Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 4 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 345995 razy)

Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #465 dnia: 18 Styczeń, 2017, 19:40 »

Adam i Ada



           Tak pozytywnie nastawione weszłam do domu. Mimo późnej pory, ojciec na mnie czekał, uśmiechnął się do mnie i powiedział....wreszcie jesteś, a więc mogę iść spać. Widziałam, że jest w dobrym humorze, a więc to była odpowiednia chwila, aby z nim porozmawiać. Zdjęłam żakiet, zaczęłam ściągać buty, ojciec przechodząc obok, zatrzymał się,nim się rozebrałam, spytał....a co to jest? Wskazując na moją plakietkę, przypiętą do bluzki, o której całkiem zapomniałam.

Zaczęłam mówić...widzisz tato musimy pogadać. Jakby mnie nie słuchał i ponownie zapytał, jednak tym razem wskazując na mnie kulą....pytam co to jest? Odsunęłam się, widziałam jak jego twarz nabiera grymasu wściekłości, zaczął wymachiwać kulą, bałam się, że mnie uderzy.
Ja się odsuwałam, a on szedł za mną i zarzucał mnie pytaniami....co to jest, gdzie ty byłaś, z kim byłaś, co robiłaś?
Coraz bardziej wymachiwał kulami, chwilami miałam wrażenie, że się w ogóle nimi nie podpiera. Pierwszy raz w życiu się go bałam, tak naprawdę się bałam, nie znałam go takiego. Wściekły, krzyczący mocno gestykulujący, bez próby negocjacji czy jakiejkolwiek rozmowy.

Wiedziałam, że w tym dniu nie pogadamy, uciekłam do swojego pokoju na poddasze, tam nie dawał rady wejść.
Jeszcze dość długo słychać było jego krzyki, później bardzo długo świeciło się światło, a on sam chodził po pokoju.
Gdy wstałam rano, siedział przy stole w kuchni, tak samo ubrany, jego chapcie leżały tak samo rozrzucone po podłodze, jak wieczorem, to znaczyło, że nie poszedł spać.

Podeszłam i jak zawsze pocałowałam go w policzek mówiąc witaj tatku, nie zareagował. Po chwili powiedział...zjedz śniadanie i wyprowadź samochód. Zapytałam, po co i gdzie się wybiera? Usłyszałam, że wybieramy, bo chce mnie ratować, póki jest jeszcze co ratować. Nie bardzo rozumiałam, o co mu chodziło. Mnie ratować, przed czym ratować, gdzie w ogóle chce jechać? Jadłam śniadanie i zaczynałam się bać, kiedyś ojciec powiedział, że jakby trzeba było mnie ratować przed moją głupotą, zamknąłby mnie w klasztorze albo i w psychiatryku. Czy chciałby to zrobić naprawdę? Tylko dlaczego, za co? Za to, że chcę być lepsza, żyć lepiej, być bliżej Boga, chcę znać prawdę?

Zaczynałam przeciągać śniadanie, aby odwlec wyjazd, próbowałam też zagadywać ojca, ale on był jak skała.
Nie reagował na moje pytania, patrzył w okno i wyglądał jak nieobecny. Po chwili wstał, ubrał sweter i powiedział jedziemy. Nie miałam wyjścia, z wielkimi oporami wyprowadziłam auto i jechałam zgodnie z jego wskazówkami.
Po około trzydziestu minutach jazdy, kazał mi się zatrzymać przed.....
« Ostatnia zmiana: 18 Styczeń, 2017, 20:10 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Maro

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #466 dnia: 18 Styczeń, 2017, 21:47 »
(...kazal sie zatrzymac przed...  )    kurcze , ale przed czym?


yanco

  • Gość
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #467 dnia: 18 Styczeń, 2017, 21:52 »
(...kazal sie zatrzymac przed...  )    kurcze , ale przed czym?

Jak to przed czym ? niebawem się dowiesz cierpliwości. A swoją drogą to z tej Tazli niezły gagatek skoro naszą ciekawość i cierpliwość wystawia na taką próbę :) Nieźle napisane interesująco ,prosto, ciekawie i zrozumiale.


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #468 dnia: 18 Styczeń, 2017, 22:08 »
woa, taki ojciec to skarb <3 rewelacja że tak podchodzi do sprawy by ratowac córkę.


