Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 4 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 345927 razy)

Offline Maro

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #330 dnia: 16 Październik, 2016, 17:17 »
 Dlatego nierozumiem tych,co ślepo słuchają i bezdusznie postępują. Coś z nimi jest nie tak.
[/quote]



To ja moze powiem w zwiazku z tym od siebie jak ja slepo tez sie sluchalem. Jak jeszcze w zborze nie piastowalem  zadnych przywilejow, spotkalem w autobusie siostre, ktora zostala wykluczona. Spojrzala na mnie zyczliwie z delikatnym usmiechem. Odpowiedzialem tym samym delikatnie sie usmiechajac, nie zamieniajac ani slowa. Pamietam tylko jak targaly mna sprzeczne mysli I emocje. Chcialem zagadnac ale sie balem. Tak, uswiadomilem sobie, ze w mojej egoistycznej duszy tli sie lek przed tym: ,,a jak mnie ktos zobaczy?"  Balem sie w tym momencie o siebie a nie o nia!  Czulem sie w jakims potrzasku ,bo czulem, ze powienienem pogadac, jak normalny czlowiek z normalnym czlowiekiem. Przeciez sie znalismy, to byla moja znajoma, a nie jakas przypadkowo napotkana osoba. Dzis wiem, ze zachowalem sie jak burak, masz racje gdy piszesz , ze cos z nimi jest nie tak. Mysle, ze to sluszne stwierdzenie.  Ze mna wtedy bylo cos nie tak.  Dzis mi wstyd ze sie tak zachowalem, ale czegos sie nauczylem.  Nawet jak wyjde na buraka, robie dzis to co uwazam, ze powinienem zrobic nie ogladajac sie na innych.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #331 dnia: 16 Październik, 2016, 18:09 »
 
   Pisałam Wam już, że Was kocham? :D


A z tego opowiadanka byłby niezły scenariusz na film odcinkowy. Coś w stylu "Miłość nad rozlewiskiem".Pomyśl o tym,może ktoś to nakręci.

 Na początku miało być o samym Adamie i koniec, a tu jakoś same wątki się rozwijają i aż się boję kiedy ja to skończę?  :o Bywa jednak tak, że nie da się pominąć, ponieważ wątki są powiązane.
Fajnie by było taki serial o Adamie co nie chciał żyć w raju. :D Kurski jak nic puściłby w jedynce. :D

dwa dni czytałam
chcę więcej
nie znęcaj się i poprostu napisz.

Jak każdy tutaj i ja znajduję wiele wspólnych mianowników...

od zawsze stosuję twoje motto
tyle wiemy o nas na ile nas sprawdzono ...

 Zawzięta jesteś, dwa dni :D Cieszy mnie, że lektura Cię wciąga. :) Niestety czas mi nie pozwala na większe pisanie. Jak o samym Adamie jest łatwiej, jeśli mam jakieś wątpliwości, piszę maila i szybko mam odpowiedź. Tak jak już chodzi o ojca, to dłuższa droga, nim coś się wyjaśni.

Sama znajduję w całej tej historii dużo wspólnego z moim życiem. Niby obcy ludzie, a jak ich przeżycia mogą nam być bliskie i znajome.


Dlatego nierozumiem tych,co ślepo słuchają i bezdusznie postępują. Coś z nimi jest nie tak.

Dzis wiem, ze zachowalem sie jak burak, masz racje gdy piszesz , ze cos z nimi jest nie tak. Mysle, ze to sluszne stwierdzenie.  Ze mna wtedy bylo cos nie tak.  Dzis mi wstyd ze sie tak zachowalem, ale czegos sie nauczylem.  Nawet jak wyjde na buraka, robie dzis to co uwazam, ze powinienem zrobic nie ogladajac sie na innych.


 Ludzie będący w organizacji, bardziej się boją ludzi niż Boga. Tak naprawdę  mieliby świadomość tego, że ten na górze zna ich myśli wątpliwości i tego by się bali, a nie że ich ktoś zobaczy.
Najważniejsze zrozumieć swój błąd, Ty to zrobiłeś i brawo Ci za to. :)
« Ostatnia zmiana: 16 Październik, 2016, 18:12 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Exodus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #332 dnia: 16 Październik, 2016, 21:12 »
Dlatego nierozumiem tych,co ślepo słuchają i bezdusznie postępują. Coś z nimi jest nie tak.


