Z inne beczki.....
Już dłuższy czas noszę się z opowiedzeniem tej historii, dziś powinien być cd Adama, czekam na wiadomość od niego, ale póki co cisza. Musicie się zadowolić tym....
Kilka lat temu ( 6-8 lat) zaczął ze mnę rozmawiać pewien świadek, którego pamiętam ze swoich czasów.
Od grzecznościowego powitania, przechodził do narzekania na organizację, starszych itp....
Początkowo miałam wrażenie, że on naprawę chce odejść, widzi te wszystkie ciemne strony matki organizacji, ale to tylko pozory.
Narzekał, że on ma firmę, że mało czasu, a jego ścigają o godziny, o nieobecność na spotkaniach, że ma tego dość.... Początkowo mu współczułam, jednak czas płynął, a on poza narzekanie i nic nie robił. Kiedyś spotkałam go podczas głoszenia, wtedy udał, że mnie nie zna - nie widzi....
Tłumaczył się....żona, dzieci, brat świadek, siostra....zostanie sam. Rozumiałam go, cała rodzina w organizacji, dla niektórych to ponad ich siły. Nudziło mnie to jego gadanie, nie chciałam jednak być niegrzeczna, a więc słuchałam.
Z pomocą przyszła jego żona, kiedyś widząc jak ze mną rozmawia, podeszła i powiedziała wprost....to już nie masz z kim rozmawiać tylko z odstępcą....
Od tamtej pory jak żona była w pobliżu, nie podchodził do mnie, a prawie zawsze widywałam ich razem.
Minęło trochę czasu (do wiosny tego roku), będąc u lekarza kobieta przysiadła się do mnie, powiedziała dzień dobry, co słychać? Chyba liczyła, że zapytam o to samo, ale ja odpowiedziałam i nie pociągałam tematu dalej. Wtedy ona zaczęła opowiada....
Pokrótce było tak....odeszła od świadków, już jest wykluczona, rozwiodła się z mężem, nie mogła znieść jak przenosił strażnicowy regulamin na łono rodziny. Ona uważała się za dobrą matkę, żonę, człowieka, a według tamtych nauk była wszystkim co najgorsze. Dopiero teraz z oddali widzi w jakie chore zasady była uwikłana, w jakie absurdy wierzyła.
Na koniec swojego monologu zapytała, czy się na nią nie gniewam, za jej głupie teksty?
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie, a co do jej zapatrywania na absurdy, powiedziałam tak....
Jeśli siedzimy w zamkniętym pomieszczeniu z innymi, kiśniemy sobie, nie czując smrodu jaki tam się roznosi. Jeśli wyjdziemy na zewnątrz, zaczerpniemy świeżego powietrza i zajrzymy ponownie do tego pomieszczenia, zobaczymy jakie tam panują warunki. Z organizacją jest dokładnie tak samo.
Pod koniec lata, spotkałam ją podczas zakupów, przywitałam się i miałam iść dalej, jednak ona złapała mnie za rękę mówiąc....poczekaj coś ci opowiem.
Brat jej męża, dużo bardziej gorliwy niż jej były mąż, poszedł do starszych z pytaniem....co ma odpowiadać ludziom, którzy podczas głoszenia - studium pytają go o aferę pedofilską. Gość chciał być uczciwy względem ludzi, których nauczał, jak i lojalny względem organizacji. Kazali mu czekać, że się skonsultują i dadzą mu znać.
Czas płynął, a tu cisza. Zaczął się upominać, aż wreszcie się doczekał. Po zebraniu podszedł do niego jeden starszy i kazał zostać, bracia chcą z nim rozmawiać. Ucieszył się, że w końcu nie będzie ludzi zbywać, albo uciekać od tematu.
Nawet nie wiedział, jak bardzo się wszystko zmieni w jego życiu po tej rozmowie.
Wszedł do małego pomieszczenia, za stołem siedziało trzech ważniaków, dla niego już nie było krzesła, musiał stać, jak na przesłuchaniu. Jakiś bliżej mu nie znany mężczyzna odczytał jego prośbę i zapytał czy to jego problem?
Odp...że tak i chciał coś powiedzieć, ale już go nie dopuszczono do głosu. Naskoczono na niego, że zamiast głosić zajmuje się głupotami i podejmując takie tematy dowodzi tylko swojej słabej wiary.
Mężczyznę ścięło z nóg....jakie absurdy? O problemie mówi cały świat, u nas też i co mam ludziom wmawiać, że ludzie kłamią? I wtedy się dowiedział, że jest na najlepszej drodze do wykluczenia. Tego było za wiele.
Wykrzyczał im, że on to ma gdzieś, on nie będzie chował głowy w piasek, sam odchodzi. Wyrzucił im wszystko z teczki na stół i powiedział....żegnam, już mnie możecie skreślić z listy i wyszedł. Po chwili wróci i zabrał Biblię, bo tą kupił za własne pieniądze.
I tak to z dnia na dzień, nie.... z minuty na minutę przestał być świadkiem. Gdy przyjechali do niego na rozmowę, wyszedł przed dom i powiedział...wynocha, bo policję wezwę!
Po tej rozmowie, spotkałam męża tej pani. I znów zaczął narzekać, wtedy go zapytałam czy to prawda, że żona, brat już nie są? Odp..że tak, ale im to było łatwiej, nie są uwikłani tak jak on. U niego wszyscy pracownicy w zakładzie są świadkami. I co on zrobi jak go wykluczą, a oni mu odejdą z zakładu, bo tak trzeba?
Zaśmiałam się na głos, poklepałam go po ramieniu i powiedziałam....jak to co, pójdą na zasiłek wypłacany przez jw.org.
I sobie poszłam....
Jednym dekada za mało aby się zebrać i odejść, a innym kilka minut wystarczy aby podjąć decyzję. Pewnie, każdy jest inny, ale jedni narzekają i próbują coś zmienić, inni zaś tylko na narzekaniu kończą. A to dowodzi, że wcale im tak źle nie jest, lubią tylko uchodzić za męczenników.