Mój tatusiek uważa że (zacytuję) 'lepiej nie nie wtrącać się nie warto, nie zrozumiesz, nie ogarniesz, nerwów napsujesz, nie przemówisz, niech robi co chce, a ja chcę w spokoju dożyć starości', mimo licznych błędów jakie popełniam wiem że zawsze mam wsparcie u taty :) Choć był bardzo niezadowolony że zostane ŚJ, to nawet przyjechał na mój chrzest i nagrał mi go, co było wówczas dla mnie bardzo ważne, a jak odchodziłam, to nie móił a nie móiłem, czy podobne, choc raz powiedział ze zawsze wiedział że oni sa dziwni, co czesto móił, że cos jest tam nie tak.

Każdy kochajacy ojciec chce jak najlepiej dla dziecka. Rewelacja jest jeśli działa wg charakteru dziecka. W wypadku Ady, po poprzednich częściach historii, widac ze trzeba mocno potrząsnąć Nią by sie opamiętała, czasem postawić pod ścianą. W moim wypadku to spowodowałoby bunt niesamowity. Miło się czyta że tak dobrze zna córkę.

Jak zwykle czekam na kolejna część  :-*
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #469 dnia: 19 Styczeń, 2017, 10:03 »
(...kazal sie zatrzymac przed...  )    kurcze , ale przed czym?

.....oto jest pytanie.... :D

Jak to przed czym ? niebawem się dowiesz cierpliwości. A swoją drogą to z tej Tazli niezły gagatek skoro naszą ciekawość i cierpliwość wystawia na taką próbę :) Nieźle napisane interesująco ,prosto, ciekawie i zrozumiale.


  Pewnie, że się niedługo wyda gdzie..... :D
Dziękuję, aby trafić do ludzi, nie trzeba używać górnolotnych i efekciarskich zwrotów. Czytasz i wiesz, to najlepsza droga, a jak poczekasz dowiesz się jeszcze więcej. :D

woa, taki ojciec to skarb <3 rewelacja że tak podchodzi do sprawy by ratowac córkę.


Mój tatusiek uważa że (zacytuję) 'lepiej nie nie wtrącać się nie warto, nie zrozumiesz, nie ogarniesz, nerwów napsujesz, nie przemówisz, niech robi co chce, a ja chcę w spokoju dożyć starości', mimo licznych błędów jakie popełniam wiem że zawsze mam wsparcie u taty :) Choć był bardzo niezadowolony że zostane ŚJ, to nawet przyjechał na mój chrzest i nagrał mi go, co było wówczas dla mnie bardzo ważne, a jak odchodziłam, to nie móił a nie móiłem, czy podobne, choc raz powiedział ze zawsze wiedział że oni sa dziwni, co czesto móił, że cos jest tam nie tak.

Każdy kochajacy ojciec chce jak najlepiej dla dziecka. Rewelacja jest jeśli działa wg charakteru dziecka. W wypadku Ady, po poprzednich częściach historii, widac ze trzeba mocno potrząsnąć Nią by sie opamiętała, czasem postawić pod ścianą. W moim wypadku to spowodowałoby bunt niesamowity. Miło się czyta że tak dobrze zna córkę.

Jak zwykle czekam na kolejna część  :-*

 Można powiedzieć Twój tatuś to same plusy, pozwalał Ci wybrać, doświadczyć, przekonać się i odejść. Tylko czy takie umywanie rąk jest dobre? To chyba bardziej na zasadzie....róbcie co chcecie, bylebym miał spokój.
To jak małemu dziecku....pozwól się oparzyć, aby następny raz nie sięgało.  A nie lepiej usiąść....wytłumaczyć co się stanie, jak boli, albo pokazać ranę co się stanie....

Obiecuję niebawem dodać cd  :-*
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Maro

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #470 dnia: 19 Styczeń, 2017, 11:21 »
woa, taki ojciec to skarb <3 rewelacja że tak podchodzi do sprawy by ratowac córkę.



(...) , widac ze trzeba mocno potrząsnąć Nią by sie opamiętała, czasem postawić pod ścianą. W moim wypadku to spowodowałoby bunt niesamowity. Miło się czyta że tak dobrze zna córkę.