 Dzis wiem, ze zachowalem sie jak burak, masz racje gdy piszesz , ze cos z nimi jest nie tak. Mysle, ze to sluszne stwierdzenie.  Ze mna wtedy bylo cos nie tak.  Dzis mi wstyd ze sie tak zachowalem, ale czegos sie nauczylem.  Nawet jak wyjde na buraka, robie dzis to co uwazam, ze powinienem zrobic nie ogladajac sie na innych.

 
Czyli .....były sobie kiedyś trzy buraki : ćwikłowy, cukrowy i ...Maro ?
 
 Napisałem jak widzisz - kiedyś, bo dziś  Maro jesteś Gość !!! :)  Napisałeś publicznie o swoim odczuciu a to....
 Kiedy popełnimy jakąś gafę, nietakt ... sztuką jest się do tego przyznać, a Ty to zrobiłeś.
 Więc głowa do góry  :)
 Pozdrawiam Maro
 


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #333 dnia: 17 Październik, 2016, 16:37 »
Adam



      Początek września, wszystko wracało do normy, letnie wojaże, przygody, nowe znajomości, odnaleziony ojciec to wszystko było tematem codziennych rozmów. Mimo obowiązków i planów na przyszłość, nie dało się zapomnieć o zaległościach, które wakacyjna wyprawa odsunęła na bok, a teraz nadszedł czas się z nim uporać. Adam świadomie unikał tematu mieszkania matki, jednak wiedział, że musi temu stawić czoła. Halinka widziała jak twarz mu pochmurnieje, gdy tylko zaczyna poruszać ten temat, że jest mu ciężko, że nie umie się w sobie zebrać, a więc zaproponowała mu, że pójdą tam razem. Wyznaczyli sobie jeden dzień, kiedy oboje mieli mniej zajęć, zaznaczyli na czerwono w kalendarzu, aby nie było już odwrotu.

Wypadło na czwartek, Adam miał mniej zajęć, wrócił wcześniej do domu, zjedli obiad nie czekając na córkę. W drzwiach spotkali się z teściową, która przyszła, aby pod ich nieobecność zaopiekować się wnuczką. Spojrzała na zięcia, na jego twarzy rysowało się przerażenie, chwyciła go za rękę i powiedziała...syneczku wiedz, że strachy z przeszłości są tak wielkie, ponieważ są widziane oczami dziecka, ty urosłeś, a one nie. Teraz to one się ciebie boją. Przytulił ją i powiedział dzięki mamo.

Stary budynek niewiele się zmienił, wydeptane schody, metalowa barierka tylko kolor ścian, wysokość lamperii dawały mu do zrozumienia, że minęło dużo czasu. Kiedyś brunatna, lakierowana ściana sięgała mu ramienia, dziś jest na równi pasa.
Byli na półpiętrze, stąd było już widać drzwi do mieszkania. Adam szedł coraz wolniej i wolniej, wyglądał jakby mu brakowało sił, aż w pewnym momencie całkiem zabrakło. Zatrzymał się, spojrzał na starą, brązową podrapaną ościeżnicę i nagle wróciło...

Zbierał ze schodów resztki swoich rzeczy, które mu się wysypały z torby, w drzwiach stała matka i krzyczała... Zobaczyć będziesz nikim jak twój ojciec, bez prawdy zgnijesz w rynsztoku, armagedon się rozprawi z takim jak wy niewdzięcznikami. Znasz prawdę, ale jak ją odrzucasz tzn. że jesteś sługą szatana, a z takimi ludźmi nie chcę mieć odczynienia. Dla mnie już nie istniejesz....trzasnęła drzwiami. Młody niby odważny, dumny  człowiek był przerażony, pragnął, aby matka otworzyła ponownie drzwi i powiedziała...chodź, przestałeś być świadkiem Jehowy, ale nadal jesteś moim dzieckiem. Nadaremno się łudził, matka była jak ze stali, nie znosiła sprzeciwu i tego Adamowi wybaczyć nie potrafiła. Od tej pory był zdany tylko na siebie.

Te słowa mimo upływu lat nadal bardzo bolały, serce waliło mu jak szalone. Trzydzieści lat, a jakby było wczoraj.
Odwrócił się do żony i powiedział..nie dam rady, to ponad moje siły. Halinka nie nalegała, widziała jak bardzo zbladł, jak ręce zaczynają mu drżeć. Znała go bardzo dobrze, był opanowany, rzeczowy i konkretny. Jak wielka musiała go spotkać w tym domu krzywda, ile bólu się wiąże z tym miejscem, że ktoś taki jak on nie daje rady. Jak silne piętno odcisnęło na jego psychice, że przekroczenie progu tego mieszkania jest ponad jego siły.
Przecież to dom rodzinny, miejsce, które powinno się kojarzyć z bezpieczeństwem, miłością, szczęściem, beztroską, miejsce radosne, do którego chce się wracać. A jednak niezawszeń tak jest.

