszła i Ada. Odważył się i zapytał..a czemu ty Adunia się nie kąpiesz ?
Nic nie odpowiedziała, on nie ponawiał pytania. Jednak po chwili rozpięła bluzkę, zsunęła ją z ramion, odwróciła się do niego plecami i powiedziała...dlatego. Robert syknął i dodał..o Boże, co za skQ..ci to zrobił................