Jak zwykle czekam na kolejna część  :-*



Nie jestem taki do konca pewien czy w Twoim przypadku spowodowaloby to bunt.  Mysle, ze jesli czujesz ze rodzic naprawde Cie kocha, jest pelen milosci I troski do Ciebie , az.... tu nagle... taka reakcja to wydaje mi sie, ze postapilabys jak siostra Adama. Wydaje mi sie ze bunt rodzi raczej raczej w nas wtedy gdy jestsmy stlamszeni I odkrywamy , ze nam z tym zle wtedy wystarczy czasem iskra... ciekawe co inni o tym mysla?


Offline dziewiatka

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #471 dnia: 19 Styczeń, 2017, 14:28 »
jestem niecierpliwy i jak jeszcze poczekam to mi żyłka pęknie .Tazła miej litość niezasłużoną i pisaj


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #472 dnia: 19 Styczeń, 2017, 20:16 »
jestem niecierpliwy i jak jeszcze poczekam to mi żyłka pęknie .Tazła miej litość niezasłużoną i pisaj

 Dbaj o żyłkę, żeby nie było na mnie. :(  jutro będzie ciąg dalszy, obiecuję. :D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #473 dnia: 19 Styczeń, 2017, 20:46 »
Można powiedzieć Twój tatuś to same plusy, pozwalał Ci wybrać, doświadczyć, przekonać się i odejść. Tylko czy takie umywanie rąk jest dobre? To chyba bardziej na zasadzie....róbcie co chcecie, bylebym miał spokój.
To jak małemu dziecku....pozwól się oparzyć, aby następny raz nie sięgało.  A nie lepiej usiąść....wytłumaczyć co się stanie, jak boli, albo pokazać ranę co się stanie....

Obiecuję niebawem dodać cd  :-*

Nie, niestety tak nie jest :/ moze i na szczęscie, najpierw to ja miałam tłumaczone co jest dobre, a co złe. gadaniny rózne zawsze były, takie ze oja, długie i nudne :P często rozmawialiśmy, ja przysłuchiwałam się rozmowom, pytwałam. Jak byłam dzieckiem to bardzo długo gadaliśmy i często. Juz w wkieju nastoletnim, zaczełam sie odsówac od rodziców, wczesniej pytałam ich o zdanie i jak i co robić, później juz nie, czasem były gadki, decydowałam się zrobić co kazali rodzice. A że widzieli moje niezadowolenie, widzieli ze umiem poniesć konsekwencje swoich decyzji, to zawsze mówili, moj wubór, oni zawsze mnie beda wspierać i pomogą. W sumie wychodziło że więcej pytałam rodziców. Zawsze byłam bardzo wpatrzona w starsze rodzeństwo i kuzynostwo, przez co szybko przeskoczyłam pewiem wiek, co nic się nie wie, nie wiem jak to określic, szybciej dojrzałam psychicznie. Rodzice traktowali mnie jak osobe dorosłą i częsciej ich pytałam o zdanie. Często mówili zebym zadawała sobie pytanie 'co bedzie najleposze, czego naprawdę chcę' i w ten deseń. Przyznam ze jestem rodzicom za to bardzo wdzięczna :) Wiem że takie coś było dla nich bardzo cięzkie, zeby takie niekonwencjonalne metowy wychowawcze wprowadzać :) jak przychodziło do podjęcia decyzji już wiedziałam co i jak robić, jak przechodzenie na zielonym świetle ;) Ja nie lubię rodziców martwić i często nie mówię że cos jest nie tak, póxneij bardzo to przeżywają
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #474 dnia: 20 Styczeń, 2017, 19:39 »
Adam i Ada


    Po około trzydziestu minutach jazdy, kazał mi się zatrzymać przed małym drewnianym domkiem. Zdziwiona zapytałam, kto tu mieszka? Pójdziesz to zobaczysz, odpowiedział oschle ojciec, a teraz wysiadaj i idź. Ja, ale po co? Wsiadaj i idź, zobaczysz po co, tam na już na ciebie ktoś czeka. Zapytałam nieśmiało, czy ze mną nie pójdzie, nie odpowiedział, tylko pokręcił głową.