Próbował coś powiedzieć, otwierał usta, jednak nie wydawał żadnego dźwięku,osunął się na schody.
Zaczęła go szarpać, klepać po twarzy.
Potrząsała nim z całej siły, Adam nie reagował.....
« Ostatnia zmiana: 17 Październik, 2016, 16:42 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #334 dnia: 18 Październik, 2016, 18:33 »

  Od pewnego czasu dostaję wiadomości z prośbami i wzmiankę o tym co działo się z Adamem zaraz po wyrzuceniu go z domu. Podobno tego nie publikowałam. Miałam przejrzeć temat, ale jak zobaczyłam ile tego jest....wymiękłam. :D


A więc cofamy się w czasie.....

Adam



          I tak to Adam z dnia na dzień stał się bezdomnym. Niby dorosły facet, a tak naprawdę był tylko podrośniętym dzieckiem z dowodem osobistym. Pierwsze kilka nocy przespał u kolegi z pracy, jednak gdy mieli wrócić jego rodzice, musiał się wynieść.
Wtedy ktoś wspomniał o pustostanie, w kamienicy której  mieszka, tam postanowił się zatrzymać.
Gdy otworzył drzwi niewiele zobaczył, w pokoju panował półmrok, jednak smród, jaki się tam panoszył był nie do zniesienia.
Z trudem dotarł do jasnego punktu na ścianie, słusznie uznając go za okno i ściągnął z niego coś, co kiedyś pewnie było firanką.
I tak niewiele to dało, masa pajęczyn, gruba warstwa much na parapecie świadczyły o tym, że to okno nie było otwierane przez lata.
Gdy je w końcu otworzył, pierwsze co zrobił to zaczerpnął świeżego powietrza. Odwrócił się, aby rozejrzeć się po mieszkaniu.
Nie był to obiecujący widok, poza stertą śmieci, starym krzesłem nie było nic więcej.

Korzystają z otwartego okna i ustawionego pod nim kontenera na śmieci, zaczął wszystko zbierać i wyrzucać.
Obawiał się lokatorów, że zaraz na niego doniosą, że na dziko, nielegalnie zajmuje lokal. Jednak jego nowi sąsiedzi okazali się bardzo przyzwoitymi ludźmi. Początkowo podglądali co to za hałasy, przyzwyczajeni, że pustostan był miejscem spotkań różnego elementu i teraz odchodzili nieufnie.
Dopiero gdy chłopak wyszedł na korytarz i ukłonił się jednej z wyglądających pań lody jakby zaczęły topnieć. Ktoś mu pożyczył szczotki i wiadra, ktoś inny przyniósł szmatę i wodę do mycia podłogi. Jeszcze ktoś inny przyszedł z kocem i wałkiem pod głowę wyciągniętym z jakiejś kanapy. Łóżka nikt mu nie zaoferował, tam mieszkali biedni ludzie, ale za to podpowiedzieli jak sobie posłać, aby było w miarę wygodnie.

I tak Adam swoją pierwszą noc przespał na posłaniu z podartych kartonów, pod kocem w kratę. Na kolację dostał dwie pajdy chleba ze smalcem, zapakowane w papierową torbę.
Prawie wszystko to zawdzięczał całkiem obcym mu ludziom, którzy o nic nie pytali, pomagali, bo tak im nakazywały ich dobre serca. A nie pytali, ponieważ to były czasy, kiedy lepiej było nie wiedzieć za dużo.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline TomBombadil