Szłam bardzo wolno, nie wiedząc, po co i do kogo, ale nie miałam dowagi sprzeciwić się ojcu. Wtedy sobie pomyślałam, że ciężko mi będzie samej przeforsować u ojca, moje nowe życiowe decyzje, chyba poproszę braci o wsparcie. Oni jak mówią wszystko wydaje się takie proste. Tak, poproszę ich, a może i tata zainteresuje się prawdą i oboje zostaniemy świadkami Jehowy. Wtedy wydawało mi się, że wpadłam na genialny pomysł, mało tego, przez głowę mi przemknęło, że to Jehowa naprowadził mnie na ten pomysł. Bracia o tym mówili, aby jemu zaufać, a wszystko się ułoży.

Stanęłam przed drzwiami, już miałam zapukać, jak drzwi się przede mną otworzyły na oścież i usłyszałam witaj drogie dziecko, czekałam na ciebie. W ciemnej sieni stała jakaś kobieta, która poprowadziła mnie do maleńkiej kuchni. Tam dopiero zobaczyłam, że to jakaś staruszka, która mimo podeszłego wieku, była bardzo energiczna. Kazała mi usiąść, o nic nie pytała, wyjęła z kufra pod oknem jakiś pakunek owinięty w ręcznik. Po rozpakowaniu okazało się, że to drewniana skrzyneczka pełna jakichś kopert i papierów. Wyjmowała je kolejno i rozkładała na stole jakby w zaplanowanym szyku. Pod nimi znajdowały się zdjęcia i te też były pogrupowane, zaczęła mi pokazywać te najstarsze.

Widzisz tu ja i moja córka, młoda kobieta i dziewczynka z wielgaśną białą kokardą na czubku głowy. Podała mi drugie zdjęcie, mówiąc to 1960 r., dwa lata później. Ta sama kobieta z dziewczynką, ale w zaawansowanej ciąży. A tu ja z mężem i całą czwórką dzieci, na dole pisało Gdańsk 1966. Oglądałyśmy tak te zdjęcia, były coraz mniej pożółkłe, wiedziałam, że ma męża i czwórkę dzieci, córkę, syna i najmłodsze bliźniaki, dwóch synów. Z każdym wiązała się jakaś historia, jakieś życiowe wydarzenie, tylko co to ma do mnie? Byłam delikatnie znudzona, doszłyśmy do lat siedemdziesiątych, nieśmiało zapytałam...przepraszam, ale po co mi pani to wszystko opowiada? Poczekaj, zaraz się dowiesz, powiedziała kobieta i sięgnęła po kolejne zdjęcia. Po chwili pokazała mi zdjęcie i zaraz skomentowała....to ja po symbolu. Las, jakiś staw i ona w białej sukience prawie do ziemi. Dorzuciła następne, a tu mój mąż po symbolu i moje dzieci. Zdziwiłam się, ojciec nienawidzi świadków, po co mnie tu przyprowadził? Byłam bardzo skołowana, w co on pogrywa, co to ma za sens? Kobieta nie dawała mi odpocząć, zdjęcia dzieci ze ślubu, wesel, ale tylko dwójki. Na moje pytanie,  a co z bliźniakami ? Odpowiedziała... nie mam .

 Koniec zdjęć, sięgnęła po jedną z kopert. Wyjęła z niej dziwne zdjęcia, zamazane robione jakby ukradkiem. Zaczęła objaśniać...to moja wnuczka Madzia, mała dziewczynka w piaskownicy. A to wnuki Jacek i Marek, dwóch bliźniaków na jednym rowerku. To Celinka, najmłodsza z całej czwórki, dziś ma około trzydziestu lat. A gdzie reszta zdjęć? Zapytałam mało taktownie i zaraz przeprosiłam za wścibstwo. Nic nie szkodzi, po to tu jesteś, aby poznać prawdę, spojrzała na mnie wymownie i się uśmiechnęła.

Były lata osiemdziesiąte, zaczęła opowiadać bawiąc się zdjęciami. Mąż i jeden z bliźniaków mieli wypadek, ich stan był bardzo ciężki. Gdy zajechałam do szpitala ze starszym synem, lekarz powiedział, aby być gotowym na najgorsze. Kazano mi podpisać zgodę na leczenie i wszelakie zabiegi, bez czytania złożyłam podpis. Wtedy mój syn wręcz krzyknął do lekarza, ale my się nie zgadzamy na żadną krem. Lekarz spojrzał na mnie i zapytał...proszę pani, to prawda? Ja mu tylko odpowiedziałam...proszę ich ratować. Mój syn się bardzo zdenerwował, krzyczał na mnie, że jestem słabeusz i że już ich zabiłam, że mu wstyd za mnie. Tak bardzo się bałam, usiadłam na krześle i zaczęłam się modlić.... Boże miej litość nade mną, nie zabieraj mi ich. Wtedy syn mną potrząsnął...módl się do Jehowy, może jeszcze masz jakieś szanse u niego. Później mnie wręcz popchnął i sobie poszedł. Wrócił po jakimś czasie ze starszymi, którzy zapytali, czy chcę, aby to oni w moim imieniu rozmawiali z lekarzami. Nie wiem skąd wzięłam siłę, ale powiedziałam nie. Coś jeszcze gadali, później mnie chyba straszyli i sobie poszli, a syn z nimi.

Był już wieczór, siostra pozwoliła mi zadzwonić z dyżurki do dzieci, o wszystkim już wiedzieli. I ani córka, ani drugi bliźniak nie przyjechali do szpitala. Oboje powiedzieli, że głupią decyzją i brakiem wiary jestem dla nich skreślona. I wtedy się jeszcze bardziej przeraziłam. A co jak oni naprawdę umrą przez krew? Wtedy stracę wszystkich, cała trójka już mnie nie chce znać. Z zadumy wyrwał mnie lekarz, że jeśli chcę mogę na chwilę wejść do syna. Nie poznałam go, był strasznie zmasakrowany, do tego te urządzenia i woreczek z krwią. Wzięłam go delikatnie za rękę, tak delikatnie, jak tylko potrafiłam, aby go czasem nie urazić. Nie otwierał oczu, a może miał tak zapuchnięte, że nie potrafił? Tego nie wiem, ale zaczął coś szeptać, nachyliłam się nad niego. Wyszeptał....ratuj mnie....... Był taki młody, miał tyle planów, chciał żyć. Pobiegłam do lekarza, krzyczałam, że zgadzam się na każde leczenie, byle ich uratowali. Lekarz mnie uspokoił, że robią wszystko, co mogą, ale teraz trzeba czekać. Kazał mi iść odpocząć, a oni będą pilnować i działać. I w tym momencie w gabinetu weszła cała trójka moich dzieci. Córka jako najstarsza zwróciła się do lekarza, panie doktorze jesteśmy świadkami Jehowy, nie zgadzamy się na krew w leczeniu ojca i brata.....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Maro

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #475 dnia: 20 Styczeń, 2017, 20:54 »
Adam i Ada


   
(...) panie doktorze jesteśmy świadkami Jehowy, nie zgadzamy się na krew w leczeniu ojca i brata.....


To tragiczne jak mozna byc daleko zinoktrynowanym.  Pamietam slowa Raymonda Franza,ktory powiedzial,jak do glownego biura w Brooklinie przyszedl list od osoby zainteresowanej z zapytaniem w sprawie transfuzji krwi. Zainteresowany pytal w liscie, ze nie rozumie czegos,a mianowicie, ze skoro krew jest swieta I jest symbolem zycia , a zycie jest swiete u Boga, to dlaczego Swiadkowie Jehowy wyzej stawiaja Symbol a nie Zycie, ktore jest zagrozone?. To tak samo jakby w niebezpieczenstwie ratowac obraczke zamiast zony. 


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #476 dnia: 21 Styczeń, 2017, 18:51 »

To tragiczne jak mozna byc daleko zinoktrynowanym.  Pamietam slowa Raymonda Franza,ktory powiedzial,jak do glownego biura w Brooklinie przyszedl list od osoby zainteresowanej z zapytaniem w sprawie transfuzji krwi. Zainteresowany pytal w liscie, ze nie rozumie czegos,a mianowicie, ze skoro krew jest swieta I jest symbolem zycia , a zycie jest swiete u Boga, to dlaczego Swiadkowie Jehowy wyzej stawiaja Symbol a nie Zycie, ktore jest zagrozone?. To tak samo jakby w niebezpieczenstwie ratowac obraczke zamiast zony.