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #335 dnia: 18 Październik, 2016, 22:24 »
Adam miał strasznego pecha. Moja ciotka ,siostra, jak jej synalek się wziął i na zbór zbiesił,to jeszcze bardziej go pilnowała ,bo bała się że się stoczy. A chłopak faktycznie poczuł wolność i korzystał. Wkrótce do drzwi ciotki zapukało zapłakane ciężarne dziewczę,bo z domu(na wsi) ją pogoniono. Ciotka,choć w szoku,szybko przyjęła ją i oddała jej pokój synalka. Zaskoczonomu z tego powodu powiedziała,że albo się żeni,albo musi coś sobie poszukać,bo ona,jako babcia nie może postąpić inaczej. Powiedziała mu,że skoro zaczął od przyjemności to teraz musi być odpowiedzialny. Kuzyn próbował mieszkać u nas,moja mama ,też siostra nawet nie pomyślała,żeby go nie przyjąć. Po paru nocach skruszony wrócił do domu rodzinnego i się ożenił. Są małżeństwem niedługo 40 lat,mają 3 dzieci ,wnuki,są zgodni i się kochają. Dziewczyna zainteresowała się Biblią i z czasem została ochrzczona,po latach kuzyn też wrócił do zboru. Ich dzieci są świadkami. Może wszyscy nie są zbyt gorliwi organizacyjnie,ale na pewno to fajni ludzie i mają dobre serca. Teraz nie mamy kontaktu z powodu odlełości,ale nie wyobrażam sobie,żeby nauki ck wpłynęły na nasze rodzinne relacje. A wiem co mówię.
Tak więc Adam miał strasznego pecha.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #336 dnia: 19 Październik, 2016, 19:39 »

 Dziewczyna zainteresowała się Biblią i z czasem została ochrzczona,po latach kuzyn też wrócił do zboru. Ich dzieci są świadkami. Może wszyscy nie są zbyt gorliwi organizacyjnie,ale na pewno to fajni ludzie i mają dobre serca. Teraz nie mamy kontaktu z powodu odlełości,ale nie wyobrażam sobie,żeby nauki ck wpłynęły na nasze rodzinne relacje. A wiem co mówię.
Tak więc Adam miał strasznego pecha.


  Jeszcze wczoraj wieczorem przesłałam ten komentarz Adamowi, on jako główny bohater niech odpowie sam za siebie.
Taką otrzymałam odpowiedź:

 
Cytuj
        Przeszedłem niezłą przeprawę i szkołę życia, nauczyło mnie to pokory, szacunku do drugiego człowieka i rozbudziło we mnie ogromne pokłady empatii. Uważam, że gdybym swoje życie spędził tak, jak to się na początku zapowiadało, byłbym kimś innym. Inaczej ukształtowanym, obracającym innymi wartościami, dążącym do innych celów.
Pewnie bym był podobny do mojego rodzeństwa, a oni ani nie są dobrymi świadkami, ani dziećmi.
Inny aspekt, mógłbym nie poznać mojej żony i nie mieć ukochanej Emilki. Gdybym jednak jakimś cudem ją poznał i za moim pośrednictwem została świadkiem Jehowy, co wtedy czułaby jej matka, a moja teściowa? Kobieta tak bardzo skrzywdzona przez swoich bliskich w imię chorych zasad.
Miałbym zapewne wpojoną nienawiść do ojca, która by mnie skutecznie zniechęciła do poszukiwań. Wówczas nie tylko nie poznałbym ojca, wspaniałego, dobrego i ciepłego człowieka, jak i mojej kochanej siostry Ady i jej pociech. Oraz całej reszty dalszej rodziny i dobrych ludzi, których poznałem w czasie tych poszukiwań.
       I oczywiście nie mogę pominąć  drogiej Ani, naszej przyjaźni też by nie było, gdybyśmy nie stali po tej samej stronie. To Ona pozwoliła mi się uporać z demonami przeszłości.
To ona mi uzmysłowiła, że póki nie wybaczę tym którzy mnie skrzywdzili, wciąż będę się miotał między przeszłością a teraźniejszością. Dlatego, że byłem w stanie wybaczyć krzywdy, dałem radę zaopiekować się matką, dzięki temu ostatnie dni spędziliśmy razem, jak kochająca matka i jej oddane dziecko. Nie jest łatwo, gdy ktoś bliski umiera w ramionach, jednak gdybym miał raz jeszcze stanąć przed taką decyzją, postąpiłbym tak samo.
Swoje życie uważam za udane, czuję się kochany, doceniany, potrzebny i szczęśliwy. Ten doświadczenia sprzed lat traktuję jak przykry epizod. Jedni mają przygodę z narkotykami, inni z alkoholem lub środowiskiem kryminalnym, a ja miałem z fanatyzmem religijnym 
« Ostatnia zmiana: 19 Październik, 2016, 19:51 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Szyszoonia

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #337 dnia: 20 Październik, 2016, 10:35 »
Bardzo podoba mi sie podejscie Adama do tych wszystkich wydarzen w jego zyciu zwiazanych z byciem w Organizacji. Mam na mysli jego slowa, ze traktuje to jako przykry epizod, przygode z fanatyzmem religijnym. Naturalnie zdaje sobie sprawe z tego, ze dojscie do takiego etapu, pogodzenie sie z przeszloscia, jest naprawde trudne i wymaga czasu (wiem to z autopsji), ale mozna to osiagnac. I warto o to walczyc, zeby mozna bylo po prostu normalnie zyc i czerpac z tego radosc.