 Przez taką właśnie ich interpretację pisma, wiele osób zostało złożone niczym ,,krwawe ofiary'' na ołtarzu organizacji.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #477 dnia: 22 Styczeń, 2017, 19:40 »

Adam i Ada




  Lekarz spojrzał na moje dzieci, później na mnie, jakby czekał na moją reakcję. Nic nie powiedziałam, wyszłam z pokoju, znałam moją córkę, wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści. Zza drzwi dobiegały podniesione głosy, bałam się, że w trójkę mogą wpłynąć na metodę leczenia. Jednak lekarz, nie dał się zastraszyć, ani wziąć na krzyki. Otworzył drzwi i stanowczym głosem powiedział....państwo nie są decyzyjni, nie będę o leczeniu, ani stanie zdrowia pacjentów z państwem rozmawiał. Przepraszam, ale nie mam czasu, pacjenci czekają.

Jak szybko przyszli, tak szybko i bez słowa poszli. A ja zostałam całkiem sama z moim strachem, bólem i tą niepewnością. Chciałam, aby żyli, nawet jeśli mnie znienawidzą za tę decyzję, jak powiedziała córka, to nic. Ja będę spokojna, że robiłam wszystko dla ratowania największej wartości, jaką jest życie. I jeśli Bóg jest miłościwy, to mnie zrozumie i mi wybaczy, nie zależało mi na akceptacji ludzi, nawet jak to były moje dzieci.
Lekarz kazał mi iść do domu, było już późno. Jednak nie miałam jak, w mieście nie miałam nikogo, poza dziećmi, a do domu już autobusy nie jechały, na taryfę nie było mnie stać. Postanowiłam tę noc spędzić w szpitalu.
Przysypiałam i modliłam się, tak na zmianę, prosiłam o siłę , wytrwałość, ratunek dla męża i syna i rozsądek dla moich dzieci. I z takiej zadumy wyrwał mnie jakiś kobiecy głos.... Danusia to ty? Spojrzałam, obok stała salowa o znajomej twarzy. Widząc, że jej nie kojarzę, powiedziała...to ja Tereska. Terenia moja koleżanka, z którą odbywałyśmy praktyki u cukiernika, przez kilka lat.

Kończyła swoją zmianę, zabrała mnie do siebie, mieszkała z mężem z córką oraz wnukami. Przyjęli mnie jak bliską krewną, ich dom przez miesiąc był moim domem. To Teresie pierwszej powiedziałam, jak postąpiły moje dzieci, do niedawna byłam z nich taka dumna, że są religijni, gorliwi, a teraz było mi za nich bardzo wstyd, że na Biblii wychowałam takie potwory. Wtedy koleżanka mnie poprawiła... Danusiu, nie na Biblii, ale na strażnicy. Znała temat, jej ciotka też była świadkiem Jehowy.

Kobieta opowiadała o swoich odczuciach, a ja byłam ciekawa czy przeżyli i co dalej. Mówię ci Adam, aż mnie skręcało z ciekawości, więc wprost zapytałam....a mąż i syn jak? Nic nie odpowiedziała, sięgnęła do jednej z szarych kopert. Wyjęła plik zdjęć, młody mężczyzna na wózku, to mój syn, po długiej rehabilitacji i dużym niedowładzie, tylko nogi nie wróciły do formy. Uśmiechnęła się i wyjęła kolejne zdjęcie, znów syn, jako pan młody, obok piękna brunetka. Później fotografie dzieci, małych i większych. Pomyślałam...niezła gromadka, piątka dzieci, niepełnosprawny mąż, odważna kobieta. Staruszka jakby wyczuła moje myśli, zaczęła opowiadać. Asia przeszła ciężką operację, lekarze nie dawali szans na własne potomstwo, a więc zaraz po ślubie zaczęli starać się o adopcję. Przyjęli rodzeństwo, dwie dziewczynki, jedna miała 3-latka, druga 12 lat i praktycznie bez szans na adopcję. Syn jest psychologiem, synowa ma wykształcenie pedagogiczne, uznali, że dadzą sobie radę. Po kilu latach, gdy mała poszła już do szkoły synowa podupadła na zdrowiu, odezwały się stare dolegliwości. Bardzo żeśmy się o nią bali, syn kiedyś mnie zapytał...mamo a może faktycznie Jehowa  chce się na mnie zemścić, tak jak mówili? Wtedy na niego nakrzyczałam, że jakby się chciał mścić to na mnie, a nie na nim. Na szczęście wyzdrowiała, po kilku miesiącach nagle przytyła i to dość znacznie. Niedługo okazało się, że jest w ciąży, lekarze byli zaskoczeni, ale prawdziwe osłupienie dopiero miało nadejść. Okazało się, że Asia urodzi trojaczki.

Mąż też z tego wyszedł , zmarł dwa lata temu, spokojnie we śnie. Kiedyś zapytałam syna, czy nie ma do mnie żalu za moje decyzje? Zaśmiał się głośno, pocałował mnie w rękę i powiedział....mamuś ty mi przysługę zrobiłaś, zobacz ile wspaniałych rzeczy mnie spotkało, o czym ty mówisz.
Kobieta chwyciła mnie za rękę...wiem dziecko, że się niecierpliwisz, myślisz, po co ona mi to opowiada? Jednak aby dojść do sedna, musisz znać całą historię.

Moje dzieci nie chciały znać mnie, ojca ani brata, najbardziej gardzili mną. My po tym wypadku i trudnych doświadczeniach nie chcieliśmy już być świadkami. Napisaliśmy list do zboru, po czasie przyszła odpowiedź, że nie mamy z czego rezygnować, ponieważ nie jesteśmy już śJ, zostaliśmy wykluczeni za odstępstwo.
Ani dzieci, ani bracia w wierze nigdy nas nie odwiedzili, nie zapytali, czy czegoś potrzebujemy, jak sobie radzimy?
Nie znam wnuków, o śmierci zięcia dowiedziałam się od obcych ludzi po kilku miesiącach.
Gdy zmarł mąż, Asia zawiozła mnie do córki, chciałam ją powiadomić o pogrzebie. Nawet mnie nie wpuściła do domu, powiedziała, że jej ojciec zmarł prawie trzydzieści lat temu, myślałam, że mi serce pęknie. Na pogrzebie był drugi bliźniak, ale nie podszedł do nas, stał z boku i nim się skończyło, poszedł sobie.

Nie mieściło mi się to w głowie, gdyby nie te zdjęcia, ciężko w to uwierzyć. Zamyśliłam się, to niemożliwe, przecież to ludzie pełni miłości, tacy ciepli. Po raz pierwszy kobieta zwróciła się do mnie po imieniu pani Ado, chce pani być świadkiem ma pani do tego prawo. Jednak niech pani poprosi swoich znajomych o szczerość, aby pani powiedzieli co się dzieje z tymi, co odchodzą, jak są traktowani? Jeśli pani chce, mogę dać namiary na kilka innych osób, które też już nie są świadkami, oni opowiedzą o swoich doświadczeniach.
Nie, miałam dość. Podziękowałam i chciałam stamtąd jak najszybciej wyjść i wrócić do domu. Podbiegłam do samochodu, nie było w nim ojca. Zaczęłam się nerwowo rozglądać, nigdzie go nie było. Po chwili poszukiwań zobaczyłam jakieś nogi wystające zza ogromnego drzewa, pobiegłam tam. Ojciec leżał na trawie, nie reagował gdy do niego mówiłam....

PS Miało być o Adamie, ale Ada się oburzyła, że też jest częścią tej rodziny i nie chce być pominięta. Jak jej odmówić? :D
« Ostatnia zmiana: 22 Styczeń, 2017, 19:48 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #478 dnia: 22 Styczeń, 2017, 23:31 »
Adam to już nasz bliski znajomy. Jakbyś teraz pomineła Adę, to oj, kochana sami byśmy się upomnieli :P Skoro Ada sie pojawiła w opowieści i teraz mamy szansę i Ja poznać, znaczy zaczelismy czegos więcej sie o adzie dowiadywac to juz nie możesz tak łatwo skończyć. Pisz, pisz, pisz, ja dalej czekam na książkę <3  :-*
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Maro

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #479 dnia: 23 Styczeń, 2017, 16:36 »

Adam i Ada




  Lekarz spojrzał na moje dzieci, później na mnie, jakby czekał na moją reakcję.(...)

   



TaZla, dziekuje Ci za caly Twoj czas i wlozony trud by dac nam cos naprawde cennego, morze lez I wzruszen!