Offline tomek_s

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 109
  • Polubień: 2041
  • Nigdy nie byłem ŚJ.... KRK
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #338 dnia: 20 Październik, 2016, 11:01 »
A on był ŚJ?
„Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim” (Mt 8:11),


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #339 dnia: 20 Październik, 2016, 18:50 »
Bardzo podoba mi sie podejscie Adama do tych wszystkich wydarzen w jego zyciu zwiazanych z byciem w Organizacji. Mam na mysli jego slowa, ze traktuje to jako przykry epizod, przygode z fanatyzmem religijnym. Naturalnie zdaje sobie sprawe z tego, ze dojscie do takiego etapu, pogodzenie sie z przeszloscia, jest naprawde trudne i wymaga czasu (wiem to z autopsji), ale mozna to osiagnac. I warto o to walczyc, zeby mozna bylo po prostu normalnie zyc i czerpac z tego radosc.

  Adam mówi, że dorósł do pewnych rzeczy i to mu ułatwiło życie.
Tak, ja też mogę powiedzieć za siebie, że to trwa i nie jest łatwe, ale warto, naprawdę warto się z tym uporać.


A on był ŚJ?

  Tomek pytasz o Adama?

Gdyby nie był świadkiem tylko młodzieńcem, który nie chciał uznać tej religii nie byłoby takiego halo. Byłby zwykłym młodym człowiekiem, który sprawia matce problemy.
 A  to że przyjął symbol sprawiło, że momencie kiedy się zbuntował stał się zagrożeniem dla świadkowej społeczności.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Szyszoonia

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #340 dnia: 20 Październik, 2016, 19:21 »
  Adam mówi, że dorósł do pewnych rzeczy i to mu ułatwiło życie.
Tak, ja też mogę powiedzieć za siebie, że to trwa i nie jest łatwe, ale warto, naprawdę warto się z tym upora

Dlatego tak mi sie podobaja te slowa, ktore umiescilam w zalaczniku. Normalne jest, ze trzeba jakosc te wszystkie przezycia zwiazane z WTSem przetrawic i kazdy musi znalezc swoj sposob. Niejeden z nas sie zloscil, plakal, mial ochote wyc z bezsilnosci i to jest normalne. Powiedzialabym nawet, ze na swoj sposob nawet oczyszcza. Ale potem trzeba sie podniesc i z podniesiona glowa isc dalej dziarskim krokiem w nowe zycie  ;D


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #341 dnia: 21 Październik, 2016, 23:34 »
Adam


Powrót do przeszłości cd...


           Marne grosze, jakie zarabiał, nie pozwalały mu, aby coś wynająć, udzielał korepetycji, załapał się w domu kultury, tam pomagał popołudniami  odrabiać dzieciom lekcje.
Te kilka godzin mógł spędzić w cieple i zjeść posiłek, a do tego zabrać ze sobą coś do domu. Jednak to dość szybko się skończyło, osoba, którą zastępował wróciła.

Był bardzo lubiany, sympatyczny, uczynny, zawsze uśmiechnięty.
Dlatego każdy, jeśli miał na zbyciu jakiś mebel, naczynie albo widział, że ktoś ma, zaraz podrzucali je Adamowi. To obcy ludzie w chwilach zwątpienia utwierdzali go w przekonaniu, że jest wartościowym człowiekiem.
Robiło się coraz chłodniej a on nadal nie miał swojego lokum. Kilka razy widział jak starsza pani targa wiadra z węglem z piwnicy, pomógł jej. Za co został poczęstowany ciepłą zupą, do dziś pamięta, że był to krupnik. Był tak bardzo głodny, że nawet nie wiedział, kiedy pochłonął całą porcję. Jednak tego smaku zupy nie zapomni nigdy, choć pochłaniał ją jak wygłodniały pies, to pamięta każdą kaszkę na łyżce, ziemniak, marchewkę i jeszcze coś, było w niej 8 skwarków słoniny, które tak cudownie smakowały.
Nigdy później żadna inna zupa tak bardzo mu nie smakowała ani tak bardzo nie zapadła w pamięć. To chyba dlatego, że nie jadł nic ciepłego od dość dawna, w ogóle mało jadał. Dwa posiłki dziennie to było maksimum, na więcej nie mógł sobie pozwolić.

Był na swoim już kilka miesięcy, gdy spotkał matkę jak wracała z zakupów.
Podszedł do niej, miał cichą nadzieję, że go zaprosi do domu na obiad, był taki głodny.
Jednak matka przywitała go słowami, wiesz, że nie mogę z tobą rozmawiać, chyba że zechcesz wrócić do prawdy. A jeszcze przed chwilą był gotów biec za nią, nieść siatki i zadawać dziesiątki pyta co słychać w domu? Jednak matka bardzo szybko sprowadziła go na ziemię, jej słowa sprawiły, że chłopak na dobre wyzbył się złudzeń. Już był pewien, że może liczyć tylko na siebie. Matki nic a nic nie obchodził, nawet nie była ciekawa co u niego, jak sobie radzi, gdzie mieszka? Nagle z bliskiej mu kobiety, stała się obcą babą, która uczepiła się jakichś mrzonek i tym samym skreśliła jedno ze swoich dzieci. Była tak oddana tej farsie, że gdyby kazano jej oddać swoje życie, też by to zrobiła.
« Ostatnia zmiana: 21 Październik, 2016, 23:41 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline TomBombadil

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #342 dnia: 22 Październik, 2016, 19:46 »
Dlatego pisałam ,że miał strasznego pecha. Bo ja zawsze wiedziałam,że moja mama kocha mnie bez względu na to w co wierzę,kim jestem,czym się zajmuję. Mogłam sobie pozwolić na szukanie własnej drogi. Ja byłam świadkiem,bo chciałam,ale moje rodzeństwo nie. I wszyscy w domu rodzinnym czuliśmy się bezpieczni. Nawet ci co zostali wykluczeni. W domu mogliśmy mówić szczerze co kto naprawdę myśli. W moim domu ,moje dzieci miały podobnie.


Gorszyciel

  • Gość
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #343 dnia: 22 Październik, 2016, 19:52 »
Dlatego pisałam ,że miał strasznego pecha. Bo ja zawsze wiedziałam,że moja mama kocha mnie bez względu na to w co wierzę,kim jestem,czym się zajmuję. Mogłam sobie pozwolić na szukanie własnej drogi. Ja byłam świadkiem,bo chciałam,ale moje rodzeństwo nie. I wszyscy w domu rodzinnym czuliśmy się bezpieczni. Nawet ci co zostali wykluczeni. W domu mogliśmy mówić szczerze co kto naprawdę myśli. W moim domu ,moje dzieci miały podobnie.

Pięknie to brzmi.
Tak sobie myślę hipotetycznie czy jest jakaś granica miłości rodzica bez względu na to w co dziecko wierzy,kim jest,czym się zajmuje? Wiadomo, że matka Pablo Escobara bardzo go kochała mimo tego, co robił, w co wierzył, kim był. Zastanawiam się czy nawet kochający, dobry rodzic może być usprawiedliwiony przestając  kochać dziecko w pewnych okolicznościach. Myślę tu o ojcach i matkach ludzi takich jak Hitler, Stalin, austriacki wampir Joseph Fritzl, i inni pedofile, mordercy niewinnych ludzi, gwałciciele, zbrodniarze. Ale może to na inny wątek i oczywiście nie dotyczy Ciebie, ale różne są w życiu sytuacje... Ja sam nie wiem co bym czuł będąc ojcem np. Josepha Mengele...


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #344 dnia: 22 Październik, 2016, 20:08 »
Dlatego pisałam ,że miał strasznego pecha. Bo ja zawsze wiedziałam,że moja mama kocha mnie bez względu na to w co wierzę,kim jestem,czym się zajmuję. Mogłam sobie pozwolić na szukanie własnej drogi. Ja byłam świadkiem,bo chciałam,ale moje rodzeństwo nie. I wszyscy w domu rodzinnym czuliśmy się bezpieczni. Nawet ci co zostali wykluczeni. W domu mogliśmy mówić szczerze co kto naprawdę myśli. W moim domu ,moje dzieci miały podobnie.

 Wasza mama Was kochała bardziej niż organizacje i za to jej chwała.
Takich rodziców jest zdecydowanie za mało, wierzą w Boga, ale kochają swoich bliskich najbardziej na świcie i nie boją się chorych zasad w imię....czegoś tam....
« Ostatnia zmiana: 22 Październik, 2016, 20:17 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).